Stałem się człowiekiem wątpiącym

.

Piotr Kuncewicz. Jeden z ostatnich wielkich pisarzy przełomu wartości. Po raz czwarty wybrany prezesem Związku Literatów Polskich (Krakowskie Przedmieście 87, Dom Literatury, pierwsze piętro, na lewo), absolwent katolickiego uniwersytetu, doktor nauk humanistycznych, krytyk literacki i publicysta, autor wielu książek, z których tryptyk: Antyk zmęczonej Europy, Nowa era dinozaurów, Goj patrzy na Żyda są intelektualną ucztą.

– Wygląda pan lepiej niż rok temu – stwierdzam.

– Bo mi wszczepili rozrusznik serca – odpowiada. – Czuję się doskonale. Po wylewie pozostała mi wprawdzie bezwładna ręka, ale mówię już bez trudności.

Jego eseje na temat ludzi literatury zawarte w pięciu tomach Agonii i nadziei uderzają nie tylko znawstwem tematu ale także genialną obserwacją ludzkich zachowań. Większość pozostałych książek Piotra Kuncewicza to opowieści, w których głównymi bohaterami są: ludzkość, cywilizacja, więzi pomiędzy zbiorem wartości, a świętościami. Ze swobodą mistrza i wyobraźnią artysty, wędruje wraz z nimi w czasoprzestrzeni przez nieznany czytelnikowi świat – drogami wiedzy, doznań i skojarzeń – poza horyzont przyjętych poglądów.

Ludzie są głusi, a bogowie niemi – wnioskuje z łagodnym pesymizmem mędrca.

Pisze o ciemności otaczającej człowieka, o pokonywaniu strachu hamującego cywilizacyjny postęp. Ludzie dziedzicząc po dinozaurach Ziemię, otrzymali, być może w spadku, jakąś część ich straszliwej duchowości. To, co jeszcze wymyślą może wynikać z połączenia prehistorii, historii i tego, co do tej pory nazywano historią naturalną.

Wiedziony instynktem odkrywcy, pisarz odnajduje wrota niewiarygodnie ogromnych spraw, ale rzadko je otwiera. Czasami cofa się nawet w ostatniej chwili i zaciera do nich trop, jakby go samego przerażała wizja odkrycia. Jak wtedy, gdy zastanawia się nad analogiami między ostatnim dinozaurem, a umierającym bojownikiem palącego się warszawskiego getta. Co właściwie odseparował Crichton na wyspie pełnej krwiożerczych tyrannosaurów, a co, tak naprawdę, chcieli zniszczyć hitlerowcy, budując obozy zagłady dla Żydów?

Piotr Kuncewicz przypomina, że: Na początku było Słowo i podziwia magiczną moc języka. Wiedzę o nim opanowali do perfekcji Żydzi. Odpowiednio posługując się wskazaniami Tory lub Talmudu można w zależności od potrzeby dowolnie tłumaczyć fakty. Obecnie zaś: ,,najściślej nawet sformułowane kodeksy i konstytucje stają się dziką igraszką prawników i parlamentarzystów… Ze słowa tak przy odpowiedniej inwencji da się wyprowadzić słowo nie, a wszystko może oznaczać wszystko…

– Kiedyś chciałem studiować prawo – mówi pan Piotr. – Służy ono jednak tym, którzy je konstruują lub za nie płacą. Stałem się człowiekiem wątpiącym. Podważyć można nawet dekalog, jeżeli zaczniemy rozpatrywać jego poszczególne wskazania w oderwaniu od całości.

Piotr Kuncewicz dochodzi do wniosków o wiele dalej idących niż problem odpowiedzialności, choć jej nie neguje.

Uważa, że: rzeczą pisarza jest raczej pytać, drażnić i denerwować niż odpowiadać i uspokajać. Wyraża: niepewną siebie ani czegokolwiek uczuciowość w rzeczywistości, w której: analizując słowa czy wypadki nie docieramy do niczego ostatecznego i pewnego, o co można by się oprzeć. Nie czuje się: upoważniony do wartościowania, do oddzielania tych na prawicy od tych na lewicy, dobra od zła. Modli się do Stwórcy słowami, których się nauczył jako dziecko, ale jego przynależność do kościoła katolickiego wynika raczej z tradycji.

Pisze, że: w jednoczącej się ludzkości, która miejmy nadzieję będzie cała wybrana, a nie tylko jej poszczególne narody, każdy z nich stanie się jednocześnie jej mniejszością ganioną i chwaloną za swą odrębność – o ile potrafi ją zachować. Ludzkość: będzie też plemieniem świadomych wygnańców z raju ignorancji, co będzie oznaczało zarówno wymóg nieustannego nowatorstwa, nieustannej odkrywczości, nieustannie lepszego rozumienia kondycji człowieczej a zarazem wierność swojej historii, przywiązanie do dobra, wdzięczność dla minionych pokoleń i wszelkich duchów pomocniczych.

– Więc jest pan po trosze konserwatystą!

– Człowiek nakłada najróżniejsze maski – odpowiada Piotr Kuncewicz – ale Bóg, o ile istnieje, jest jego najwierniejszym słuchaczem i oszukać się nie da. Człowiek nie kończy się wraz ze swym śmiertelnym zejściem. Jednak pojęcie tego nie wydaje się możliwe, a dotychczasowe hipotezy są głupawe.

– Pisał pan o sprawach z najwyższej półki wartości. Czyżby teraz chciał pan się zająć świętościami? Rozmową ze Stwórcą takim, jakiego Go pan sobie wyobraża, lub pragnie wyobrazić?

Tak, te myśli ciągle przewijały się w mojej twórczości, ale ich nie rozwijałem. Chyba nadeszła pora żebym się nimi zajął. Ooo! Już zmierzcha! (Pan Piotr westchnął.) Jak ten czas szybko zleciał.

Fragment książki “Bagaż duszy”, Warszawa, 2002, s. 163. Wydawnictwo: Studio Twórczo Wydawnicze. Publikacja za zgodą autora.

Wpisał: Jerzy Terpiłowski
18.04.2007.