Wolteriańskie dziedzictwo wolnomularstwa

Motto: „Nie zgadzam się z tym co mówisz, ale do końca będę walczył o to, abyś mógł głosić to co myślisz”

Traktat „O tolerancji” Voltaire’a – encyklopedysty i późniejszego masona

ImageVoltaire (w rzeczywistości nazywał się Francois-Maria Arouet) zdobył europejską sławę jako wielki pisarz i publicysta. Jego dzieła znane były także w Stanach Zjednoczonych. Uprawiał też filozofię, choć jego poglądy w tej dziedzinie w porównaniu z dorobkiem innych współczesnych mu uczonych, oraz jego własnym, imponującym dorobkiem literackim – były mało oryginalne. Jednak obok Denisa Diderota i Jean-Baptiste’a d’Allemberta należał do ścisłego grona autorów Wielkiej Encyklopedii Francuskiej, która uważana jest za wykładnię idei Oświecenia.

Interpretując zawartą we wstępie wypowiedź, potraktujemy ją przede wszystkim jako wyraz uznania dla dwóch wartości respektowanych i pielęgnowanych przez Wolnomularstwo: wolności słowa i tolerancji, czyli wyrozumiałości dla odmienności uczuć, upodobań, wierzeń i obyczajów. Wyraża ona także pewną mądrość życiową: „posiadana przeze mnie wiedza mówi mi, że to ja mam rację, ale mogę o czymś nie wiedzieć lub mieć błędne pojęcie o pewnych sprawach, dopuszczam zatem, że to ty masz rację, jakkolwiek irracjonalne wydaje mi się to co mówisz. Ponieważ nie jestem nieomylny, wysłucham twoich argumentów. W ten sposób razem przybliżymy się do prawdy”.

W swojej rozprawie „O tolerancji” Voltaire pisał: „Tolerancja nigdy nie wznieciła wojny domowej, nietolerancja pokryła ziemię trupami.” Apelował też do wszystkich: “Myślcie za siebie i dajcie też innym skorzystać z tego przywileju”. Rozprawa Voltaire’a wydana w 1763 roku powstała w odpowiedzi na wyrok sądu Tuluzy, który skazał protestanta Jeana Calasa, oskarżonego fałszywie o uduszenie własnego syna, za to, że ten przeszedł na katolicyzm. Gdy Voltaire dowiedział się o tej zbrodni, zapoznał się z przebiegiem procesu i wystąpił publicznie przeciwko nienawiści wyznaniowej, domagając się rehabilitacji niewinnie skazanego. Mówił wszem i wobec, że nie chodzi tu wyłącznie o jedną rodzinę Calasa, ale o sprawę szerszą, jako że fanatyzm religijny zniszczył setki tysięcy rodzin i trzeba „zdusić tego gada”, przynoszącego hańbę oświeconej epoce. Voltaire odniósł sukces w tej konkretnej sprawie. Najwyższy trybunał Francji zwany Sądami Nadwornymi w dniu 9 marca 1765 r. uznał rodzinę Calasa za niewinną i niesprawiedliwie osądzoną przez sąd Tuluzy.

Voltaire wypowiadał się także w sprawie potępienia przez władzę zarówno świecką jak i kościelną oraz spalenia dzieła „De l’esprit” Claude’a – Adriena Helwetiusa. Choć nie zgadzał się z autorem, nie mógł zrozumieć jak można skazać kogoś tylko za napisanie takiej rozprawy.

Voltaire wstąpił do masonerii 7 kwietnia 1778 r. na dwa miesiące przed śmiercią. Jego inicjacja odbyła się w paryskiej Loży Neuf Soeurs (Dziewięć sióstr), a przyjmował go Benjamin Franklin. Mówiąc o związkach Voltaire’a z masonerią należy odnotować, że przebywał przez kilka lat w Anglii, gdzie znalazł się w roku 1726 tj.3 lata po zjednoczeniu czterech Lóż Londyńskich i opracowaniu dla nich Konstytucji przez pastora Andersona.

Próżno by szukać omawianego przez nas cytatu w „Rozprawie o tolerancji”, a także w innych filozoficznych pismach Voltaire’a. Znalazł się on w opublikowanej pod pseudonimem, książce angielskiej pisarki Evelyn Beatrice Hall (1868 – 1919) pt. „Przyjaciele Voltaire’a”. Uważa się, że jest to jej własna kwintesencja jego poglądów. Trzeba dodać, że cytat ten ma przynajmniej dwie znane nam wersje francuskie, z których jedna ma aż trzy różniące się treścią polskie przekłady. Jawi się więc trochę jak wieloznaczny obraz w teście projekcyjnym, dopuszczający dość swobodną interpretację.

Cofnijmy się teraz w czasie, aby przyjrzeć się temu, co mogło być inspiracją dla Voltaire’a – filozofa i masona.

Zmagania z nietolerancją w świetle postanowień Konstytucji Andersona

Podstawowym problemem ludzi żyjących w 16. i 17. wieku w Zachodniej Europie był rozłam religijny spowodowany przez Reformację. Począwszy od połowy 16. w. dochodzi do całkowitej schizmy wśród chrześcijan. Rozłam trwa i nasila się w wieku 17. Jest to wiek walk wewnętrznych, wojen domowych i religijnych.

Europejczycy, którzy tworzyli pierwsze loże wolnomularzy spekulatywnych w Anglii i Szkocji, byli tolerancyjni oraz poszukiwali związków i podobieństw między ludźmi. Uznawali wartość uniwersalności wiary, która nie opiera się na dogmacie religii objawionej określonego Kościoła, lecz na wolnej woli i sumieniu każdego poszukującego prawdy człowieka.

W pierwszym artykule wolnomularskiej Konstytucji Andersona mówi się, że „jeśli w dawnych czasach wolnomularze w każdym kraju byli zmuszeni do wyznawania religii panującej w tym kraju, to teraz powinni wyznawać jedynie religię wyznawaną przez wszystkich ludzi, w ramach której każdy może mieć własne poglądy”. Dalej stwierdza się, że ludzie powinni być dobrzy i lojalni, uznawać wartość honoru i przestrzegać dobrych obyczajów bez względu na różnice, które mogą ich dzielić.

W Konstytucji akcentuje się tę ideę mówiąc: „Wolnomularz musi być posłuszny Prawu Moralnemu”. Jeżeli bowiem dobrze rozumie sztukę wolnomularską, nie będzie nigdy „Głupim ateistą” ani „Bezbożnym libertynem”. Oznacza to, że uznaje istnienie Istoty, którą nazywa Bogiem, nie przypisując jej jednak do określonej religii. Konstytucja Andersona odsyła nas do pojęcia religii uniwersalnej i adogmatycznej, obejmującej wszystkie religie, nie wyróżniając żadnej..

Jeśli wcześniej dla wielu ludzi żyjących w 17. wieku prawo moralne musiało być podporządkowane określonemu dogmatowi, to w Wolnomularstwie dogmat zostaje podporządkowany prawu moralnemu. Pierwotna jest etyka, co znaczy, że nie tylko nie ma religii bez etyki, ale i to, że religie są na niej oparte. Wolnomularstwo podporządkowuje dogmat religijny Prawu Moralnemu, które jest prawem miłości. Sprawia ono, że wolnomularz w każdym człowieku dostrzega bliźniego, poszukując porozumienia z nim, zgody i harmonii.

Do tej beczki miodu dodamy teraz łyżkę dziegciu, przedstawiając pełniejszą listę warunków przyjęcia do elitarnej wspólnoty jaką miało być według Andersona Wolnomularstwo. Konstytucja postulowała, aby brat-mason był nie tylko „dobrym, prawym człowiekiem, człowiekiem honoru i uczciwym” lecz także „szlachetnie urodzonym lub dżentelmenem najwyższej próby, czy też wybitnym uczonym, znakomitym architektem lub innym artystą”. Ponadto według Konstytucji „osoby dopuszczone do członkostwa w loży muszą być ludźmi wolno urodzonymi, rozsądnymi i w dojrzałym wieku, nie mogą być niewolnikami, ani też kobietami, ludźmi niemoralnymi, albo skandalicznego prowadzenia się. Wyklucza się też osoby „okaleczone lub z defektami ciała”. Tadeusz Cegielski wyjaśnia zakaz przyjmowania do lóż kobiet i kalek, a od roku 1738 – eunuchów, niepełnoprawnym statusem i brakiem samodzielności tych osób w tamtych czasach, nie zaś programem społecznym wprowadzającym dyskryminację pod szyldem miłości bliźniego. Mason miał bowiem przestrzegać prawa swojego kraju. Można by spytać, czy problem tolerancji we własnym łonie został przez masonerię do końca rozwiązany, skoro do dziś wiele obediencji trzyma się konsekwentnie tej konstytucji, mimo że została już dawno pozostawiona w tyle przez obowiązujące w wielu krajach regulacje prawne.

Co z cytatu Voltaire’a wynika dla nas współczesnych Wolomularzy?

Przeniesiemy się obecnie do teraźniejszości zadając sobie pytanie, co przyniosło, licząc tylko od powstania Konstytucji Andersona, prawie trzysta lat walki o wolność słowa i wyznania, a później o równouprawnienie kobiet, równe traktowanie mniejszości narodowych, rasowych i seksualnych? Niewątpliwie powstało szereg międzynarodowych konwencji chroniących prawa człowieka. Na początku była uchwalona, już po śmierci Voltaire’a w 1789 roku Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela, do której nawiązało ONZ uchwalając Powszechną Deklarację Praw Człowieka. W tworzeniu tych i innych aktów prawnych czynnie uczestniczyli Wolnomularze. Niestety, różne dyktatorskie reżimy stosowały i nadal stosują drastyczną cenzurę. Nawet w „cywilizowanej” Europie wielokrotnie odbywało się palenie książek, a karanie ludzi za „wywrotowe” poglądy było i jest na porządku dziennym.

Lekceważone było i takim pozostaje, także prawo dostępu do bieżących, rzetelnych informacji. Doceniamy niespotykane dotąd udoskonalenie mediów, które pozwala nam uczestniczyć w aktualnych wydarzeniach dziejących się na antypodach. Niestety to, że ludzie zarządzający mediami decydują o tym, co i kiedy będzie pokazywane, albo co „jest tematem” na pierwszą stronę, a co nie, sprawia, że odczuwamy presję swoistej dyktatury mediów.

Od początku XX w. aktywnie działa w Hadze międzynarodowy trybunał do sądzenia ciągle nowych zbrodni wojennych. Jak na ironię, w chwili obecnej fanatyzm religijny, terroryzm i ludobójstwo przeżywają właściwie swój rozkwit, a moralność znajduje się w głębokim kryzysie. Gwarancje praw to bardzo dużo, ale wolność i tolerancja według nas Wolnomularzy, tak samo jak religia, powinny być praktykowane na co dzień.

Mamy ciągle jeszcze dużo do zrobienia, żeby spełnić postulat współczesnego polskiego filozofa-racjonalisty Andrzeja Grzegorczyka, który w swoim „Wprowadzeniu w filozofię racjonalistyczną” z 1995 roku pisze: ”Los jest dany i drugi człowiek stawia przed nami wyzwanie moralne. Musimy zdobyć się na właściwą postawę wobec niego i zbudować coś cennego dla niego lub z nim. Nie jest on naszym narzędziem, nie jest też przedmiotem obróbki, ale jest partnerem naszego losu. Nasz los jest wspólny i jesteśmy powołani do wspólnego rozwiązania stojących przed nami problemów, choć byśmy się bardzo różnili z początku w ich ujęciu”.

W dążeniu do tego celu my – Wolnomularze mamy wyraźną przewagę nad politykami, duchownymi, pedagogami czy prawnikami. Wynika ona przede wszystkim z podlegania wymaganiom wolnomularskiego porządku. Przeciwstawia on zewnętrznemu chaosowi i wewnętrznej pustce człowieka, zasady wolnomularskie wyrażone symbolicznie i fizycznie w rytuale. Rytuał mówi nam jak obradować oraz jak i czego mamy się uczyć. Mówi dokładnie kto i kiedy ma się wypowiadać, nakazuje uważne wysłuchanie mówiącego i powstrzymanie się od ocen. Starannie określa formę wypowiedzi ciągle doskonaloną poprzez przyswajanie i pogłębianie znaczenia coraz większego zasobu symboli, odbieranych w kategoriach doznań zmysłowych (barwy i kształty przedmiotów) oraz w kategoriach rozumu (liczby i słowa). Dzięki temu możemy się porozumiewać szanując się nawzajem, pomimo dzielących nas różnic. Możemy nawet te różnice wykorzystać dla wspólnego dobra, albowiem wolność wyrażania opinii, jak pisał Spinoza „jest paradoksalnie warunkiem zgody między ludźmi i obywatelami”.

Istota naszej pracy polega na tym, że uczymy się ciągle i zawsze gotowi jesteśmy, aby się uczyć o innych i od innych, wykorzystując ich indywidualną wiedzę i doświadczenie.

Uczymy się świadomie, zdając sobie sprawę z dwojakich ograniczeń tolerancji, zarówno tych wynikających z niewiedzy z na temat treści i formy wypowiedzi jak i tych wynikających z perfekcyjnego dążenia do tolerancji absolutnej. O pierwszym ograniczeniu pisze Łukasz Mańczak: ”Panowanie nad słowami, to i panowanie nad myślą, i nad swoim działaniem, i nad stosunkami z ludźmi”. Proste zanegowanie tego zdania mówi nam o stratach wynikających z wypowiadania sądów nieodpowiednio sformułowanych lub skierowanych pod niewłaściwym adresem. Domyślamy się, że nasz Brat Voltaire mówiąc „…abyś mógł głosić to co myślisz”, brał pod uwagę także to, co nazywał oświeceniem. To oświeceni ludzie panują nad słowami i myślą, a także potrafią spierać się na argumenty, a nie na frazesy odwołujące się do krzywdzących stereotypów. W ten sposób otwierają drogę do kompromisu lub bez ksenofobii przychylają się do słusznych racji oponentów

Realizując hasło Braterstwa świadomi też jesteśmy innego ograniczenia. Wiemy, że tak jak nie można być absolutnie prawdomównym, tak nie można, nie szkodząc bliźnim, być absolutnie tolerancyjnym. Skrajna tolerancja staje się relatywizmem moralnym, który zamiast jednoczyć ludzi, odsuwa ich od siebie. Postawa taka odpowiednia w Hyde Parku, jak powiedział Somerset Maugham może stać się „inną formą obojętności”, przyzwalającej na fanatyzm, rasizm, nacjonalizm i wiele innych ekstremistycznych postaw, całkowicie obcych Wolnomularstwu. Ich manifestowaniu i uznawaniu skutecznie przeciwdziała także pielęgnowana przez nas od momentu złożenia prośby o inicjację, sformułowana jeszcze przez Andersona, zasada Dobrego Obyczaju.

Tolerancja ma także swoje paradoksy. Dotyczą one zwłaszcza wierzeń religijnych. Wiarę szczególnie łatwo obrazić, toteż musi ją osłaniać niesłychanie gruby mur szacunku – zasadniczo inny niż ten, którym darzymy innego człowieka. Jeśli ktoś głosuje na partię, z której poglądami się nie zgadzamy, albo uważa, że należy podnieść lub obniżyć podatki możemy spierać się z nim dowoli, ale jeśli ktoś powie: ”Nie wolno mi zapalać lampy w sobotę”, powinniśmy to bezwzględnie uszanować.

Jako Wolnomularki z Loży „Prometea” bierzemy także czynny udział w działaniach na rzecz tolerancji. Uczestniczyłyśmy w zainicjowanej w roku 2003 przez Wielką Żeńską Lożę Francuską, dyskusji w sprawie noszenia oznak kultu religijnego w szkole. Nasz punkt widzenia nie wpłynął bezpośrednio na kształt odpowiedniej uchwały Parlamentu Francuskiego. Praca nad tym problemem i jego wszechstronny ogląd, poruszyły jednak nasze umysły i pozwoliły poczynić odniesienia do naszej własnej sytuacji.

Na życzenie macierzystej obediencji zajęłyśmy także stanowisko w sprawie utworzenia partnerskiej Loży „Echo Równika” na Wschodzie Duali w Kamerunie. Siostry z tego zgromadzenia zaproponowały dla swojej Loży regionalny symbol medalu – tamtam na tle czarno białej mozaiki. Poparłyśmy utworzenie tej loży z zachowaniem marginesu tolerancji dla tożsamości etnicznej i kulturowej naszych Sióstr.

Dziękujemy Ci za to wszystko, Bracie Voltaire.

Deska zbiorowa przygotowana na wspólne prace lóż Prometea na Wschodzie Warszawy (WŻLF) oraz “Pod Ulem” na Wschodzie Torunia (DH), które odbyły się 21 kwietnia 6007.

Wpisał: Prometea i Pod Ulem
28.11.2007.