“Wolnomyśliciel Polski” 1930
.
Masoneria, ten straszak i wilkołak wszystkich ambon i pisemek klerykalnych w Polsce, była dotąd nieuchwytna. Była mitem. Mówiło się o niej, ale naprawdę nikt nie wiedział, czy jest, czy jej niema? Trzeba jednakże było, aby była. Dotąd wywoływano wilka z lasu aż się zjawił. Zmora masonerii dusiła po nocach dewotki, które w swojej różańcowej wyobraźni nie znajdowały nawet zmysłowego kształtu, jak mason może wyglądać. Może, jak diabeł? a może, jak stu diabłów?… Jednym słowem, coś okropnego, skoro mafia ta zawzięła się przemóc to, czego w myśl słów ewangelii, nawet bramy piekielne przemóc nie mogą: „opokę” kościoła katolickiego. Atmosfera niesamowitości i grozy kładła się kamieniem na piersiach księżych klientek i klientów. Szpitale zapełniły się wariatami. Psychiatrzy nie wiedzieli co z pieniędzmi robić. Nieuchwytność fluidów piekielnych, ziejących z samej nazwy „mason”, jeszcze więcej pogarszała sytuację: doprowadzała ona niektórych wiernych katolickich do histerii i obłędu. Byli tacy co sobie odbierali życie. Aby już raz skończyć z tą okropną zmorą, zaczęto się zbierać i u św. Zyty i u dzieci Marii i w kuchni św. Józefa i w podziemiach kościoła na Grzybowie, organizować pogotowie patriotów polskich i tworzyć na wezwanie prymasa Hlonda święte zastępy krzyżowców celem wytępienia masonerii w Polsce, przez którą tyle zła dzieje się w naszej nieszczęśliwej ojczyźnie. Zbrojne w wodę święconą i grube kije (na wypadek, gdyby woda święcona nie skutkowała) zastępy katolickie raz po raz rozchodziły się do domów, ponieważ za każdym razem nie wiedziano, jaki jest adres masonerii. Nawet Katolicka Agencja Prasowa nie wiedziała! Lecz cóż się dziwić służbie domowej od św. Zyty i św. Józefa, skoro nawet taki „mędrzec”, jak Boy nie wiedział, „jak się idzie”, aby zostać masonem.
Naraz dowiadujemy się, że endeckie pisemko ABC, wydawane dla tych, którzy nic więcej ponad ABC nie chcą, nie pragną i nie powinni wiedzieć, wpadło na trop samego Wielkiego Mistrza polskiej loży Wielkiego Wschodu*, a potem po nitce do kłębka odkryło również i jaskinię Sekretarza generalnego masonerii polskiej. Pierwszego poznano po tym, że ma zamiłowanie do książek (ma być bibliotekarzem w Ministerstwie Reform Rolnych, a nazywa się Stępowski**). Jaskinia zaś Sekretarza gen. ma się mieścić w Departamencie ogólnym Min. Pracy i Opieki Społecznej. Tego znów poznano po tym, iż miał się przyczynić wspólnie z pierwszym do unieważnienia pisma Ministra Pracy i Opieki społ. o wydzielenie gruntów przez Min. Ref. Rolnych dla zakonów katolickich, tak bujnie w Polsce prosperujących, że już nie mają na czym stać. Ten straszny bezlitosny dla katolickiego stanu posiadania w Polsce człowiek ma się nazywać Zygmunt Dworzańczyk [1878-1942].
Gdy członkowie redakcji ABC i „Gazety Warszawskiej” (14.II.) wkroczyli do jednej i drugiej spelunki, znaleźli setki tysięcy maszyn piekielnych, wielkie zapasy iperytu i fosgenu (najsilniejsze z gazów trujących, dla tępienia katolików), szczegółowy plan wysadzenia prochowni w cytadeli w grudniu 1923 roku, (gdy endecy po raz pierwszy dorwali się do rządu w niepodległej Polsce), niebudzące żadnych wątpliwości dowody, kto pobił Zdziechowskiego i Nowaczyńskiego i gdzie się podziewa gen. Zagórski, oraz dlaczego dwukrotnie nikt nie chciał gadać z papieżem w Lidze Narodów… Znaleziono dalej wielkie albumy, zawierające nazwiska wszystkich handlarzy żywym towarem, począwszy od 1731 (?) r., listę utrzymywanych i subsydiowanych przez masonerię domów schadzek i domów publicznych, wielki skład kokainy, fabrykę fałszywych pieniędzy, potajemną destylarnię, skład imienny wszystkich obecnie grasujących band podpalaczy w Polsce, masę próbówek z zarazkami tyfusu, stosy kości zaginionych dzieci, częściowo zjedzonych przez masonów, a częściowo oddanych żydom na macę. Były tam dalej wszystkie figury aktów płciowych opisanych przez Alfonsa z Ligouri w jego „Teologii moralnej”, były powykradane z kościołów katolickich kapy, ornaty, hostie, kielichy, monstrancje, porozbijane skarbonki kościelne, korony jasnogórskie i t. p. dowody świętokradztwa, popełnianego od wieków celem użycia tych utensyliów liturgicznych świętego, jedynego, apostolskiego, rzymskiego i katolickiego kościoła dla czarnych mszy i jeszcze czarniejszej magii; były preparaty przyrządzone z mózgów sowieckich bezbożników dla zatruwania młodzieży polskiej miazmatami ateizmu; były plany wysadzenia klasztoru jasnogórskiego w powietrze, plany zamachu na Dmowskiego, Czetwertyńskiego, Gdyka i Choromańskiego za jego artykuły o kremacji, przypisywanej masonerii.
Inne znów dokumenty wskazywały na to, że podkop pod skarbiec Banku Polskiego i Banku Dyskontowego był opracowany przez masonów, że mrozy w r.ub. i że ulewa podczas koronacji ostrobramskiej była spowodowana czarami masonerii. Znaleziono również bardzo wiele osobliwości masońskich: fartuchów, młotków, kielni, stolni, wtajemniczeń, symboli, cyrkli… Wielkie zapasy uczniów, czeladników i majstrów; znalazło się nawet kilku Najwyższych budowniczych świata – zwykłych żydów. Znaleziono także zegar masoński, opisany przez Szpyrkównę, i starego mopsa, którego loża mopsic istniejąca (?) w Polsce w XVIII wieku, całowała pod ogon i t.d. i t.d. i t.d.
Na domysły dotąd robione przypuszczenie, że rząd jest zarażony masoństwem, stało się oczywistością, a co najważniejsze nieuchwytność masonerii została nareszcie uchwycona. Módlcie się tedy bracia i siostry i prenumerujcie ABC i Gazetę Warszawską , bo to ich zasługa.
W każdym razie jedno jest pewne, że paru milionom głupców w Polsce spadnie ciężki kamień z serca. Uf, aż człowiekowi lżej! Masoneria jest! Adres jak wyżej.
“Wolnomyśliciel Polski”, Nr 5, 1 marca 1930.
* Pomyłka, w istocie chodzi o Wielką Lożę. – przyp. WWW.
** Stanisław Stępowski – (1870-1952), intelektualista i pisarz, działacz społeczny, towarzysz życia Marii Dąbrowskiej.
*
Liczba Masonerii
Według danych wolnomularskiej prasy francuskiej jest w tej chwili na całym świecie prawie cztery i pół miliona masonów, zgromadzonych z górą w 28 tysiącach lóż, z czego na Europę przypada 515 tys., na Amerykę (południową i północną) 3 miliony, 700 tys., na Australię 190 tys., na Azję 20 tys., na Afrykę 8 tys.
“Wolnomyśliciel Polski” Nr 6, 15 marca 1930, s 31
(Ilustracje pochodzą z prowokacyjnych dzieł Leo Taxila.)