Wyznania masona-ucznia

Pytania, które powinni sobie zadawać masoni

Uczeń Sz:. L:. Galileusz na W:. Bydgoszczy, WWP

.

Zapytasz drogi Czytelniku, kim jestem? Odpowiem: jestem wolnomularzem. Czy to oznacza to samo co powiedzieć: jestem katolikiem, buddystą, muzułmaninem ? Oczywiście odpowiedź brzmi nie, ponieważ wolnomularstwo nie jest religią. Mogę być wyznawcą, którejś z tych religii, bądź równie dobrze żadnej. Bracia i  Siostry nie pracują nad jakością życia pośmiertnego, ale tego obecnego.  Budują  to co jest tu i teraz. Wolnomularstwo to umiłowanie wolności, także wolności od dogmatów. Z wolnością nierozerwalnie związana jest tolerancja – a ta mówi, że nawet jeśli w jakieś dogmaty wierzę, to nie narzucam ich innym, ponieważ ludzie są różni a prawdziwe bogactwo wynika z różnorodności. Autor „Małego Księcia” Antoine de Saint-Exupéry powiedział: „Jeśli różnisz się ode mnie, mój bracie, nie tylko mnie nie skrzywdzisz, ale mnie wzbogacisz.” Jest to wyidealizowana wizja, ale z pewnością taka, do której warto dążyć. Wbrew poglądom fatalistów sądzę, że to idee i marzenia tworzą postęp tego świata. Wróćmy jednak do wolnomularstwa, do tej chimery o wielu obliczach, wylęgarni okultystów, matecznika zła. Trafia tam człowiek współczesny, pracownik korporacji, użytkownik komputera, pochłonięty codziennością przedstawiciel szeroko rozumianej klasy średniej. 

Zapytasz drogi Czytelniku, jakie tajemnice są mi objawione? Odpowiem: dziesiątki sekretów, które są zupełnie jawne. Sekretów, które widujemy na co dzień. Elementów, które powtarzają się w różnych wiekach i różnych kulturach. Elementów uniwersalnych, które współtworzą naszą rzeczywistość od zarania dziejów, a na które pochłonięci  zadaniami dnia codziennego obecnie nie zwracamy najmniejszej uwagi. Ten uniwersalny język jest co prawda archaiczny, ale i zaskakujący. Był przed naszym nosem przez cały czas i jeśli tylko się nad nim pochylić zaczyna przemawiać do nas zza mgieł historii. Zaskakujące, że jeśli  znajdziemy chwilę by zacząć go czytać to rzeczywiście  objawi nam uniwersalną naturę zjawisk. W swej „Katedrze Marii Panny w Paryżu” Victor Hugo napisał: „Z rozwojem myśli ludzkiej rozwinęła się architektura; stała się olbrzymką o tysiącu głów i ramion i utrwaliła w kształcie wiecznotrwałym, widzialnym i dotykalnym cały ów chwiejny, niestały symbolizm.”[1] Wspominam o tym bo to właśnie architektura jest sztuką, do której tak często odwołują się wolnomularze. W cechach średniowiecznych budowniczych doszukujemy się swoich początków. To Ci dawni budowniczy ubierali fasady budowli w język symboli i po dziś dzień język ten pozostaje podstawową formą przekazu wśród członków bractwa. Wydawać by się mogło, że to tylko znaki pozbawione sensu, ale czy symbol krzyża pozbawiony jest znaczenia? Czy św. Piotr zapisałby się w historii jeśli nie wierzyłby, że za znakiem krzyża stoi człowiek  zdolny zbawić ludzkość i dokonać cudów? Owe znaki o potencjalnie bogatym ładunku emocjonalnym Carl Gustav Jung zwał archetypowymi symbolami transcendencji. Jung twierdził, że symbole biorą ogromny udział w kształtowaniu jednostki – jej postawy emocjonalnej, etycznej oraz psychologicznej; że wpływają na związki z innymi ludźmi a także przebieg całego życia. Potężne siły nieświadomości obecne są w mitologii, religii, sztuce i wszelkich działaniach w obszarze kultury, dzięki którym wyraża się człowiek. Poczucie głębszego sensu istnienia sprawia, że człowiek wyrasta poza mentalność konsumenta. Jeśli brakuje mu tego sensu staje się zagubiony i nieszczęśliwy.[2] Nie powiem, że bez języka symboli byłem nieszczęśliwy, pewne jest natomiast, że studiując go czuję się bardziej świadomy. Zaczynam dostrzegać wcześniej niewidoczne powiązania. I co prozaiczne – lecz niemniej ważne – znajduję czas by pochylić się nad sprawami, które wcześniej pomijałem. Niczego współcześnie tak nie brakuje jak czasu i woli by na chwilę się zatrzymać. W tym kontekście wolnomularstwo daje nam możliwość chwili na refleksję. I mam tutaj na myśli w równej mierze chwilę na spojrzenie w głąb siebie jak i chwilę na spojrzenie na drugiego człowieka. Jest to niezwykła okazja na odbudowę wewnętrznej duchowości, duchowości adogmatycznej, opartej o ideały oświecenia i humanizmu a nie o nakazy i uprzedzenia. 

Zapytasz drogi Czytelniku, ile z tego jest prawdą ? Odpowiem: w wolnomularstwie prawda jest jedną z najważniejszych wartości. Weźmy na przykład wspomnianą wcześniej tolerancję. Zaraz po inicjacji niedawny profan zderza się z różnorodnością członków masonerii. Znajdziemy tu cały przekrój społeczeństwa, ludzi w różnym wieku, ludzi wielu talentów i różnych przekonań. W tym tyglu różnorodności tylko człowiek otwarty i wolny poczuje się dobrze. Wolnomularstwo  opiera się na wzajemnym zaufaniu i do niego dąży. By posiąść zdolność rozmowy przy użyciu Słowa będącego wiecznym pośrednikiem między chaosem a porządkiem, musimy zaakceptować tę prawdę. By móc prawdziwie rozmawiać musimy szanować osobiste doświadczenia naszych rozmówców. Wolnomularstwo proponuje otworzyć umysł i medytować, zamiast rozgrywać partię szachów z nastawieniem na zwycięstwo za wszelką cenę. Alternatywą jest powtarzanie, niczym automat, poglądów które już wyznajemy, dowodzenie ich prawidłowości i upieranie się przy ich słuszności. Jeśli jednak oddamy się umiejętności słuchania i medytacji, nareszcie usłyszymy drugiego człowieka i będziemy mogli odpowiedzieć zupełnie nową, oryginalną refleksją, która sama z siebie wypłynie na powierzchnię naszego umysłu[3]. W ten sposób wolnomularze nieustannie poszukują prawdy i pomiędzy sobą ją testują. Mówić prawdę oznacza powoływać do istnienia najlepszą z dostępnych rzeczywistości. To nigdy nieustające zadanie każdego masona.

Zapytasz drogi Czytelniku, czym jest wolnomularstwo ? Odpowiem na podstawie swojego skromnego uczniowskiego doświadczenia. To zaproszenie do intelektualnej podróży. Zaproszenie do otwarcia na innych ludzi i inne poglądy. Jeśli zamykamy się przed innymi, zamykamy się też przed samym sobą. Otwarcie zaś to zapuszczenie się na nieznane wody, sytuacja, która zmusza nas do skorzystania z drzemiących w nas zdolności. To wyprawa ku rozwojowi charakteru i umiejętności, nie statusu i władzy. Status i władzę możemy stracić. Charakter zabieramy ze sobą wszędzie gdzie się udajemy i wspomaga nas on w walce z wszelkimi trudnościami. To ulotne korzyści, na początku niedostrzegalne, ale znacznie cenniejsze niż metale świecące złudnym blaskiem. Jak pisał Carlos Ruiz Zafón: „Na tym świecie cieni i świateł wszyscy, każdy z nas, musimy odnaleźć swoją własną drogę.[4]

Uczeń Sz:. L:. Galileusz na W:. Bydgoszczy, WWP


[1]Katedra Marii Panny w Paryżu, Victor Hugo, Agora 2005, str 160

[2]Człowiek i jego symbole, Carl Gustav Jung, Wyd. Kos 2018, str. 126

[3]12 życiowych zasad. Antidotum na chaos, Jordan B. Peterson,  Fijorr Publishing, str. 294

[4]Światła września ,Carlos Ruiz Zafón, wyd. Muza 2011