Kamil Racewicz
TVN ujawnił, iż Rzecznik Praw Dziecka, Ewa Sowińska, wzywała oficjalnie na ratunek papieża (“Ojcze Święty ratuj nas!”) w związku z “laicko- liberalno- masońskimi atakami” na abpa Wielgusa. Pani Sowińska zasłynęła kilka tygodni temu spreparowaniem listy zawodów, których nie mogliby wykonywać homoseksualiści. Poziom antymasońskich fobii pani Rzecznik nie nadaje się na poważną z nimi polemikę. Przypomina się natomiast w tym miejscu satyryczny felieton Doroty Zielińskiej o pewnym pracowniku akademickim, który z kolei słabość polskiej nauki tłumaczył za pomocą spisku masońskiego… Bliźniaczy bowiem typ myślenia prezentuje ów naukowiec z felietonu “Masona fetor i jad” oraz pani Rzecznik… Oto fragmenty:
“Knują, manipulują, rażą prądem, psują hamulce w samochodach, a nawet zsyłają choroby. Lud boi się więc masonów.
Baby w moherowych beretach, demonstrując w obronie prałata Jankowskiego, wywieszają transparent Pan Bóg pokona biskupa masona. Projekt ogłoszenia Rabki siedzibą św. Mikołaja upadł tylko dlatego, że pomysłodawca okazał się masonem. Sejmik wielkopolski wyrzucił z Rady Naukowej Muzeum w Dobrzycy znanego historyka zdemaskowanego jako szefa loży masońskiej. Radio Maryja i „Nasz Dziennik” dzień w dzień biją na alarm: oplatają nas macki tajnych organizacji antykościelnych i antypolskich.
Do ujawniania masońskich knowań nie garnie się jak do tej pory świat nauki pomijając paru dyżurnych profesorów radiomaryjnych z KUL i okolic. Powiedzmy prawdę – nauka polska lekceważy zagrożenie masońskie. (…)
Zmowę milczenia elit postanowił przełamać dociekliwy naukowiec z Krakowa – dr hab. Adam Kapralski, informatyk, a więc przedstawiciel nauk ścisłych, twardo trzymających się ziemi. Doktor nie wypadł sroce spod ogona. Przepracował 22 lata na Politechnice Krakowskiej, ostatnio na stanowisku profesora kontraktowego. (…)
Wszędzie wokół widzi doktor skutki działania organizacji nazywanych masońskimi lub koteryjnymi. Czy są one na usługach międzynarodowych korporacji – nie wiadomo. Tak czy owak, oplata nas niewidzialna sieć, o której boimy się głośno mówić. Dr Kapralski wiele ryzykuje nazywając zło po imieniu.
Życie zetknęło mnie z systemem prześladowań związanych z działalnością nauczyciela akademickiego, a mam prawo sądzić, że obejmującym również i innych „przeklętych” – odwołuje się do własnych doświadczeń naukowiec.
Już w dzieciństwie organizacje starają się zbliżyć do osoby kandydata (na profesora – przyp. D.Z.) i swoim działaniem wpływają na jego losy życiowe. Ściągają nań rozmaite nieszczęścia – nierzadko kończące się chorobą, kalectwem lub śmiercią. Kandydat doprowadzony do kalectwa lub śmierci nie zostanie profesorem i wypadnie z gry. Nie znaczy to, że tajemnicze siły masońskie wyławiają i profilaktycznie eliminują wszystkie zdolne jednostki, które z czasem mogłyby zasilić profesurę.
Prześladowania dotyczą osób nie podporządkowujących się stosowanej presji lub z jakiegoś powodu niewygodnych dla prześladowców. Ale i ci, którzy się podporządkują, nie unikną prania mózgu. Zasadniczym celem jest łamanie osobowości człowieka i uczynienie go podatnym na sterowanie jego zachowaniem.
W jaki sposób masońska koteria stara się złamać polskiego naukowca? Wiele zdarzeń o charakterze tragicznym w życiu osoby poddanej represjom jest planowanych z wieloletnim wyprzedzeniem.
Na przykład choroby lub wypadki drogowe. Człowiek myśli naiwnie, że to wypadki losowe. O nie – są one z premedytacją wyreżyserowane. Często się słyszy, że żona profesora cierpi na nieuleczalną chorobę obłożną; najczęściej jest to stwardnienie rozsiane. Jak wpędzić ofiarę w stwardnienie rozsiane, tego dr Kapralski nie wie, lecz przecież nie jest lekarzem, tylko informatykiem.
Układa w logiczny ciąg liczne fakty – głośne w Krakowie wydarzenia, które niewątpliwie mają wspólny mianownik. Śmierć inżyniera zabitego bagnetem przez innego inżyniera poddartego szykanom w CBA. Rzucenie się z nożem profesora na drugiego profesora Politechniki Krakowskiej. Pobicie się na Radzie Wydziału dwóch profesorów; jeden z nich wkrótce zmarł na białaczkę złośliwą. Śmierć w podejrzanych okolicznościach w wypadku budowlanym rektora Kordasa, śmierć pod kołami pociągu prof. Piszczka spowodowana wiadomością o zabójstwie syna, śmierć w wypadku komunikacyjnym dra Zdebskiego i jego żony. Głośna sprawa Petrysa oskarżonego o plagiat i awanturnictwo… Kto zostaje przy życiu i na uczelni? Posłuszni wyrobnicy, intelektualne zera.
Jak odkrył dr Kapralski, organizacje masońskie stosują z upodobaniem techniki tzw. sprzęgania osób celem wywołania agresji wzajemnej lub celem wpływania na wzajemny popęd seksualny. Podsuwają „przeklętemu” naukowcowi jakiegoś wyjątkowo irytującego kolegę, który wykończy go nerwowo, lub atrakcyjną panienkę, która go ogłupi.
Doktor osobiście doświadczył metody zapachów wywołujących określone samopoczucie lub działających otępiająco w czasie prowadzenia zajęć ze studentami. Oni myśleli, że facet przysypia po nocnej balandze, a on był pod wpływem jakiegoś smrodu. Wrogie siły potrafią razić prądem elektrycznym – chyba w tym celu, żeby studenci mieli rozrywkę w czasie wykładu, obserwując odskakującego od tablicy wykładowcę.
Masoni są powiązani z producentami samochodów, ale tylko niektórych marek. Jeżeli masz samochód nie takiej marki jak trzeba, jeżeli tłumik lub inne części są niewłaściwego producenta, to Ci to znajdą i zniszczą, zmuszając do wymiany na model właściwy. Niepokornym zepsują układ hamulcowy.
Emitują też dźwięki wysokiej częstotliwości, które atakują mózg naukowca w czasie snu. Udają nawet głosy z zaświatów w celu doprowadzenia ofiary do zaburzeń psychicznych. Obrazu dopełniają dziwne zachowania poważnych ludzi. Pojawiają się nekrologi znanych osób w miejscach publicznych, a one potem znowu żyją. (…)” (NIE)
Jako komentarz do występów pani zajmującej urząd Rzecznika Praw Dziecka, niechaj posłuży fragment artykułu bpa Józefa Życińskiego “Między lękiem a absurdem” (Gość Niedzielny, 1.3.1997), który swego czasu komentował występy abpa Michalika, który straszył wiernych w swych kazaniach przed masonami jako wrogami Boga, Kościoła, rodziny i moralności. Bp Życiński pisał wówczas: “Koncentracja uwagi duszpasterskiej na tropieniu masonów bardzo często prowadzi do obsesyjnych podejrzeń, które jedynie ośmieszają tropicieli”.
Byłoby to wszystko śmieszne tylko dzieci szkoda…
Autor: Kamil Racewicz
18.04.2007