Głos w dyskusji na konferencji naukowej, zorganizowanej na ten temat przez Wielki Wschód Polski w dniu 5 Maja 6000 r. na Wschodzie Warszawy. Niniejszy tekst jest rozszerzoną wersją publikacji autora: “Wolnomularstwo, Kościół i polityka” (“Dziś”, “Ex Oriente Lux”, 2000)
Czy chcemy czy nie, jesteśmy wmanewrowywani w politykę, a więc trzeba zdobyć się na klarowność w tym zakresie, zwłaszcza że jak to dosadnie ujął przed wiekiem Stanisław Wyspiański – “musimy coś zrobić, co by od nas zależało”.
Dyspozycja:
I. Pojęcia
II. Porównanie
III. Uściślenia
IV. Refleksje
I. Pojęcia
Naturalnym punktem wyjścia dla naszych rozważań jest uprzytomnienie sobie znaczenia dwóch podstawowych pojęć, mianowicie polityki i masonerii.
Według Wielkiej Encyklopedii Powszechnej z lat 60-tych polityka pojmowana jest trojako:
– jako sztuka rządzenia państwem, co łączy się z pojęciem władz – jako sfera działalności społecznej związanej z dążeniem do lub utrzymaniem władzy w państwie;
– jako określony program lub kierunek takiej działalności.
Można więc powiedzieć, że politykę rozumie się:
– bądź jako teorię uprawiania władzy w państwie,
– bądź jako samą praktykę jej sprawowania.
Podobne rozróżnienie znajdujemy w słowniku filozoficznym Larousse’a z tych samych lat 60-tych, gdzie mowa jest o tymże w pierwszym sensie, polityka to wiedza teoretyczna lub doktryna dotycząca tego, jak rząd ma sprawować władzę, a w drugim wypadku to praktyka uprawiania władzy w państwie w myśl określonej doktryny. W dalszym wywodzie mówi się o tym, że filozofia polityki dąży do wyjaśnienia działań ludzkich w aspekcie historycznym i w skali państwa jako całości.
Innym nieco rozróżnieniem dotyczącym polityki mógłby być jej podział na strategię i taktykę z wyodrębnieniem w strategii w szczególności domeny ideologii jako warstwy czy poziomu najwyższego, zawierającego pewne ogólne zasady i długofalowe makrocele.
W wyniku przywołanych tutaj demarkacji wolno stwierdzić, że wszystkie one wskazują na potrzebę dostrzegania w polityce dwóch odrębnych zakresów znaczeniowych, mianowicie ideologii i praktyki, przy tym dodajmy – w obu tych dziedzinach szczególnie ceni się skuteczność działań.
Przejdźmy z kolei do bliższego uświadomienia sobie, czym jest masoneria, inaczej wolnomularstwo.
Już na wstępie wypadnie zauważyć, że jest ona ruchem bardzo zróżnicowanym i niejednorodnym. Jeśli idzie o współczesność, wygląda inaczej na przykład w Anglii, we Francji i w Niemczech, a i w Polsce działają dwie orientacje – liberalna i narodowa (regularna).
O całym współczesnym wolnomularstwie polskim można powiedzieć, że jest ono elitarnym ideowym ruchem filozoficzno-etycznym skupionym w na poły jawnych i autonomicznych stowarzyszeniach – lożach, praktykujących swoistą obrzędowość, która sięga pamięcią do zburzonej Świątyni Salomona, nawiązuje do pewnych wątków Nowego Testamentu z postaciami obu Janów na czele, odwołuje się do historii templariuszy, różokrzyżowców i średniowiecznych bractw muratorów katedr, pracuje w rycie francuskim lub szkockim. Obrzędowość ta wiąże emocjonalnie braci masońskich.
Wolnomularstwo polskie zrzesza przedstawicieli inteligencji, zróżnicowanych pod względem zawodowym, osoby, które – niezależnie od swoich przekonań światopoglądowych i wyborów politycznych – jednoczy umiłowanie pewnych wspólnych ogólnych wartości humanistycznych. Wyraża je najpełniej triada: Wolność – Równość – Braterstwo. Jeśli masoni biorą udział w życiu politycznym – oświadczył niedawno długoletni wielki mistrz Wielkiej Loży Narodowej Polski, Janusz Maciejewski (“Trybuna” z 31 marca 2000) – to tylko poza lożą, jako członkowie i działacze poszczególnych partii.
W imię tolerancji skupiamy w swoich gronach ludzi różnych poglądów, a w imię demokracji wymieniamy między sobą bez zacietrzewienia różne, nieraz sprzeczne opinie, aby zweryfikować je w świetle generalnych celów masonerii. W obediencji Wielkiego Wschodu Polski wspólnym celem długofalowym jest “rozszerzenie człowieczeństwa” jako braterstwa wolnych ludzi i narodów. Według Tadeusza Cegielskiego, w Polsce w okresie obecnej transformacji wolnomularstwo może być miejscem poszerzania wolności, podobnie jak to było w XVIII wieku w Anglii, a historyk polskiej masonerii, Ludwik Hass informuje, że są w niej ludzie o poglądach lewicowych i prawicowych, w partiach różnych opcji, jednak wyjąwszy partie i grupy ekstremalne. Dlatego uważa on, że wolnomularstwo może stać się forum, gdzie ludzie znajdą oparcie dla swoich poglądów. (“Przegląd” z 3 stycznia 2000).
Mówiąc o uczestnictwie masonów w polityce i wskazując na złożoność tego zjawiska, wielki mistrz WWP, Andrzej Nowicki oświadczył w wywiadzie przed dwoma laty (“Sukces” z kwietnia 1998 r.): – Jeśli amerykańscy prezydenci Wilson czy Roosevelt wpływali na losy świata, nie wynikało ta z bogactwa czy “tajemnych powiązań”, ale z ich wielkich wizji i demokratycznego mandatu wyborczego.
Dla pełnego obrazu podkreślmy dodatkowo, że ani w założeniach wolnomularstwa, ani też w naszej przysiędze nie występuje w ogóle słowo polityka.
Jest to wszakże masonerii wizerunek własny.
Jednak dla rozstrzygnięcia problemu “masoneria a polityka” i oczywiście po to, aby działać efektywnie, trzeba liczyć się także z masonerii wizerunkiem zewnętrznym. Ten zaś jest wprawdzie zróżnicowany zależnie od profilu światopoglądowego i politycznego danej grupy osób wyrażających opinie (od pozytywnego zaciekawienia tajemnicą i ceremoniałem aż po pana-Bublowe lub Stanisława Krajskiego inwektywy o żydokomunistyczną spiskowość), ale przeważnie jest to portret negatyw i nastawiony na wywołanie wrogości. Dlatego trudno zgodzić się dzisiaj z konkluzją Krzysztofa Wakara, zamykającą jego przegląd pt. “Obraz masonerii w prasie polskiej w latach 1993-1994” (“Ars Regia”,1997), że mianowicie: – Tematyka wolnomularska wzbudza duże zainteresowanie… Przeważnie jednak stosunek prasy jest życzliwy i w miarę obiektywny, chociaż istnieją środowiska, w których masoneria postrzegana jest negatywnie.
Dla ilustracji, jak dalece negatywnie, warto przytoczyć następujący końcowy passus z artykułu wspomnianego przed chwilą Stanisława Krajskiego: – Jesteśmy solą tej ziemi (mowa o katolikach – uwaga RR). To my mamy uczynić sobie ziemię poddaną i budować na niej królestwo Chrystusowe. Gdybyśmy to konsekwentnie i skuteczne robili, nie pisałbym dziś artykułu o polskich masonach, bo albo by ich w ogóle nie było, albo kryliby się w kanałach jak szczury, albo można by ich traktować tylko i wyłącznie jako zabawnych, nieszkodliwych dziwaków, którzy mogą sobie co najwyżej pomarzyć (“Nasz Dziennik” z 18-19 marca 2000).
Tak na marginesie, w związku z kierowanymi pod adresem masonerii zarzutami o żydokumunistyczne knowania, godzi się dla pikanterii wtrącić, że zarówno kręgi rabinackie, jak i partie komunistyczne potępiły wolnomularstwo. Te ostatnie uczyniły to, jak wiadomo, na IV-tym Kongresie Międzynarodówki Komunistycznej w 1922 roku, zabraniając komunistom przynależności do wolnomularstwa.
II. Porównanie
Dla naszych dalszych wywodów owocne będzie porównanie, jak na przestrzeni historii przedstawiał się i jak obecnie wygląda stosunek Kościoła Katolickiego i masonerii do polityki, a to dlatego, że obie te instytucje głoszą oficjalnie, iż były i są apolityczne. Weźmiemy tu pod uwagę właśnie Kościół Katolicki, a nie jakąś inną organizację religijną, ponieważ w naszym obszarze kulturowym odgrywa on “w tej kategorii” rolę kluczową. Nie znaczy to, że w przypadku sąsiadów Polski od Wschodu i Zachodu nie należałoby przyjrzeć się na tym miejscu pozycji Kościoła Prawosławnego bądź kościołów protestanckich.
Jakkolwiek na gruncie polskiej współczesności zapowiadane zestawienie zakrywa na porównywanie słonia i mrówki, okaże się, iż zabieg ten pozwoli wydobyć istotne prawidłowości.
Kościół Rzymski od zarania swoich dziejów uprawiał politykę nie tylko w sferze teorii (strategii, ale i praktyki /taktyki/, co ilustrują – pomijamy tutaj olbrzymie cywilizacyjne i kulturotwórcze zasługi Kościoła – takie, wzięte wybiórczo wydarzenia, jak Canossa /Grzegorz VII kontra Henryk IV – 1077 rok/, wyprawy krzyżowe /XI-XIII wiek/, krucjata wytępiająca albigensów /1209-1229/, wytracenie z wyjątkiem zbiegów do Szkocji Zakonu Templariuszy /spalenie Jacquesa de Molay w 1314 r./, cała Święta Inkwizycja /od 1215 roku aż do połowy XIX w./, nawracanie Indian, a obecnie – całkowicie zmieniając tonację – na przykład w Polsce wystąpienia większości biskupów z kardynałem Glempem i biskupem Gocłowskim na czele, jeśli nawet pominąć masowe nawoływanie z ambon i za pomocą kartek do określonego sposobu głosowania, nie mówiąc już o faszyzujących wyskokach prałata od Św. Brygidy, Jankowskiego.
Osobną kartę, w danym wypadku niejawną, stricte politycznej działalności Kościoła stanowi “Opus Dei”, wielotysięczna, nazywana pogardliwie przez jezuitów białą masonerią, niesłychanie wpływowa organizacja kryptokościelna, założona w 1928 roku przez księdza Josemaría Escrivá de Balaguer, beatyfikowanego notabene w 1992 roku przez Jana Pawła II. Dodajmy przy okazji, że obecny papież zawarł w swoim czasie nieoficjalne, choć powszechnie znane, przymierze polityczne z prezydentem USA R. Reaganem.
W przeciwieństwie do sygnalizowanej skrajnie politycznej działalności Kościoła Katolickiego, aktywność polityczna masonerii nie była w wymiarze historycznym ani tak spektakularna, ani tak bezwzględna w znaczeniu bezpośrednich wyniszczeń, chociaż zaciekli wrogowie wolnomularstwa przypisują mu (o czym nie wspomina zupełnie cytowana na początku WEP) perfidne międzynarodowe praktyki spiskujące w celu obalenia chrześcijańskiego i w ogóle ludzkiego ładu moralnego.
Natomiast większość publikacji w miarę obiektywnych poświęconych wolnomularstwu podnosi znaczącą, a niekiedy i wiodącą rolę nie tyle masonerii jako organizacji, co masonów jako myślących niezależnie ludzi wybitnych w dziele (jak to ujął w swojej “Księdze Zakazów” Mikołaj Kozakiewicz) przeobrażenia XVIII-wiecznych stowarzyszeń w nowoczesne partie polityczne. “Liberalne – pisał on – zwalczające nierówności feudalne, tolerancyjne światopoglądowo, a przy tym zakonspirowane i solidne loże masońskie przygotowały intelektualnie większość rewolucji, jakie miały wstrząsnąć Europą w końcu XVIII-ego wieku i przez cały wiek XIX”. Dorzućmy od siebie, że wolnomularze uformowali także konstytucję Stanów Zjednoczonych.
Równie wyraźnie jak Mikołaj Kozakiewicz kwalifikuje wpływy masońskie Janusz Maciejewski, stwierdzając: – Rewolucja francuska przejęła hasła wolności, braterstwa, równości i tolerancji właśnie od wolnomularstwa, choć sama daleka była od masonerii, niechętnej gwałtownym działaniom społecznym, ceniącej umiar i środki perswazji, nie zaś przemocy fizycznej. (“Trybuna” z 31 marca 2000).
Analogiczne modernizujące i narodowo-wyzwoleńcze wpływy masonerii czy raczej masonów można odnotować również w nowożytnych dziejach Polaki, żeby wspomnieć tylko relatywną nowoczesność Konstytucji 3 Maja i Manifestu Połanieckiego.
Zamiast przytaczać obszerne zagraniczne i rodzime rejestry eminentnych i prominentnych wolnomularzy, czynnych par excellence politycznie, trzeba zwrócić uwagę na znamienny fakt. Oto ludzie ci pochodzili z różnych, ba, wręcz wrogich sobie lub przeciwnych obozów i frontów. Wystarczy wskazać na wszystkich marszałków Napoleona oraz księcia Wellingtona i admirała Nelsona, tudzież głównodowodzącego Kutuzowa i wielu jego oficerów, a na współczesnej polskiej glebie na wspomnianą wcześniej odmienność profili masonerii liberalnej, skupionej w WWP i pomawianej o lewicowość, a z drugiej strony Wielkiej Loży Narodowej Polski, posądzanej o sympatie centro-prawicowe.
Może dlatego – na skutek tej różnolitości – mimo wymienionych przedtem osiągnięć w skali ideologicznej, wolnomularstwo, zwłaszcza dzisiaj u nas, jest słabe i nie wywiera znaczniejszego wpływu na życie polityczne i społeczne, jeśli nie brać pod uwagę (choć jest to krzywdzące) pewnego wkładu braci na niwie charytatywnej, a także na polu filozofii, literatury i publicystyki.
W obliczu ż tej naszej aktualnej słabości trzeba spojrzeć samokrytycznie także na przedmiot niniejszych rozważań. Czy aby nie jest tak, że nad tym, czy się jest czy też nie jest zaangażowanym politycznie warto zastanawiać się raczej wtedy, gdy się wywiera istotny wpływ polityczny?
Ale zapytajmy rezolutnie, czy można winić masonerię za to, że nie widać, aby uszlachetniała ona społeczeństwo, lub za to, że członkowie lóż masońskich należą do różnych opcji, skoro również katolicy walczyli i walczą po obu stronach wielu barykad i że także tak potężnej organizacji jak Kościół Katolicki nie udaje się temu zapobiec. Bierze snadź górę ułomność tzw. ludzkiej natury, nie mówiąc już o mnóstwie innych uwarunkowań.
Specyficzną piętą Achillesową, ale i siłą masonerii jest również swoisty splot rytuału i tajemniczości w połączeniu z obowiązującą w wolnomularstwie zasadą wzajemnego wspierania się braci, Wszakże owa obrzędowość, będąca łatwym przedmiotem ataków ze strony sił wrogich masonerii, stanowi jej cechę nader charakterystyczną.
Dzieci wdowy po legendarnym Hiramie cenią swoją symbolikę, swój trwający od 18. wieku rytuał, także swoje fascynujące i magnetyczne legendy. Są one bowiem nośnikiem przypowieści i moralitetów, które wspólnie z rytuałami przyczyniają się do wyciszenia namiętności i napięć zewnętrznego świata. To ważna dziedzina sacrum, oddzielająca od profanum Na zarzut, że to swoiste sacrum może zniechęcać do wolnomularstwa niektórych przychylnych mu skądinąd, lecz nastawionych racjonalistycznie, intelektualistów, wolnomularze odpowiadają, że obyczaje te wolno traktować liberalnie – jako pewne emocjonalne wiązadło i wewnętrzne spoiwo o tyle istotne, o ile sprzyja ono, a przecież sprzyja, wzajemnej łączności braci w imię wspólnych ideałów. To prawda, jest to pewien ukłon w stronę parapsychologii, ale czyż cywilizacja techniczna ma zawładnąć człowiekiem bez reszty?
Po ostatniej dygresji byłaby już pora na reasumpcję tego, z konieczności skrótowego przeglądu, skupionego na porównaniu stosunku dwóch instytucji – Kościoła Katolickiego i masonerii – do polityki. Niemniej obraz ten nie jest biało-czarny. Dlatego niezbędne są jeszcze przedtem pewne uzupełnienia i wyjaśnienia, które nazwaliśmy łącznie uściśleniami.
III. Uściślenia
Po pierwsze, jak to przyznaje Andrzej Nowicki, również w dziejach masonerii były ciemne karty. Obok takich zasłużonych polskich masonów, jak Kazimierz Pułaski, Henryk Dąbrowski, Józef Bem, Joachim Lelewel, czy Gabriel Narutowicz, znaleźli się wśród wolnomularzy ludzie niegodni, zdrajcy, targowiczanie (wywiad w „Sukcesie” z kwietnia 1998 r.).
Również w wymiarze międzynarodowym masoneria często ulegała pokusom władzy. Dotyczy to na przykład Francji i Anglii. I tak oto w okresie III Republiki (1871-1940), kiedy to Wielki Wschód Francji wywierał największy wpływ na życie polityczne, Loża inspirowała uchwalenie w 1905 r. ustaw o rozdziale Kościoła katolickiego od państwa i o zniesieniu lekcji religii w szkołach publicznych. Luc Nefontaine, autor rozprawy pt. „L’Eglise et la franc-maconnerie”- (Wyd. Mame, Paris), pisze między innymi, że Emilowi Combesowi z Wielkiego Wschodu Francji udało się uczynić ze swojej obediencji organizację polityczną, która rzeczywiście utożsamiała się z państwem. Combes, będąc przewodniczącym Najwyższej Rady Szkolnictwa, zamknął w 1904 roku 14 tys. szkół zakonnych spośród 16 tys. A z dalszych wywodów tegoż autora dowiadujemy się, że na początku 20. stulecia dochodzi do tajnego porozumienia między obediencją a republiką, w wyniku którego nastąpiła czystka wśród oficerów armii francuskiej na podstawie kartotek przysyłanych przez Wielki Wschód.
Złowieszczo, zdaniem Ewy Kerr, przedstawia się obecnie działalność masonów w Wielkiej Brytanii, co przejawia się – pisała w swoich „Relacjach” dla „Trybuny” (28 sierpnia 1998 r.) – w „dogadywaniu się” przedstawicieli opozycyjnych partii, aby razem można było załatwiać lukratywne interesy, takie jak przyznawanie firmom zaprzyjaźnionych masonów uprawnień do wykonawstwa robót publicznych czy zakup przez gminy określonych dóbr od znajomych biznesmenów, także masonów.
Osobna, szczególnie niechlubną kartę w dziejach wolnomularstwa włoskiego zapisała potężna loża masońska „Propaganda 2”, lepiej znana jako P2, której przewodził wielki mistrz Licio Gelli, zamieszany w głośny w swoim czasie krach watykańskiego Banco Ambrosiano. Przypomniano przy tej sposobności listę 121 wysokich prałatów wraz z datami ich zapisania się do wymienionych z nazw lóż. Z drugiej strony, nie możemy prezentować działalności politycznej Kościoła wyłącznie w ciemnych barwach.
Nie zajmujemy się tutaj religią jako taka, która stanowi doniosła domenę przeżyć i przekonań większości ludzi, stanowiąc dla nich ostoję egzystencji i źródło najwyższych wartości. Toteż w tym wymiarze trudno przecenić głęboko humanistyczna rolę Kościoła Katolickiego, zresztą wszelkiego autentycznego związku religijnego, jako instytucji organizującej życie duchowe ludzi wierzących.
Pozostaje jednak olbrzymia, a może nawet przemożna, dziedzina doczesnych – społecznych, a w tym i politycznych – oddziaływań Kościoła. Nas interesują te ostatnie. Dotykaliśmy ich w dotychczasowych wywodach, ale jednostronnie, zasugerowani narzucającym się na pierwsze wejrzenie, tradycyjnie nieprzyjaznym masonerii stereotypem stosunku do niej przedstawicieli Kościoła katolickiego w Polsce, łącznie z większością jego hierarchów.
Trzeba odnotować jednak także inny punkt widzenia, wypowiadany przez brata z Wielkiej Loży Narodowej Polski, Janusza Maciejewskiego. Stwierdza on mianowicie, że dzisiejszy Kościół katolicki w Polsce jest zupełnie inny, niż przedwojenny, że na czele powojennego Kościoła stali tacy ludzie, jak Wyszyński, Wojtyła, Kominek – otwarci na problemy społeczne, wyczuwający ducha ekumenizmu („Trybuna” 31.03.br.).
W tym kontekście specjalnej wymowy nabiera fakt, iż Jan Paweł II błogosławił nie tylko Lecha Wałęsę i Mariana Krzaklewskiego, ale kontaktował się także z Wojciechem Jaruzelskim, a ostatnio – i to wielokrotnie – z Aleksandrem Kwaśniewskim, który określa obecnego papieża jako człowieka najgłębiej zaangażowanego zarówno w proces godzenia skłóconych narodów, jak i jednoczenia Europy.
W związku z trzecią bodaj pielgrzymką Jana Pawła II do portugalskiej Fatimy warto wskazać na niewątpliwie pozytywną rolę, jaką odegrała dyplomacja watykańska w czasie tzw. kryzysu kubańskiego w 1962 r. Jak wiadomo światu groziło wówczas zupełnie realne niebezpieczeństwo atomowej zagłady. I oto wtedy Watykan miał tajnymi kanałami przekazać ówczesnym przywódcom dwóch przeciwstawnych bloków treść ujawnionego dopiero dziś tzw. trzeciego objawienia Matki Bożej Fatimskiej trójce pastuszków, z których dwoje zostało ostatnio beatyfikowanych. Wprawdzie Stolica Apostolska nie potwierdzała dotąd oficjalnie owej misji, ale też jej nigdy nie zdementowała. Chodziło (pisze J. Ikonowicz w “Przeglądzie” z 8.5.2000.) o uczynienie ówczesnych szefów dwóch supermocarstw bardziej skłonnych do kompromisu.
Należy także skonstatować, że stosunek Kurii Rzymskiej do wolnomularstwa ulega na przestrzeni czasu istotnej ewolucji, od licznych bulli potępiających, począwszy od ekskomuniki Klemensa XII z roku 1738, a na niedawnych, względnie łagodnych, listach kardynała Ratzingera kończąc. Biskupi polscy są jednak w tej mierze szczególnie dogmatyczni i surowiej od Ratzingera interpretują prawo kanoniczne.
W konkluzji można stwierdzi, że obie instytucje, mimo iż głosiły i deklarują dalej apolityczność, w rzeczywistości nie są wcale wolne od udziału w polityce. Jednakże zaangażowanie to było i jest wyraźnie różne. Podczas gdy Kościół oficjalnie obwieszczał swoje stanowisko i ferował wyroki, dopilnowując zarazem ich wykonania, masoneria, jako instytucja, pozostawała w cieniu, choć bynajmniej nie zawsze, a jej członkowie, przeważnie ludzie mający coś do powiedzenia, nierzadko wręcz wybitni, działali zazwyczaj dyskretnie i nie w cieniu organizacji, lecz raczej na własną rękę, skupiając się w dodatku, choć znów nie wszyscy, na filozofii i legislacji. A zatem kiedy Kościół uczestniczył w polityce, nie tylko w teorii ale i w praktyce, wolnomularstwo było w niej aktywne przeważnie niejawnie i pośrednio, to jest poprzez swoich ludzi, a do tego głównie w sferze teorii.
IV. Refleksje
Czas na wnioski, które by dostarczyły odpowiedzi nie tylko na dylemat, jak mamy rozumieć zasadę apolityczności masonerii, ale i na temat, co wynika na przyszłość z proponowanej interpretacji tej zasady.
Po pierwsze trzeba pogodzić się z bezspornym faktem, że w ciągu dziejów wolnomularze ingerowali w politykę.
Po drugie należy powtórzyć, iż wpływ ten z reguły nie miał charakteru bezpośredniego, jawnego i instytucjonalnego, lecz że było to głównie, jakkolwiek nie wyłącznie, działanie pośrednie, dyskretne i osobowe. Przy tym dotyczyło zazwyczaj płaszczyzny ideologicznej.
Po trzecie, jeśli masoneria pragnie w miarę skutecznie realizować swoje cele, powinna czerpać nauki z własnej postępowej przeszłości, szczególnie wyraźnej właśnie w wymiarze teleologicznym, teoretycznym.
Po czwarte, trzeba kultywować częściową przynajmniej sekretność oraz charakterystyczną obrzędowość, mimo iż oba te elementy przedstawiają sobą łatwy obiekt do napaści na wolnomularstwo jako takie. Nie dać się rozbroić a pielęgnować dlatego, że są one urokliwe i stanowią jego istotny i silny wyróżnik, który łączy symbolicznie i uczuciowo obecne pokolenie masonów ze wszystkimi poprzednikami.
Po piąte, będąc aliansem stowarzyszeń ludzi myślących niezależnie i związanych wspólnymi uniwersalnymi ideałami wolności, równości i braterstwa, masoneria jest z natury swojej organizacją i ruchem poza- i ponadpartyjnym i w tym sensie była i powinna pozostać apolityczna.
Jednakże – po szóste – wolnomularstwo głosi i pragnie wcielać w życie kongenialną ze swoimi najwyższymi pryncypiami zasadę tolerancji. Dlatego dopuszcza do uczestnictwa w swoich pracach osoby nie tylko różnych opcji politycznych, ale i należące do różnych partii, oczekując jedynie, aby to ich członkostwo było w zgodzie z masońskimi ideałami.
Stąd też po siódme, akceptując dotychczasowy stan faktyczny, trzeba otwarcie opowiedzieć się za liberalną formułą pragmatyczną, iż będąc apolityczną jako całość, instytucjonalnie, masoneria sankcjonuje jednocześnie polityczną działalność braci wolnomularzy w ramach organizacji, do których należą, skoro udział w nich umożliwia im pełniejszą, ich zdaniem, realizację naszych idei. Dotyczy to zwłaszcza sfery ideologii. Wbrew pozorom nie mamy tu do czynienia z żadną sprzecznością ani sofistyką. Wszak przysięga masońska obliguje braci do szerzenia wszędzie, a więc bynajmniej nie tylko wobec siebie samych, ducha tolerancji. W obediencji WWP zalecenie to odczytuje się szerzej, jako wymóg demokratyzmu.
Po ósme, niekoniecznie ujawniając swoje masońskie członkostwo, wszyscy bracia, ale każdy z osobna, powinni wzmóc i starać się doskonalić swoją pracę profesjonalną, a osobliwie pisarską i publicystyczną humanistyczną, propagując ideały masońskie. Przy tym mogą oni i powinni czynić to także, choć nie wyłącznie, w łonie tych organizacji politycznych i stowarzyszeń społecznych, w których uczestniczą, byleby one same nie łamały owych idei.
Po dziewiąte, oddzielnego zaakcentowania wymaga rola osobistego poszczególnych braci przykładu i własnych postaw życiowych, objawiających tyleż tolerancję, co i własne zaangażowanie na rzecz demokracji. I to niezależnie od tego, czy nasze otoczenie wie czy też nie (a jeśli wie, to tym bardziej), że jesteśmy wolnomularzami.
Po dziesiąte, opowiadając się w życiu politycznym, a szerzej społecznym po stronie demokracji i tolerancji, bracia powinni jednocześnie w ramach instytucji i stowarzyszeń, w których działają, oponować jawnie krytycznie wszędzie tam i wtedy, gdzie i kiedy spotykają się wewnątrz nich a także poza nimi, z jakimikolwiek przejawami sprzecznymi z duchem humanizmu i braterstwa.
W związku z tezą dziesiątą wyłania się jednak pytanie, czy choćby rzadko, ale przecież czasami, mianowicie w sytuacji, gdy jesteśmy wszyscy pewnym zjawiskiem szczególnie zaniepokojeni, nie powinniśmy jako instytucja – mimo iż możemy się liczyć z niekoniecznie przychylną reakcją środowisk nam nieprzychylnych – przejść od programowego milczenia w sprawach politycznych do jednoznacznego oświadczenia. Nie mam tu na myśli bredni różnych antymasońskich paszkwilantów gatunku Bubla, ponieważ byłoby to poniżej naszej godności. Ani nawet ewentualności oficjalnego protestu przeciw przekłamaniu przez Kościół Katolicki pierwotnie deistycznej koncepcji wzniesienia dziękczynnej Świątyni Opatrzności w sensie Świątyni Narodu jako sanktuarium wyłącznie katolickiego z lokalizacją w Wilanowie. Ale czy na przykład jako całość, oczywiście jeżeli będziemy jednomyślni, nie należałoby zająć określonego stanowiska w odniesieniu do kierunku rozwoju szkolnictwa wyższego w Polsce, a jeszcze szerzej – w sprawie zagrożeń oświaty i kultury?
Po jedenaste – co mogłoby być zadaniem długodystansowym – wypadałoby wspierać a może nawet powoływać specjalne instytucje, zwłaszcza o charakterze publikatorów, które by intensyfikowały promocję naszych idei, a przede wszystkim szerzyły rzetelną informację o celach wolnomularstwa. Ucieleśnieniem, oczywiście w wąskim zakresie, pomysłu zabierania publicznie głosu przez wolnomularstwo w kwestiach fundamentalnych byłaby oficjalna inauguracja także w Polsce działalności antyfaszystowskiego stowarzyszenia pod nazwą “Pamięć i Czujność”.
Po dwunaste, należałoby zadbać i to jak najrychlej, o budowę platformy porozumienia między dwoma odrębnymi, ale przecież nie przeciwstawnymi w pryncypiach – nurtami polskiego wolnomularstwa: liberalnym i narodowym inaczej regularnym. Dobrym zaczątkiem takiej współpracy mogłoby być podjęcie wspólnego zespołowego opracowania zwartej syntetycznej publikacji poświęconej dziejom polskiej masonerii na tle powszechnej historii wolnomularstwa.
Wreszcie punkt trzynasty i doprawdy najważniejszy, bo prospektywny. Nie wystarczy, abyśmy wyjaśnili sobie, jak w świetle naszych własnych masońskich doświadczeń należy widzieć relację masonerii wobec polityki, ale głównie abyśmy powiedzieli sobie, co nowego możemy zaproponować społeczeństwu i rządzącym, aby żyło się nam wszystkim jeśli nie lepiej, to przynajmniej godnie. Jednakże byłby to już ambitny postulat i temat na osobną generalną dyskusję. Dyskusję, która zapoczątkowałaby zbiorowe i ustawiczne myślenie o tym, co zrobić, aby Wolność, Równość i Braterstwo nie pozostawały wciąż przeważnie szlachetną utopią.
W konkluzji, zbierając wszystko to, co się rzekło, trzeba uświadomić sobie wyraźnie, że współczesna masoneria polska nie może i nie powinna stronić programowo od polityki, ponieważ bez rozsądnego w niej udziału nie było i nie będzie można urzeczywistniać naszych szczytnych ideałów.
Ten rozumny udział oznacza instytucjonalne niezaangażowanie przy jednoczesnej podpowiedzi adresowanej do wszystkich braci, aby czynnie, choć dyskretnie, działali każdy wedle swoich kompetencji zawodowych i możliwości organizacyjnych w ramach demokratycznego pluralizmu na rzecz rozwoju w relacjach społecznych i w państwie człowieczeństwa, pojmowanego w duchu naszego XIX-wiecznego filozofa i brata, Bronisława Trentowskiego (“Die Freimaurerei…”, str. 187). Tylko tym sposobem będziemy mogli przenieść nasze masońskie światła w Siódme Tysiąclecie.
A zatem sumując najkrócej: – Stosunek wolnomularstwa do polityki proponuje się rozumieć jako nieinstytucjonalny demokratyzm.
Autor: Ryszard Radwiłowicz
12.01.2006.