Karol Wojciechowski
.
Czym się różni wolnomularski rytuał od rytu? Czy można mówić o rycie masońskim już w pierwszych trzech stopniach, czy też rozpoczyna się on dopiero od 4 szczebla?
W terminologii wolnomularskiej bardzo często pojawia się problem zakresu definicji słowa „ryt”. Nie jest do końca jasne, czy pojęcie to winno być używane wyłącznie wobec stopni wyższych (od 4 stopnia w górę) jak ma to miejsce przede wszystkim w krajach anglosaskich i po części niemieckojęzycznych, bądź też czy o konkretnym rycie można mówić już od poziomu loży symbolicznej, jak przyjęło się to głównie u większości europejskich obediencji oraz tych zakonów masońskich, które się do tej tradycji odwołują?
Przed przystąpieniem do dalszych rozważań, konieczne jest wpierw wyjaśnienie takich terminów jak „ryt” czy „rytuał”. Bazując na informacjach podanych na polskiej wikipedii, encyklopedii Onet oraz „Słowniku współczesnego języka polskiego”, można oba pojęcia zdefiniować następująco:
„Ryt lub Obrządek” to ustalony, zebrany, ujednolicony, usystematyzowany, powszechnie przyjęty i często spisany, sposób sprawowania obrzędowości, system lub zbiór rytuałów, stanowiący odzwierciedlenie doktryny lub ideologii grupy, która go stosuje, a niekiedy związany również z zagadnieniem jej organizacji.
„Rytuał lub Ceremoniał” to specyficzny dla danej kultury symbolicznej, często utrwalony tradycją, powtarzalny zespół stałych czynności obrzędowych, wykonywanych dla osiągnięcia pożądanego skutku i mających określony sens.
Podane powyżej profańskie definicje rytu i rytuału, choć są prawidłowe, to jednak nie oddają jednak w całości tego, czym jest ryt i rytuał w masonerii. Wspomnieć należy, iż u samych początków wolnomularstwa (koniec XVII w./1 poł. XVIII w.) rytuał traktowano jako synonim rytu: używano nawet określeń typu “ryt ucznia”, “ryt czeladnika”, a nawet “ryt poruszania się w loży”. Nieco później, począwszy od poł. XVIII w., sytuacja uległa zmianie. Rytem zaczęto nazywać grupy stopni wyższych, powiązanych ze sobą hierarchicznie i stosujących właściwy sobie ceremoniał. Te stopnie wyższe posiadały zwykle niezależną władzę w postaci np. Wielkiej Rady, Wielkiej Kapituły, Kolegium itp. Stąd też popularnie przyjęło się określenie rytu nie tylko jako zgrupowania różnych, powiązanych ze sobą rytuałów stopni wyższych, ale również jednostki organizacyjnej, która je praktykowała i posiadała swój własny, odrębny od Wielkiej Loży zarząd.
Rytuał z kolei stał się niczym innym jak określeniem zbiorów ceremonii adoptowanych przez dany ryt stopni wyższych lub przez lożę błękitną. W ten sposób ceremonie stosowane w danym rycie wyróżniają go spośród innych i decydują o jego odmienności, choć zdarza się, że w ramach jednego rytu mogą istnieć znaczne różnice w rytuale, a nawet w nazwach stopni. Przyczyna takiego stanu rzeczy leży w uwarunkowaniach historycznych danego kraju, w którym dany ryt i rytuał są praktykowane. Ciekawostką jest też fakt, że samo określenie “rytuał” w odniesieniu do ceremonii praktykowanych w wolnomularskich warsztatach zostało po raz pierwszy użyte nie w oficjalnych publikacjach lożowych, lecz w antymasońskich pamfletach.
Mimo to wciąż można spotkać się z zamiennym używaniem określeń “ryt” i “rytuał,” jak również określaniem lóż błękitnych jako pracujących w danym rycie – ma to miejsce zwłaszcza w masonerii europejskiej (znacznie mniej liczebnej w porównaniu z wolnomularstwem krajów anglosaskich). Wyjaśnienie tej sytuacji jest bardzo proste: przede wszystkim powszechnie przyjęło się tam określenie “ryt” jako występujące w dwóch znaczeniach – w sensie obrzędowym i w sensie organizacyjnym. Dla stopni błękitnych (1-3) jeśli używane jest słowo “ryt”, to oznacza wyłącznie nazwę stosowanego obrządku, czyli sposobu, w jaki prowadzi się prace rytualne – używane słowa, gesty, ustawienia w loży itp. Różne loże pracujące w różnych rytuałach, lecz pod względem organizacyjnym podlegają pod Wielką Lożę, a nie pod konkretną obediencję stopni wyższych, choć nazwa stosowanego rytu/rytuału może być dokładnie taka sama. W stopniach wyższych jednak sytuacja jest już inna, bowiem tam posługuje się słowem “ryt” w obydwu znaczeniach: administracyjnym (np. jednostka organizacyjna pn. Ryt Szkocki Dawny i Uznany), jak i oznaczającym zestaw ceremonii/rytuałów. Stopnie te pracują według rytuału posiadającego określoną nazwę, lecz podlegają pod niezależną od Wielkiej Loży organizację.
Z kolei powiedzenie, że loża symboliczna pracuje w rycie X oznacza zatem pewien skrót myślowy i wynika m.in. z tego, że twórcy danego rytu stopni wyższych zwykle opracowali też specjalny rytuał dla warsztatów błękitnych, często z myślą o jedności i spójności rytuałów na wszystkich szczeblach rytu (w praktyce jednak rytuał ten był daleki od dawnych ceremoniałów świętojańskich, mających swój rodowód w starych Konstytucjach Gotyckich). Stąd też dana Wielka Loża może używać takiego świętojańskiego rytuału X nawet wówczas, kiedy ryt stopni wyższych o tej samej nazwie na administrowanym przez nią terenie nie istnieje. Również sytuacja odwiedzin na polu szczebli świętojańskich nieco inaczej się też przedstawia niż w stopniach wyższych, bo o ile nie ma ograniczeń zwykle w wizytowaniu się członków lóż błękitnych pracujących w różnych rytuałach, ale istniejących w ramach tej samej Wielkiej Loży lub obediencji utrzymującej z nią stosunki, o tyle w przypadku organizacji zarządzającej rytami stopni wyższych rzecz ma się inaczej. Wstęp do takich placówek mają tylko i wyłącznie członkowie rytu, w których te “wyższe loże” pracują, ewentualnie członkowie innych rytów, z którymi zawarto odpowiednie porozumienia (tzw. konwenanty) na wzajemne odwiedziny w korespondujących ze sobą stopniach (np. w Szwajcarii posiadacz stopnia 4 obrządku szkockiego rektyfikowanego może odwiedzać kapitułę 18 stopnia rytu szkockiego dawnego i uznanego). Swoboda wizyt, nawet pomiędzy regularnymi wolnomularzami będącymi członkami różnych rytów wyższych stopni, jest tu więc dużo bardziej ograniczona. Warto zaraz podkreślić, że w historii wolnomularstwa występowały również przypadki, kiedy organizacje stopni wyższych zarządzały większą liczbą rytów. Taka sytuacja miała przez długi czas miejsce w środowisku Wielkiego Wschodu Francji.
Generalnie jednak wśród przedstawicieli lóż anglosaskich, przywykłych do precyzyjnego rozdziału określeń “ryt” i “rytuał”, nazw rytuału loży błękitnej od rytu stopni wyższych, ww. skróty myślowe, używane w Europie, budzą często dość zdecydowany sprzeciw. Spróbujmy jednak rozważyć, czy stosowanie tego typu skrótów myślowych (wspólnych nazw dla obrządków lóż błękitnych i stopni wyższych) nie jest w pewnych przypadkach uzasadnione. Konieczne będzie jednak przyjrzenie się tradycjom masońskim poszczególnych krajów i ich historii.
* * *
Nie ma wątpliwości, że każdy niemal ryt masoński traktuje trzy stopnie symboliczne jako swoją bazę, jako swoisty punkt wyjścia, od którego wywodzi swoją naukę. Jednakże nie ma już zgody co do tego, kiedy można mówić o świętojańskim rytuale jako części całego obrządku. Przede wszystkim uzależnione jest to od stopnia integralności organizacyjnej i obrzędowej stopni symbolicznych z wyższymi. Podkreślić należy, iż silne zróżnicowanie ceremoniału występuje nie tylko w poszczególnych systemach stopni wyższych, ale także na poziomie „błękitnym”. Przyczyną takiego stanu rzeczy leży głównie w czerpaniu z różnorodnych tradycji masońskich, ale też dodatkowo może ona wynikać z zamierzonej aranżacji wątków stopni symbolicznych w taki sposób, aby łatwiej byłoby je wyjaśnić na piętrach stopni wyższych, zwłaszcza gdy członkowie określonego systemu stopni wyższych opanowali pewną ilość lóż błękitnych i podjęli zamiar reformy ich rytuału w duchu umożliwiającym lepsze zrozumienie rytu na dalszych szczeblach. Ten ostatni sposób jest metodą, którą określiłbym jako “pewien wpływ konkretnej tradycji stopni wyższych na stopnie symboliczne, polegający nie tyle na wtłaczaniu wyższej symboliki i interpretacji do loży błękitnej (było by to niezgodne z zasadami), co na zamierzonym i czasem dość subiektywnym opracowaniu świętojańskiego ceremoniału, jego symboliki, dobraniu wystroju świątyni i ubiorów w taki sposób, aby łatwiej i harmonijniej dały się jego poszczególne elementy wyjaśnić i rozwinąć na wyższych piętrach obrządku”. Tego typu wpływ ten może osiągać różne formy: od silnego do zupełnie luźnego. Oprócz tego istnieć mogą jeszcze inne, bardzo zróżnicowane sposoby wzajemnego oddziaływania, których ze względu na duży stopień złożoności nie będę jednak omawiał.
Niezwykle natomiast ważne jest to, że istnieją również przypadki zupełnej niezależności. Ta ostatnia ma miejsce przede wszystkim w obediencjach wolnomularskich pracujących według zasad masonerii anglosaskiej, jak również np. w lożach niemieckojęzycznych stosujących ‘staroangielski’ rytuał Schrödera i pokrewne formy obrzędowości AFAM. W takim układzie loża błękitna jest całkowicie i bezdyskusyjnie oddzielona od stopni wyższych, nazywanych rytem, i nie tylko w formie organizacyjnej. Wówczas absolutnie nie jest właściwe kojarzenie rytuału świętojańskiego z konkretnym obrządkiem stopni wyższych, zaś dominującym staje się pogląd, że ryt zaczyna się od stopnia 4 wzwyż. Tak więc loże masonerii brytyjskiej (UGLE) pracować będą według stylu obrzędowości nazywanym przez siebie ’emulation’ czyli ‘współzawodnictwo’, który stanowi rodzaj kompromisu między starymi rytuałami masonerii ‘Antients’ (Wielka Loża Starych Praw) a masonerii ‘Moderns’ (Wielka Loża Londynu). Jak podkreślają Anglicy ’emulacja’ to nie jest ryt, lecz rytuał albo lepiej: style obrzędowości (nie ma jednolitości, istnieje wiele form) właściwe lożom świętojańskim. Podobnie rzecz ma się w USA, gdzie tamtejsze wolnomularstwo błękitne, zwane „Antient Craft Masonry”, pracuje głównie według zasad obrzędowości masonerii ‘Antients’ i rytuału lóż York, ale w żadnym razie nie używa tej nazwy na określenie swego ceremoniału. Loże błękitne są zupełnie niezależne tradycją i nazwą, a wolnomularze, którzy doń należą mogą kontynuować swoją ścieżkę masońskiej edukacji w konkretnych rytach stopni wyższych takich jak York czy ryt szkocki dawny i uznany. Takie podejście – jak wspomniano – charakteryzuje masonerię w krajach, gdzie żywa jest tradycja anglosaska, a więc będzie to nie tylko Anglia czy USA, ale też Irlandia, Walia, Szkocja, Australia, Nowa Zelandia, jak również niektóre obediencje europejskie np. Wielka Loża Regularna Włoch czy Wielka Loża Legalna Portugalii.
Mówienie o rytuale loży błękitnej jako rzeczy całkowicie niezależnej od konkretnego rytu nie jest natomiast – o czym była już mowa – tak oczywiste w większości krajów Europy i w tych obediencjach pozaeuropejskich, które się z tej tradycji wywodzą. Kiedy zajrzymy na strony różnorodnych kontynentalnych Wielkich Lóż i Wielkich Wschodów, możemy zdziwić się, że tam jest mowa już o rytach począwszy od warsztatów błękitnych. Dana loża wymieniana jest jako przynależna do konkretnego rytu, a w ramach obediencji praktykuje się trzy formalnie podstawowe stopnie błękitne, które jednakże posiadają określony zespół cech pozwalających ich od siebie odróżnić i przydzielić nawet do tradycji danego rytu. Tak jest niemal w całym nurcie liberalnym męskim, związanym głównie z Wielkim Wschodem Francji, ale także w Memphis-Misraim czy też obediencjach mieszanych i kobiecych. Co ważne tego typu podejście – o czym możemy się przekonać klikając na poniższe odnośniki – znajdziemy również w wielu obediencjach europejskich powiązanych z UGLE, do których można zaliczyć m.in. Wielką Lożę Hiszpanii, Wielką Lożę Regularną Belgii, Wielką Lożę Szwajcarską „Alpina”, Wielką Lożę Narodową Francuską czy przede wszystkim zakony wolnomularskie rytu szwedzkiego. Zaś wśród obediencji południowoamerykańskich dobry przykład stanowi Wielki Wschód Brazylii, który zresztą ma czysto europejskie korzenie. Sytuacja ta znajduje odzwierciedlenie w sklepach z regaliami masońskimi: w przypadku Europy – odwrotnie niż np. w Stanach Zjednoczonych Ameryki – można zakupić fartuszki dla lóż symbolicznych (od ucznia do mistrza), które oznaczone są nazwą konkretnego rytu.
Wszystko wskazuje więc na to, że można mówić o tradycji danego rytu, która nawet pomimo odrębności organizacyjnej odzwierciedla się zarówno w stopniach świętojańskich, jak i na wyższych szczeblach. Dla przykładu znane w Europie, a niemalże nie występujące w krajach anglosaskich stopnie błękitne rytu szkockiego dawnego i uznanego, które zostały ostatecznie dopracowane w XIX w. przez członków Rady Najwyższej Francji, mają swój określony wyróżnik. Są nim przede wszystkim: czerwono obramowane fartuszki mistrzów, nazwy urzędników oraz specyficzny system podróży inicjacyjnych (cztery żywioły), jak i określony zespół czynności rytualnych przy otwarciu loży wykonywanych przez mistrza ceremonii i eksperta. Jako ciekawostkę należy podać, że stopnie błękitne OSDiU stanowią rodzaj mieszanki między dawną tradycją świętojańską York a rytuałem francuskim. Zetknięcie się tych dwóch, niejako przeciwstawnych sobie tradycji miało miejsce w USA, kiedy to francuscy emigranci przywieźli ze sobą europejskie obrządki masońskie, które następnie uległy wpływom rytuałów ‘Antients’ lóż amerykańskich. Powrót rytu do Europy spowodował małe rozejście dróg i tak jedno loże błękitne pozostały przy anglosasko-francuskiej równowadze, inne zaś rozwinęły jeszcze wątki francuskie kosztem amerykańskich, by w ten sposób wprawić w zakłopotanie niejednego badacza, zastanawiającego się, z jakim rytuałem mamy w końcu do czynienia. Zainteresowanym szerzej tą problematyką polecam następujące artykuły: „Les Grades bleus du REAA. Genese et Developpements” ; „Les premiers rituels des grades symboliques du REAA” ; „Les auteurs des rituels bleus du REAA” .
Poza tym bardzo łatwo można odnaleźć cechy charakterystyczne lóż błękitnych tradycji rytu szkockiego rektyfikowanego np. maksymy wzięte ze Ścisłej Obserwy oraz bardzo specyficzny system trzech podróży w stopniu czeladnika zaczerpnięty z rytuału lóż błękitnych systemu martynistycznego „Elu-Cohen” (Wybrani Kapłani). Z kolei obrządek egipski w różnych swych formach wprowadza do podróży inicjacyjnych wątki znane z religii misteryjnych i hermetyzmu, które są potem jeszcze rozwijane na stopniach wyższych. Rytuał francuski nawet w wersji tradycyjnej charakteryzuje się znacznie mniejszym od lóż anglosaskich nasyceniem obrządku wątkami stricte religijnymi, posiada charakterystyczną strukturę urzędów lożowych (ekspert, brat straszny, dozorcy na zachodzie) – odmienną od warsztatów angloamerykańskich, również inaczej usytuowane są trzy świeczniki wokół kobierca, inne są kroki wejścia, ustawienie dwóch kolumn przy bramie świątyni. Jego tradycja zresztą wywarła wielki wpływ na inne ryty europejskie np. ryt szwedzki, który z kolei charakteryzuje się silnym wpływem heraldyki już na stopnie świętojańskie. W loży błękitnej tegoż systemu nie używa się w zasadzie narzędzi budowlanych, podczas prac na otwartej Biblii leży tylko szpada, a na ścianie zawieszony jest krzyż templariuszy. Poza tym niczym w Ścisłej Obserwie, z której zresztą ryt szwedzki pochodzi, wolnomularz niejako staje się rycerzem już od najniższego szczebla, kiedy to po procesie inicjacji otrzymuje miecz. Podobnie rzecz ma się w rytuale świętojańskim Wielkiej Loży „Trzech Globów”, gdzie – jak u Szwedów – mamy do czynienia z heksagramem na pierwszych dwóch stopniach, a kolumny “J” i “B” nie stoją wewnątrz świątyni, lecz umieszczone są wyłącznie na lożowym kobiercu.
Przedstawione powyżej przykłady pozwalają wysnuć wniosek, iż jak najbardziej można mówić tu o konkretnym rycie lub przynajmniej o związanej z nim tradycji pozwalającej przyporządkować do niej dany rytuał świętojański. Należy jednak nadmienić, iż wiele zależy tu od samej loży. Ponieważ ortodoksyjność obrzędowa nie zawsze ma miejsce, łatwo przewidzieć sytuację, kiedy obrzędowość danej tradycji zostaje zmodyfikowana bądź wzbogacona cechami innej tradycji. Następuje wówczas przysłowiowe “pomieszanie z poplątaniem” i trudno znaleźć właściwą nazwę lub określnik. Jakkolwiek rzecz się ma ów wyraźny związek pomiędzy konkretnym rytuałem loży błękitnej a rytem stopni wyższych można przedstawić w trzech podstawowych relacjach:
Związek istnieje, ale jest bardzo luźny i nawet jeżeli dana loża błękitna przyznaje się do konkretnej tradycji, bądź też posiada pewne wyraźne cechy pozwalające ją do niej przyporządkować, nie ma to znaczenia w kwestii dalszego rozwoju adepta na stopniach wyższych, gdyż rodzaj obrzędowości praktykowanej przez jego warsztat nie stanowi w zasadzie ani atutu ani przeszkody do przystąpienia do jakiegokolwiek rytu stopni wyższych. Za bardzo dobry przykład mogą służyć tutaj rytuał błękitny szkocki dawny i uznany, tradycyjny rytuał francuski nowoczesny, no i oczywiście York.
Istniejący związek między symboliką stopni świętojańskich a wyższych jest silny, ale również nie stanowi to raczej przeszkody dla przyjęcia do konkretnego rytu związanego z inną tradycją. Taka sytuacja ma miejsce przede wszystkim w przypadku rytów egipskich Memphis i Misraim oraz rytu szkockiego rektyfikowanego, przy czym – co należy podkreślić – obrządki egipskie w stopniach symbolicznych cechują się bardzo dużym pluralizmem, natomiast obrządek rektyfikowany jest o wiele bardziej skonkretyzowany i możliwość reformy i wprowadzania zmian jest tu znacznie ograniczona. Mimo to, aby zostać przyjętym do wyższych komórek organizacyjnych rytu w zasadzie nie jest konieczne bycie członkiem loży symbolicznej, która przyznaje się do związku z danym rytem.
Istnieje pełna integracja i bardzo silny wpływ wyższych stopni na strukturę świętojańską. W zasadzie nie jest możliwe przyjęcie do wyższych stopni rytu, jeśli nie jest się członkiem warsztatu błękitnego, ściśle powiązanego – symbolicznie i organizacyjnie – z tą tradycją. Za bardzo dobry przykład może tu służyć historyczna już masoneria Ścisłej Obserwy, a współcześnie ryt szwedzki oraz pruski system ‘szczebli poznania’ Wielkiej Loży „Trzech Globów”. Wszelkie komórki zarządzające poszczególnymi piętrami stopni w takim przypadku zwykle nie są niezależne, lecz wchodzą w skład jednej struktury nadrzędnej.
Warto zauważyć, iż w przytoczonej na wstępie definicji rytu mowa jest także o sprawach organizacyjnych. Na tej podstawie można również scharakteryzować następujące przypadki:
Istnieją dwa piętra: Wielka Loża lub Wielki Wschód, obejmujące stopnie symboliczne, oraz – oddzielnie – zakon lub grupy zakonów stopni wyższych bądź pobocznych. Ryt jest niezależny zupełnie i obejmuje tylko stopnie dodatkowe, a warsztaty błękitne nie przyznają się do konkretnej tradycji rytu (vide: casus anglosaski).
Organizacyjnie rzecz ma się identycznie jak powyżej, z tą tylko różnicą, że loże błękitne działające w ramach swych obediencji trzystopniowych przyznają się do konkretnej tradycji np. rytu szkockiego dawnego i uznanego, czego najlepszym przykładem jest paryska loża „Kopernik” (GLNF), mająca nazwę tego obrządku wypisaną na swych dyplomach i okólnikach. Niekiedy – co trzeba zaznaczyć – owo przyznawanie się ma charakter niejako warunkowy i naznaczone jest pewnym dystansem.
Obrządek stanowi jednolitą organizację. W nurcie tradycjonalistycznym dobrym przykładem jest rzeczony ryt szwedzki, praktykowany przez zakony wolnomularskie, które tylko dla symbolicznego zaznaczenia pewnej małej niezależności stopni świętojańskich mówią niejako o wewnętrznej jednostce, względnie drugiej i zamiennej nazwie swej organizacji: ‘Wielkiej Loży Krajowej’. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku wspomnianej Wielkiej Loży “Trzech Globów”, z tym że tam raczej nie używa się określenia “ryt” tylko “system”, poza tym jednostki zarządzające szczeblami dodatkowymi nie są samodzielne, lecz stanowią wewnętrzną komórkę organizacyjną tej niemieckiej obediencji. W nurcie liberalnym natomiast modelowy wzorzec stanowi Międzynarodowy Mieszany Zakon Masoński „Le Droit Humain”, który jest obediencją administrującą wszystkie 33 stopnie i stosuje określenie ryt szkocki dawny i uznany również bezpośrednio i wyraźnie dla szczebli świętojańskich, choć w ograniczonym zakresie dopuszcza istnienie lóż błękitnych tradycji emulacyjno-teozoficznej (tzw. Lauderdale) oraz francuskiej, jak również stopni pobocznych York.
Obediencja stopni wyższych nie ogranicza się tylko do jednego rytu, lecz zarządza całą grupą różnych rytów stopni wyższych, najczęściej zezwalając na wzajemne wizytowanie się ich członków w swoich lożach według zasad ustalonych w tzw. tabelach ekwiwalentów (korespondujących ze sobą stopni w różnych rytach np. 6 st. RSR = 33 st. RSDiU). Typowym przykładem tego typu organizacji jest historyczne już Wielkie Kolegium Rytów Wielkiego Wschodu Francji.
Powstaje zatem pytanie: czy można przy takiej różnorodności podjąć próbę sformułowania wspólnego stanowiska? Oczywiście, w ogóle można dywagować, dlaczego słowo “ryt” miałoby dotyczyć tylko wyższych stopni, skoro już na pierwszych trzech szczeblach można mówić o określonym logicznie ułożonym systemie trzech stopni, albo że rytuał może swobodnie być określeniem dla całości stopni wyższych. Generalnie jednak, aby nie komplikować sprawy i zachować te odmienne podejścia proponowałbym następujące rozwiązanie problemu:
W sytuacji, kiedy istnieją wyraźne cechy wskazujące na to, że istnieje – słabsze lub silniejsze – powiązanie między tradycją loży błękitnej a rytem stopni wyższych można by mówić nie tyle o rycie, co o całościowym systemie. Godnym podkreślenia jest fakt, iż to ostatnie pojęcie stało się szczególnie popularne w środowisku masońskim Niemiec jako swego rodzaju synonim rytu w sensie całości (spójność rytuałów), choć ze strony anglosaskiej taka interpretacja spotkała się z polemiką m.in. Alberta Mackeya. Sądzę jednak, że stosując to pojęcie można by sprawę ukazać znacznie bardziej jasno i precyzyjnie. W ten sposób np. w Europie system szkocki dawny i uznany obejmowałby: świętojański rytuał szkocki dawny i uznany oraz ryt szkocki dawny i uznany dla stopni od 4 do 33. System w takim przypadku jest łącznikiem rytuału świętojańskiego z rytem wyższych stopni, bądź też spoiwem rytuałów stopni błękitnych i szczebli dodatkowych, zaś wspólnym punktem oparcia jest konkretna tradycja. Oczywiście, taka propozycja nie zawsze byłaby adekwatna do każdej sytuacji, generalnie jednak, wyłączając oczywiste wyjątki, przyjęcie jej pozwoliłoby, w moim przekonaniu, na uniknięcie nieporozumień i sformułowanie stanowiska kompromisowego.
Autor: Karol Wojciechowski
02.04.2008.
Zmieniony ( 18.06.2009. )
zobacz więcej:
RYTY MASOŃSKIE