Kamil Racewicz
Rozmowa z Tadeuszem Andrzejewskim, członkiem Wielkiego Wschodu Francji, współzałożycielem i honorowym mistrzem loży Wolność Przywrócona na Wschodzie Warszawy należącej do Wielkiego Wschodu Polski.
*
KR: Drogi Bracie, od lat mieszkasz we Francji, od lat jesteś masonem pracującym w lożach francuskich. Masz też duże zasługi dla masonerii w Polsce. Czy możesz kilka słów powiedzieć nam o swej masońskiej przeszłości?
TA: Jak wiesz, w większości wypadków do masonerii jest się „wciąganym” przez przyjaciół. Przynajmniej tak było przed epoką popularyzacji informacji (myślę przede wszystkim o Internecie).
Ale i dzisiaj, być wprowadzonym przez kogoś, (kogo w masonerii nazywamy ojcem chrzestnym – po francusku parain), to znaczy otrzymać pewnego rodzaju pierwszą gwarancję jakości. Otóż jeden z przyjaciół moich rodziców mieszkający od wielu lat we Francji, profesor paryskiej Sorbony, zaproponował mi pod koniec w 1976 roku przystąpienie do masonerii. I to nie do „jakiejś tam masonerii”, ale do polskiej loży pracującej „na wygnaniu” w Paryżu, do loży Kopernik w zakonie W.L.F. (Wielka Loża Francji). Kiedy przystąpiłem do tego warsztatu, w przeddzień moich urodzin, 3go czerwca 1977 roku, była to wtedy jedyna loża na świecie pracująca w języku polskim (inne „polskie” loże przyjmowały potomków Polaków nie zawsze władających językiem rodziców). Celem „Kopernika” było „podtrzymanie światła, aby gdy będzie to na nowo możliwym, móc je przenieść z powrotem do Polski”. W czasie każdego rytualnego otwierania prac (Kopernik pracował w Rycie Szkockim Dawnym i Uznanym) Czcigodny Mistrz mówił „otwieram prace Doskonałej Loży regularnie ustanowionej na wschodzie Paryża pod auspicjami Wielkiej Loży Francji pod numerem 679 i pod nazwą Kopernik – Loża Matka Polski.
W roku 1981 „Kopernik” uniezależnił się od W.L.F. i stał się tak zwaną lożą niezależną (lub wolną), mimo że prace odbywały się dalej pod tym samym adresem, na ulicy Puteaux, w lokalu należącym do W.L.F..
W 1989, po pierwszych w Polsce demokratycznych wyborach, uznałem, że powstała możliwość „przekazania światła” i rozpoczęcia regularnych prac na terenie kraju.
Miałem wielu przyjaciół w Polsce, którzy wiedzieli o mojej przynależności do masonerii i byli tym zainteresowani. We wrześniu 1990 przeszedłem do loży Wiktor Schoelcher w W.W.F. (Wielki Wschód Francji).
Natychmiast zacząłem tłumaczyć na Polski rytuały W.W.F. – Ryt Francuski (na początku 1sy, 2gi i 3ci stopień), rytuały specjalne do zapalenia świateł, Konstytucję i Regulamin Ogólny.
Dwa miesiące później 1go grudnia 1990 roku inicjowaliśmy w Warszawie 14tu nowych braci. Otrzymali 1szy stopień wtajemniczenia – stopień „ucznia”. Następnego dnia, 2go grudnia przeprowadziliśmy dla nich prace z podniesieniem płac na 2gi stopień wtajemniczenia – stopień „czeladnika”.
Przez wiele lat przyjeżdżałem do Polski, aby pomóc w rozwoju naszego ruchu.
W międzyczasie różne inne zakony wolnomularskie rozpoczęły swoją działalność na terenie kraju; W.L.N. (Wielka Loża Narodowa – odnowiona przez BrBr z Kopernika), D.H. (Droit Humain – konfederacja lóż mieszanych), W.Ż.L.F. (Wielka Żeńska Loża Francji – Loża „Prometea”). Na szczere uznanie zasługuje ich działalność i rozwój.
Jestem absolutnym i zdecydowanym zwolennikiem istnienia wielu różnych zakonów. Jednym z podstawowych haseł masonerii jest „Wolność, Równość, Braterstwo”. Jeżeli nie dajemy prawdziwej wolności wyboru pomiędzy różnymi zakonami, to w pewnym sensie, sprzeciwiamy się temu hasłu, i tworzymy coś fałszywego. Istnieją masonerie samych Braci, samych Sióstr i mieszane. Istnieją takie, które zgadzają się na wizyty innych, jak i takie, które takich wizyt nie uznają. Istnieją niektóre, które poświęcają się bardziej sprawom duchowym, ekumenicznym, inne bardziej sprawom socjalnym, inne filozoficznym. Ta różnorodność to nasze bogactwo. Według mnie, nikt z nas nie ma prawa powiedzieć, że jego masoneria jest jedyną słuszną, prawdziwą. Wręcz przeciwnie, jedyna rzecz, która na pewno nas łączy, to olbrzymia tolerancja, (zarówno wobec innych masonów, jak i nie masonów – powiedzenie, że masońska klika tylko sobie pomaga jest po prostu absolutną bzdurą).
Wielokrotnie pomagałem Braciom z Polski, zarówno tym, którzy należeli do W.W.F. jak i innym w czasie ich pobytu we Francji (mieszkali u mnie, jeździliśmy razem na spotkania, itd.)
Rozpoczęliśmy przygotowania do założenia lóż wyższych stopni (tych, które znając całość rytuału, są upoważnione do zaakceptowania ewentualnych poprawek). Niestety, z powodu wewnętrznych problemów W.W.F., te przygotowania zostały ominięte, natomiast przyśpieszono zapalenie Świateł W.W.P. bez wystarczająco mocnego przygotowania.
Jakiś czas temu Nasz Dziennik odrysował bardzo dekadencki obraz francuskiej masonerii, sugerując jej schyłek. Czy francuska masoneria jest w kryzysie? Jak przedstawia się jej ogólny obraz, czy się rozwija, czy zachowuje ideowy i społeczny potencjał?
Zacznę od ostatniego pytania z tej serii – owszem, bezsprzecznie rozwija się i zachowuje swój ideowy oraz społeczny potencjał. Po tej pozytywnej odpowiedzi, mogę dodać, że tak, w pewnym sensie przechodzimy przez „jakiś” kryzys. Trudno by mi było dać tutaj dużo precyzji, bez … co najmniej wielu stron tłumaczeń i wyjaśnień. Ogólnie rzecz biorąc, przypominając sobie wielkość masonów, którzy nas opuścili (nie będę ich cytował, bo jet ich olbrzymia liczba i są naprawdę sławni na cały świat), widzimy, że sami nie jesteśmy „tak wielcy” i że nie jesteśmy w stanie tak wiele dla ludzkości zrobić. To nie kryzys, ale … kompleks. Jestem przekonany, że tacy ludzie jak Leon Blum, Julles Ferry, Lafayette lub w Polsce Kościuszko, Słonimski i inni, też mieli swoje kompleksy i przeżywali wewnętrzne kryzysy.
Działalność masonerii … nie jest działalnością masonerii, lecz działalnością masonów.
Masoneria nie nadaje kierunków (politycznych, religijnych, …) tylko ustawia bariery (nie wolno nam bezmyślnie atakować, lecz mamy zachować pełną tolerancję wobec innych. Mamy obowiązek przynajmniej spróbować zrozumieć).
Masoni dzisiaj często sami nie wiedzą, jakie akcje były wykonane przez innych masonów. W samej Francji jest nas ok. 150 000 więc, … oczywiście nie możemy wiedzieć kto do nas należy, chyba że jest to brat (lub siostra) z tej samej loży, lub pracujący w tym samym budynku.
Poza tym, mamy zawsze to odwieczne wewnętrzne pytanie: czy jest to porządny człowiek, dlatego, że jest masonem, czy został masonem, dlatego, bo był porządnym człowiekiem.
Nie mamy wątpliwości, co do tego, że masoneria polepsza. Ale czy na pewno bez masonerii nie byłoby tego samego wyniku? Jaki jest (tak naprawdę) wpływ masonerii?
Dzisiaj, w epoce komunikacji, (internet, media, itd…) istnieją odłamy, które chcą komunikować i sprzeczają się (bardziej lub mniej po bratersku) z tymi, którzy chcą zachować dyskrecję.
Kiedy każdy może na forum internetowym, w książkach lub prasie, w radiu czy w telewizji, psioczyć na nas. Inni twierdzą, że to i tak nic nie da, ale sam fakt, że odpowiadamy na zarzuty, że bronimy się, to już znaczy, że jesteśmy winni. Twierdzą, że najlepszą obroną nie jest atak lub kontratak, lecz ignorowanie.
Czy mówi się o konieczności jakichś gruntowniejszych „reform” w wolnomularstwie?
Tak i nie. Dla przykładu, wielokrotnie powracają w WWF projekty, mające na celu, aby ten zakon stał się mieszanym. Pretekstem do tego jest, że my, organizacja z definicji postępowa, nie możemy być zacofani do tego stopnia, że robimy jakieś różnice między kobietami i mężczyznami. Osobiście uważam, że jest to fałszywe postawienie sprawy. Różnice istnieją, i negowanie ich jest bzdurą. Np. mężczyzna nie jest w stanie urodzić, więc automatycznie, nie jest w stanie tak samo odczuć pojęcia ciąży, porodu, dawania piersi, … a dalej wychowania, przygotowania do życia – jak kobieta. Istnieje wiele tematów, na które ludzie rozmawiają między sobą swobodniej, jeżeli nie ma zróżnicowania. Oczywiście dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn. Po omówieniu niektórych tematów osobno, może nastąpić konfrontacje i wspólna dyskusja. Przykładem takich tematów mogą być „Gwałt” lub „Aborcja”. …
W Polsce co jakiś czas organizowane są różne nagonki na wolnomularzy, czasami dość hałaśliwe. Jak to wygląda we Francji, czy masonów spotykają jakieś przykrości, nagonki, czy może przeciwnie – cieszą się społecznym uznaniem i szacunkiem?
Obydwie sugestie są prawdziwe. Ludzie „niedoinformowani”, dający się łatwo oszukać, pozwalający sobie na wypowiadanie swoich zdań na temat, o którym nie mają zielonego pojęcia, ale tylko coś tam słyszeli piąte przez dziesiąte, mogą obawiać się masonów. Oczywiście to nie ma żadnego sensu, i masoni ich ignorują. Ludzie świadomi tego, co robią, demokraci, mają na ogół te same cele, co masoni, i zarówno oni szanują masonów jak i masoni ich. Przynależność do zakonu nie jest warunkiem koniecznym, aby być przez nas docenionym. Ta przynależność, pomaga nam tylko łatwiej odnaleźć nasze błędy, przez konfrontację z innymi braćmi lub siostrami, którzy tak samo krytykują tylko w celach konstruktywnych a nie bawią się w krytykantyzm. My próbujemy budować, a nie burzyć.
Na zakończenie, jak widzisz przyszłość masonerii europejskiej. Czy bracia w fartuszkach pasują do XXI wieku? Czy są przygotowani do XXI w., czy są potrzebni dla XXI wieku?
3 razy TAK.
Dziękuję za rozmowę.
Wpisał: Kamil Racewicz
04.07.2006.