Adam Witold Wysocki, 2012
W masonerii wszystko jest symbolem. Jeśli prawdą jest, że pierwszymi wolnymi mularzami byli budowniczowie gotyckich katedr, to udokumentowaną prawdą jest i to, że budując te katedry posługiwali się oni wykuwanymi na ścianach tajemnymi, symbolicznymi znakami, zrozumiałymi tylko dla odpowiednio wtajemniczonych czeladników i mistrzów. Nie dziwmy się, że wybór takich sekretnych symboli, zachowanych na murach historycznej, wiedeńskiej katedry św. Stefana znalazł się na okładce austriackiego, liberalnego pisma „Eckstein” (www.dombauwien.at, siehe Downloads: Bericht des Dombaumeisters 2006).
„Eckstein” to po niemiecku „Kamień Węgielny”. Z redakcją tego masońskiego pisma redakcja „Wolnomularza Polskiego” zna się i przyjaźni od lat. Tym razem bardzo zainteresował i zainspirował nas artykuł wstępny pióra br:. Marco PM zatytułowany Mehrsprachigkeit, czyli Wielojęzyczność. Cytujemy w całości:
Większość dzieci na tym świecie dorasta, posługując się tylko jednym językiem. Ale niektóre dzieci mają rodziców mówiących różnymi językami. Jeśli każde z nich będzie mówić do dziecka po swojemu, to dziecko oba te języki przyswoi sobie jako „ojczyste”. Ale nie brak ponoć i dzieci „trójjęzycznych”! Takie dzieci mają niezwykłą przewagę nad tymi, które uczą się dopiero później posługiwać drugą mową, którą ich mózgi rejestrują później.
Nie inaczej dzieje się to w odniesieniu do masońskich neofitów. Ryt, to jest mowa, czyli język, który wpajamy naszym uczniom przez pierwszych sześć miesięcy. Możemy więc decydować, czy chcemy ich wychować w sposób jedno- czy wielojęzyczny. Jeśli pozwolimy naszym uczniom już wkrótce po przyjęciu, aby mogli odwiedzać inne loże, także takie, które pracują w innym rycie niż nasz, to będą oni masonami „wielojęzycznymi”. Jeśli im tego zabronimy, to inny ryt pozostanie dla nich językiem obcym.
Dzieci dorastające wielojęzycznie uczą się mówić nieco dłużej, nawet o kilka miesięcy, ale mogą za to mówić dwoma a nawet trzema językami i uznawać każdy z nich za swój język „ojczysty”. W ich mózgach funkcjonują jednocześnie dwa systemy. I w obu dziecko czuje się jak w domu.
Masońscy neofici mogą początkowo nieco się w tym zagubić, nim nauczą się nowej, rytualnej „mowy”. Poznają jednak lepiej specyfikę każdego z rytów. I będą mogli lepiej zrozumieć to, co w nich jest różne, a co jest wspólne. Notabene, w żadnym wypadku nie patrzymy jednak na masońskich uczniów jak na dzieci.
Jeśli wychowamy ich w duchu wierności tylko do naszego języka „ojczystego”, to pozbawimy ich właściwie możliwości wczesnego poznania istoty tego, czym jest tolerancja. Ten czas wolnomularskiego wychowania ma tak podstawowe znaczenie, gdyż ustala to, co uznamy później za normalne i ważne dla wszystkich. Ta normalność określa także nasze preferencje. Dlatego tak trudno stawiać je pod znakiem zapytania.
Tolerancja bez znaków zapytania w odniesieniu do własnej normalności nie jest jednak możliwa.
Tyle artykuł wstępny zaprzyjaźnionego z „Wolnomularzem Polskim” pisma „Eckstein”; artykuł, który można odczytać jako głos w dyskusji o znacznie głębszym i szerszym znaczeniu.
Wszak masońska „wielojęzyczność” to nic innego jak masońska ekumenia, czyli potrzeba porozumienia ponad istniejącymi podziałami. Chwalić Boga, wolnomularstwo nie jest ani związkiem wyznaniowym, ani religią. Jednak podobnie jak w kościołach różnych wyznań, istnieje również i wśród światowego wolnomularstwa, w dobie Internetu i facebooka, rosnąca potrzeba lepszego porozumiewania się, przynajmniej w tych najważniejszych dla nas sprawach.
Austriacki pomysł umożliwienia młodym masonom już w stopniu ucznia udziału w pracach lóż innego rytu może oczywiście wzbudzić wśród tradycjonalistów obawy i wątpliwości. Trzeba je rzecz jasna wziąć pod uwagę. Ale czy nie można po prostu częściej zapraszać się wzajemnie na tak zwane spotkania „białe”, czyli bez fartuszków i różniącej nas oprawy rytualnej, którą powinniśmy wzajemnie szanować?
Za tego rodzaju przyjazną wymianą poglądów oraz postaw nasze niezależne pismo Przyjaciół Sztuki Królewskiej opowiada się konsekwentnie we wszystkich pięćdziesięciu wydanych dotąd numerach. I to upoważnia nas do stwierdzenia, że byliśmy i jesteśmy zwolennikami rozumnego dialogu i porozumienia wokół tych wszystkich wartości, które można określić, jako masoński ekumenizm.
Zainteresowanych tą problematyką odsyłam do wydanej niedawno, znakomitej książki Karola Wojciechowskiego pt. Bitwa o sztukę królewską (Racjonalista.pl/Wolnomularstwo.pl, Wrocław 2011). W tym Traktacie o masonerii i regularności, jak ją określa sam autor, znaleźć można bardzo wiele przykładów poszukiwania „wspólnego języka”, o który nam chodzi. Tu tylko przypomnę za autorem książki, że o wprowadzenie zasad masońskiego współistnienia oraz współpracy ponad istniejącymi podziałami walczyły już w latach międzywojennych takie wielkie międzynarodowe organizacje wolnomularskie jak AMI czy powojenna CLIPSA, którym jednak nie udało się dokończyć podjętego dzieła.
Karol Wojciechowski, dziś już poza strukturami masońskimi, został przyjęty do tej samej co niżej podpisany warszawskiej loży Wolność Przywrócona w 2005 r., czyli 13 lat później. Działa we współzałożonym przez niego i grono braci Wirtualnym Wschodzie Wolnomularskim, który jest „niezależnym, ponad-obiedencyjnym, ponad-lożowym, ponad-rytowym, serwisem masońskim, tworzonym przez miłośników i mistrzów Sztuki Królewskiej, dla wolnomularzy i laików. Portal ma charakter informacyjny i edukacyjny. Stawia sobie ważne cele, z których wiele jest i nam po drodze do porozumienia ponad istniejącymi podziałami”.
Osobiście cieszy mnie szczególnie, że Karol Wojciechowski tak ciepło wspomina w swojej książce o bliskiej mi organizacji masońskiej, Uniwersalnej Lidze Masońskiej (Universala Framasona Ligo), czyli polskiej UFL. Przypomnę, jako wieloletni Prezydent Polskiej Grupy Narodowej UFL, że Liga nigdy nie prowadziła i nie prowadzi żadnych prac obrzędowych. Skupia nie wolnomularskie obediencje, ale samych masonów. I dlatego – jak słusznie podkreśla Wojciechowskie – „szybko naraziła się na atak ze strony nurtu «regularnego», a zwłaszcza Zjednoczonej Wielkiej Loży Anglii. Ta ostatnia wymagała od uznawanych przez siebie central, aby nie brały udziału w żadnym przedsięwzięciu wespół z nieregularnymi obediencjami i lożami. I nie utrzymywały z nimi jakichkolwiek stosunków na płaszczyźnie masońskiej. Sam zaś UFL dawał im sposobność do tego”.
***
Chcę podkreślić, że wydawany i redagowany przez nas „Wolnomularz Polski” był od pierwszego numeru, i pozostał do dziś, pismem niezależnym od żadnych oficjalnych struktur masońskich, tych „regularnych” i „nieregularnych”. Do współpracy zapraszaliśmy zarówno wolnomularzy, jak i ludzi spoza masonerii. Przewodniczącym naszej Rady Programowej został w 1994 roku prof. Ludwik Hass, jeden z największych znawców masonerii polskiej i światowej, autor powszechnie znanych prac historycznych i słowników, który sam przedstawiał siebie jako marksista-trockista. Za to, co napisał dla nas, został w 2004 r. uhonorowany po raz pierwszy Złotym Piórem „Wolnomularza Polskiego”. Rok później Złote Pióro otrzymał podczas tradycyjnego Spotkania pod Akacją dr Norbert Wójtowicz, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Papieskiego Fakultetu Teologicznego we Wrocławiu, magister teologii i doktor nauk humanistycznych (od 2006 r. pracownik Instytutu Pamięci Narodowej). Złote Pióro dostali także (pisaliśmy o tym obszernie w „Wolnomularzu Polskim” nr 50): prof. Andrzej Nowicki i prof. Zbigniew Gertych, obaj byli Wielcy Mistrzowie Wielkiego Wschodu Polski, pierwszy wybitny filozof i ateista, drugi – uniwersalista, działacz Tymczasowego Parlamentu Świata. Ostatnio, w lutym 2012 r. naszym laureatem został prof. Tadeusz Cegielski, historyk, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista w dziedzinie historii nowożytnej oraz historii idei, obecnie Wielki Mistrz Honorowy Wielkiej Loży Narodowej Polski.
W masonerii, jak pisałem na wstępie, wszystko jest symbolem, a więc symbolem jest także i te pięć Złotych Piór „Wolnomularza Polskiego”, które najlepiej uosabiają tezę, iż mimo największych nawet różnic w poglądach i światopoglądach, można znaleźć wspólny język.
O tym, że możemy się dogadywać w duchu Wolności, Równości i Braterstwa ponad wszystkimi istniejącymi podziałami świadczy fakt założenia stowarzyszenia Instytut „Sztuka Królewska w Polsce”, której założycielami są masoni wszystkich działających w Polsce obediencji wolnomularskich a także profani od lat związani z tematyką masońską. Nasz niezależny „Wolnomularz Polski” będzie w tym ekumenicznym aliansie czynnie i serdecznie uczestniczył.