Piet Romeijn
‘Poznaj samego siebie’ było nakazem już u starożytnych Greków i tak jest do dzisiaj w wolnomularstwie. Jest to tym silniejsze, im większe jest pragnienie decydowania o swoim życiu. Aby było to możliwe, potrzebne jest życiowe doświadczenie, a znajomość samego siebie jest jednym z warunków. Już Sokrates (469 –399 p.n.e.) w swoich wypowiedziach zakładał zależność między wiedzą a cnotą.
Jak można poznać siebie samego? Według mnie poprzez obcowanie z innymi ludźmi, refleksję nad swoim życiem, introspekcję, intuicję itd. Również filozofia może być w tym pomocna.
Mnie dużo dała książka Josa Kesselsa Szczęście i wiedza dla początkujących. Kessels jest docentem filozofii na Uniwersytecie Utrechckim w Holandii. Swoją książkę napisał podobnie jak Sokrates, mianowicie poprzez stawianie pytań.
Dlaczego ludzie robią to co robią? Ponieważ tego chcą. Dlaczego tego chcą? Ponieważ uważają, że tak jest dobrze. Dlaczego uważają, że tak jest dobrze? I tak dalej.
Podam tutaj przykład. Pytasz pracoholika: ‘Dlaczego pracujesz tak ciężko?’ On odpowiada: ‘Chcę zarobić dużo pieniędzy.’ Pytasz dalej: ‘Dlaczego tego chcesz?’ Odpowiada: Chcę mieć majątek na wypadek, jak będę miał finansowe kłopoty.’ ‘Dlaczego myślisz, że będziesz miał kłopoty?’ ‘To zostało mi z czasów, kiedy nie powodziło mi się dobrze.’ I ta rozmowa może ciągnąć się bez końca.
Większość ludzi twierdzi, że chcą żyć porządnie mając na myśli etyczne zachowanie. Jeżeli ich spytasz jak to chcą osiągnąć, to według niektórych przychodzi to samo, jak mocno się starasz, zaś według innych musisz nad tym pracować. To ostatnie robią wolnomularze w swoich lożach.
Rozmowy Sokratesa mogą przyjmować różny obrót, ale wcześniej czy później będą dotyczyły wartości i norm. Normy w większym lub mniejszym stopniu dotyczą konkretnych nakazów. Wartości są abstrakcyjnymi ideałami podającymi co ludzie uważają za ważne i do czego chcą dążyć. Na przykład norma ‘ musisz zawsze mówić prawdę’ jest wyprowadzona od pojęcia ‘uczciwość’, a to z kolei może zostać wyprowadzone od pojęcia ‘sprawiedliwość’. W końcu dojdziemy do esencjonalnego znaczenia, które nie można wyprowadzić już od czegoś innego. Tutaj mam na myśli takie podstawowe pojęcia jak szczęście, sprawiedliwość, wiedza, piękno czy też miłość. Dotyczą one postawy życiowej i dla każdego mogą oznaczać coś innego. Wiele dyskusji w naszej loży odbyło się na ten temat. Zauważyłem, że często określają je życiowe zdarzenia i zmieniają się w miarę jak się starzejemy.
Piękne słowa takie jak miłość czy sprawiedliwość wymawia się często bez głębszego zastanowienia się nad tym co to właściwie oznacza. Dla mnie może być sprawiedliwym coś, co dla innego jest niesprawiedliwym. I tu przyda się rozsądna porcja znajomości siebie. Przy ocenianiu zachowania swojego i innych korzystna jest znajomość co wielcy mędrcy wypowiedzieli o naturze tych pojęć. To pomoże przy wyborze i zajęciu stanowiska.
W swojej książce Kessels omawia, co sensownego na każdy z tych tematów powiedzieli filozofowie na przełomie wieków. Oczywiście często mieli odmienne zdania, bo nie istnieją jednoznaczne odpowiedzi na pytania o życiu. Ich wypowiedzi przedstawię jako materiał do poznawania siebie. Rozważania na te tematy zaczęły się długo przed naszą erą.
Zacznę od pojęcia ‘szczęście’. Chodzi o ‘szczęście’ jako uczucie a nie szczęście w totolotku. Prawie każdy chce być szczęśliwy. Łatwo jest powiedzieć, co znaczy dla nas szczęście, ale trudno powiedzieć jaka jest właściwie istota tego. U wielu pojawia się tutaj pierwsze pytanie: ‘Czym powinienem się kierować, uczuciem czy rozsądkiem?’ W wieku Oświecenia całego dobra oczekiwano od rozumu. Jednakże Rousseau (1712-1778) stwierdził, że nasza rosnąca wiedza szkodzi tylko ludzkiemu szczęściu. Według niego można było znaleźć szczęście tylko dzięki życiu zgodnym z naturą a więc również z ludzka naturą. A do tego najlepszym przewodnikiem jest uczucie a nie rozsądek.
Czy w każdym wypadku należy ulegać pojawiającemu się uczuciu? Nie, powiedział Epikur (341-270 p.n.e.). Według niego szczęście zależało od zdrowia i wewnętrznej harmonii, ataraksji. Ataraksja jest czymś, co nazwałbym ideałem spokoju. Epiket (50-130 p.n.e.) uważał, że można to osiągnąć tylko kierując uczucie rozsądkiem.
Tych dwóch filozofów stwierdza dwie różne rzeczy i obaj powołują się na ‘prawdziwy charakter’ człowieka. Jak to jest możliwe? Co to jest właściwie prawdziwy charakter? Tu bardzo mądrze wyraził się Spinoza (1632-1677). Według niego wymogiem szczęścia było zrozumienie, że istnieje różnica między faktycznym postępowaniem człowieka w życiu codziennym a jego prawdziwym charakterem. Człowiek postępuje czasem inaczej niż normalnie. Świadomie lub nieświadomie jest igraszką różnego rodzaju wewnętrznych i zewnętrznych oddziaływań, które nie zawsze są zgodne z prawdziwym ‘ja’. Tak samo jak jeździec ujeżdża konia, trzeba swoją zmienną naturę poznać i opanować. A to można tylko dzięki rozumowi. Bez rozumu nie będzie znajomości siebie, a bez znajomości siebie nie będzie szczęścia.
Dwa wieki później Nietzsche (1844-1900) obalił ten pogląd. Według niego nasze instynkty były inteligentniejsze niż nasz rozum. Podwójny podział Spinozy uważał za nonsens. Twierdził, że życie nie jest po to, aby je rozumnie analizować, ale po to, aby je przeżywać. Więc rozum musi zostać odrzucony a uczucie jest drogowskazem. To zadziwiające, ale ostatnio wielu przyznaje Nietzschemu rację pod tym względem.
Według Epiketa, mówcy ateńskich stoików, żyć szczęśliwie można tylko, jeżeli postępuje się zgodnie ze swoim prawdziwym ‘ja’. Jak wie się kim jest się naprawdę? Dzięki samopoznaniu. To pozwala określić jak daleko sięga własne ‘ja’. Ono nie sięga mianowicie dalej niż to jest w naszej mocy. Reszta nie należy do nas. To są rzeczy, które nic nie znaczą, są obojętne.
Stoicy nazywali ‘ja’ hegemonem, co dosłownie oznacza tego, co sprawuje władzę, czasem wewnętrzny głos lub zdrowy rozsądek. Uważali naturalny porządek za wyraz centralnej, kierującej siły, która zazwyczaj nazywają Logos, czasem Bogiem lub Przeznaczeniem. Człowiek ma władzę nad swoją wolą i emocjami, ale nie nad swoim zdrowiem i chorobą czy też poważaniem innych ludzi w stosunku do niego. Należą więc one do obojętnych rzeczy. Tu możesz oczywiście się zapytać: jaka jest jeszcze różnica między stoikami i nie-stoikami.
Różnica pojawia się w sytuacji, gdy nasze szczęście zależy od spraw poza naszą mocą, od czynników zewnętrznych. Próbujemy to regulować i jeżeli nam się nie uda, jesteśmy źli lub zmartwieni. Nie wiemy, co moglibyśmy zrobić lepiej. Stoicy to wiedzieli. Według nich świadczyło to o niewystarczającej znajomości samego siebie i błędnej ocenie praw natury. Ich dewizą życia było zachowanie równowagi w każdej sytuacji. Zapanowanie na każdą sytuacją było prawdziwym szczęściem. Tego nie dostaje się za darmo, to zyskuje się dzięki ciężkiej pracy, która nie zawsze jest przyjemna. To jest postawa życiowa wymagająca wiele odwagi. W symbolice wolnomularskiej przedstawia to pion i poziomica.
Augustyn (354 – 430) miał zupełnie inną wizję samopoznania. Według niego było zarozumiałością twierdzenie, że człowiek jest zdolny do całkowitego poznania siebie. Ludzki rozum był do tego niewystarczający. Stoicki Logos było dla niego tak samo niezrozumiały jak pogląd Rousseau. Według niego prawdziwym samopoznaniem było zmuszenie ‘ja’ do milczenia i poddanie się wyższemu i mającemu zawsze rację głosowi, czyli Bogu. Wtedy dopiero człowiek osiągał szczęście. Jak widać średniowieczna filozofia była całkowicie podporządkowana religii.
Również Arystoteles (384 – 322 p.n.e.) i Kierkegaard (1813 – 1855) mieli krańcowo różne poglądy w kwestii szczęścia. Według Arystotelesa szczęście nie było nastrojem lub przeżyciem, ale aktywnością. Do tego trzeba było osiągnąć stan totalnej cnoty, bo cnotę można posiąść całą, albo w ogóle jej nie mieć. Szczęście powstawało dzięki sztuce podejmowania w każdej sytuacji właściwego wyboru pośród wielu możliwości.
Kierkegaard uważał, że szczęścia nie można zdefiniować uporządkowanymi regułami. Kiedyś powiedział: ‘Nie obiektywność a subiektywność jest prawdą. To nie dotyczy szczęścia, ale mojego szczęścia, twojego, jego a więc za każdym razem innego szczęścia.’ Oprócz tego w definicji szczęścia Arystotelesa uczucie nie odgrywało żadnej roli, a według Kierkegaarda było to najważniejsze w istnieniu ludzkim.
Jeszcze inny dylemat: Freud (1856-1939) i Sartre (1905-1980). Freud uważał, że natura podzieliła psychikę ludzką na ego, superego i nieświadome instynkty. Te instynkty powodowały, że w świadomości człowieka często i niechcianie gościł chaos.
Sartre widział indywiduum jako niepodzielną całość, która potrafi sama wybierać i wykonywać. Od człowieka zależało, czy wybierze słusznie czy nie i skrywanie się za emocjami, instynktami i autorytetami było nieuczciwe.
Także Popper (1902 – 1994) i Marcuse (1898 – 1979) mieli dwa różne spojrzenia na pojęcie szczęście. Marcuse był bardzo popularnym filozofem studenckiego protestu lat sześćdziesiątych. Na murach amsterdamskich budynków pojawiały się graffiti: ‘Żądamy szczęścia’. Marcuse opisał tak zwanego ‘człowieka jednowymiarowego’. Według niego ludzie w zachodniej Europie nie mieli nigdy wcześniej tyle indywidualnej wolności, aby żyć według własnego uznania. Mimo to często nie potrafili tego pojąć i wykorzystać. Marcuse domagał się radykalnych zmian w celu stworzenia szczęśliwego społeczeństwa.
Popper twierdził natomiast, że radykalne zmiany przynoszą ludzkości zawsze nieszczęście w formie nietolerancji, dogmatyzmu i naruszenia demokracji. Uważał, że nieszczęścia na ziemi można zwalczać powoli i stopniowo. W wypadku niepowodzeń można łatwo wrócić do punktu wyjścia. Według niego wolne przemiany miały o wiele więcej szansy na sukces niż wielkie.
To by było na tyle o znaczeniu słowa ‘szczęście’. Przejdę jeszcze do innego pojęcia z książki Kesselsa, mianowicie ‘sprawiedliwość’. Kessels rozpatruje między innymi zdanie Machiavellego. Ten twierdził, że stabilne społeczeństwo osiąga się nie tylko dzięki moralnym perswazjom. Ludzie są zazwyczaj inni niż byśmy tego chcieli. Moralnie porządne zachowanie może dostarczyć niepożądane rezultaty a złe zachowanie, przeciwnie, pożądane rezultaty. Szlachetne cele, jak stabilne społeczeństwo lub dobroczynne przedsięwzięcie, mogą wymagać do swej realizacji niemoralnego zachowania. Jego wizję oddaje fraza: cel uświęca środki.
Berlin (1909-1997) powiedział to wyraźnie językiem dwudziestego wieku: przestań szukać morału przenikającego wszystko. Troszczyć się o zbiorowy interes jest dobrą rzeczą, ale troska o własny pożytek również. Czasem jednak jedno wyłącza drugie. Musimy więc pogodzić się z myślą, że nie możemy mieć równocześnie wszystkich dobrych rzeczy w życiu. Często trzeba wybierać między dwoma sprzecznymi pryncypiami, w zależności od tego do czego dążymy. To jest to samo co przedstawiał Machiavelli.
Sprawiedliwość jest ważna w zarządzaniu państwem, organizacją czy przedsiębiorstwem. Wielu uważa, że podział między przywódcami a pracownikami nie jest sprawiedliwym. Kessels przedstawia to na przykładzie państwa.
Platom (427-347 p.n.e.) podał dokładny opis idealnego, według niego, zarządzania państwem. Elita filozofów musi ustanowić prawa a obywatele nie powinni się do tego wtrącać, tylko być posłuszni. Nie chciałbym żyć w takim państwie. Nie mam jednak gotowej odpowiedzi na pytanie filozofa Bertranda Russella (1872-1970): ‘Czy możemy nazwać sprawiedliwym społeczeństwo, które swoimi postanowieniami najlepsze rzeczy rezerwuje dla niewielu, a od większości – aby byli zadowoleni resztą?’. Platon, Arystoteles i Nietzsche byli z tym zgodni a stoicy, chrześcijanie i demokracie nie.
Dopiero w XVII wieku pojawili się filozofowie, tacy jak Hugo Grocjusz (1583-1645), Monteskiusz (1689-1755) i Voltaire (1694-1778) krytykujący ówczesne struktury państwowe. Według nich prawo było sprawiedliwe wówczas, kiedy zostało ustanowione na bazie punktów wyjściowych nie naruszających osób, ich praw własności i wolności. Gwarantujące wszystkim równość względem prawa i udział w zarządzaniu. Ich idee odegrały wielką rolę we Francuskiej Rewolucji i są ważne do dzisiaj. Czy demokracja jest rozwiązaniem? Nie, według Ortega y Gasset (1883-1955). Obwieścił on, że te piękne idee wprawdzie spowodowały postęp, ale także stworzyły masowego człowieka, który zagraża kulturze. Człowieka korzystającego z postępu, do którego on sam nic nie wniósł. Uważającego się za uprawnionego do krytykowania wszystkiego bez dobrego zrozumienia i znajomości. Nie chcącego lub nie potrafiącego słuchać innych, posiadających wiedzę na dany temat. Mniemającego, że przysługują mu tylko uprawnienia a nie żadne obowiązki. A to nie jest sprawiedliwe, według Ortegi. Bo tylko ludzie, którzy są gotowi wziąć obowiązki na siebie są uprawnieni do kierowania państwem i muszą to robić.
W średniowieczu rządzono dzięki łaskawości Boga. Tradycyjnie mogła to robić tylko arystokracja i Kościół. Wtedy to było sprawiedliwe, bo uważano, że ludzie nie byli sobie równi. W XVII wieku te poglądy zostały odrzucone. Hobbes (1588-1679) i Locke (1632-1704) twierdzili, że wszyscy ludzie są sobie równi i każdy ma prawo rozporządzać swoim życiem według własnego uznania. Egoizm był częścią (często potrzebną) ludzkiego charakteru. Jednakże bez państwa i prawa powstałaby niebezpieczna sytuacja. Musiał więc istnieć społeczny układ, który by bronił wszystkich obywateli przeciw naruszeniem ich bezpieczeństwa i prywatnej własności. Kombinacja dobrze rozumianego własnego interesu i egoizmu dostarczałaby kompromisowe społeczeństwo.
W XVIII wieku Rousseau odrzucił ich idee. Stwierdził, że taka społeczna umowa ma nie tylko zalety, ale i wady. Człowiek pierwotny był z natury pokojowy, szczery w swoich uczuciach i nieskomplikowany w swoim działaniu tzw. ‘szlachetny dziki’. W wyniku cywilizacji człowiek stracił swoją naturalność, opancerzając się warstwami ogłady, manier, pożądań i nieufności. Dlatego też państwo powinno nie tylko wnosić równość społeczną, wolność, ale także braterstwo. Trzy słowa przewodnie Francuskiej Rewolucji.
Tyle o sprawiedliwości. Kessels omawia jeszcze między innymi znaczenie wiedzy i piękna, które ja pominę milczeniem.
Powyżej przedstawiłem głęboko przemyślane poglądy, które kłócą się wzajemnie. Jak to jest możliwe? Kto ma rację? Lyotard (1924-1998), jeden z pierwszych postmodernistycznych filozofów, stwierdza, że pytanie o rację jest bez sensu. Udowodnienie racji w tych sprawach jest niemożliwe do wykonania, ponieważ prawda jest niepoznawalna. Argumenty dowodzące słuszności oparte są na jednej lub więcej podstawowych wartości. W filozofii zawarte są w prądach filozoficznych, które Lyotard nazywa ‘wielkimi narracjami’. Twierdzi, że na przełomie wieków pojawiało się ich wiele różnych.
(…)
To umacnia mój pogląd, że filozofia ostatecznie nie może dalej sięgać niż próba wyjaśnień dylematów, przed którymi stajemy, jeżeli chcemy żyć dobrze. Żaden filozof nie może podać właściwej recepty na samopoznanie a filozofia jako całość dostarcza do tego wskazówek. Kto chce się w to wgłębiać, powinien skorzystać z psychologii, bo ta próbuje wyjaśniać związki między myślami a uczuciami, między sercem a rozumem.
W ostatnim rozdziale swojej książki Kessels opisuje między innymi rozważania dotyczące nieznanego dla mnie wariantu miłości. Mianowicie sokratyczny ‘eros’, który nie tylko jest miłością do prawdy, ale także pasją do wspólnego szukania prawdy i przychylnością do osób towarzyszących w tym poszukiwaniu. Dla mnie sokratyczny eros jest idealną oznaką wolnomularskiej pracy.
Dużo trzeba by pisać, aby omówić, co napisał Kessels. Wymienię jedynie ciekawą analogie, którą użył w swoich wyjaśnieniach i pasującą do wolnomularskiej symboliki. Porównaj życie ludzkie do podróży pociągiem. Nieoczekiwanie pociąg zatrzymuje się w polu. Niektórzy będą się denerwować, że spóźnią się na następny pociąg, skarżyć o źle funkcjonującej kolei i zrozpaczeni. Ich cel leży gdzieś poza łąką a podróż jest tylko środkiem do osiągnięcia celu. Dla nich cel jest najważniejszy.
Obok nich są ludzie, dla których podróż jest celem samym w sobie. Oni będą czekać cierpliwie. Jeżeli postój będzie trwał za długo, wtedy wysiądą, aby jechać innym środkiem przewozu albo iść na piechotę. Nie mają wypunktowanej trasy i jedynego końcowego celu. Wolnomularstwo należy według mnie bardziej do tej kategorii.
Jest również trzecia kategoria symbolizowana przez dwoje zakochanych, którzy nawzajem się dopełniają i ich cel jest tam, gdzie jest drugie. Podróżują, lecz właściwie już osiągnęli cel. Chcą być tam gdzie są i są już szczęśliwi.
Tak więc poznanie samego siebie jest żmudną i ofiarną pracą. To jest chaos alternatyw, jeżeli pomyślisz o praktycznym życiu. Nawet jak świadomie pozostawisz spirytualizm poza obserwacją, ponieważ jest to tylko środek a nie cel. Ataraksja, którą wymieniałem jest trudna do osiągnięcia. Zawsze będzie powstawało pytanie, jak to najlepiej osiągnąć. Podsumowując można stwierdzić, że życie jest ciężkim zajęciem, lecz interesującym i wartym trudu. Życzę Tobie dużo mądrości i siły przy wyborze właściwej drogi.
Artykuł pochodzi ze strony promeijn.nl. Tłumaczenie I.B.
Wpisał: Piet Romeijn
16.09.2007.