Bracia w fartuszkach

redakcja wolnomularstwo.pl

100 masonów

Wolnomularstwo, masoneria, masoni. Słowa, wobec których zwykle mało kto pozostaje obojętnym. Na temat masonów na ogół mamy zdanie w miarę określone: albo skrajnie negatywne, albo jednoznacznie pochwalające, albo – też maksymalnie – obojętne. Fala zainteresowania tym tematem narasta przy okazji pojawienia się jakiejś sytuacji kontrowersyjnej, która często zyskuje atmosferę sensacji. Zaczyna się wtedy szukanie informacji o masonach, aktywizują się zwolennicy i – częściej – zaciekli wrogowie tej organizacji. W listopadzie 2004 roku Polskę obiegła wiadomość o pozbawieniu profesora Tadeusza Cegielskiego funkcji przewodniczącego Rady Naukowej Muzeum w Dobrzycy, gdyż „ujawniono” jego fakt przynależności do masonerii. Już po kilku dniach się okazało, że radni sejmiku wojewódzkiego, w atmosferze przewidywania wyników nadchodzących wyborów i z obawy o swe mandaty, ośmieszyli się kompletnie, gdyż ani prof. Cegielski nie krył nigdy swej przynależności do wolnomularstwa, ani też nie jest to organizacja zakazana prawnie.

Przed kilkoma laty redaktor jednego z prawicowych wielkopolskich wydawnictw rozpętał kampanię przeciwko legalnie działającej w stolicy Wielkopolski od 1997 roku loży „Świątynia Hymnu Jedności na Wschodzie Poznania”. W sprawę zaangażowano organy bezpieczeństwa państwa, a nawet kontrwywiad wojskowy (!), opowiadano o niesłychanym spisku antypolskim, grożono śledztwem i zwolnieniami z pracy. Sprawa też zakończyła się ośmieszeniem inicjatora, zaś szydło wyszło z worka w chwili gdy redaktor wskazał miejsce, gdzie można nabywać książki antymasońskie przezeń publikowane. Zatem atmosfera w Wielkopolsce dotycząca wolnomularstwa nie jest jednoznaczna. Dyskusja na ten temat rozwinęła się nawet w zespole redakcyjnym „Naszej Wielkopolski”. Jak więc jest z ową masonerią? Czy jest to nieszkodliwy związek ludzi kierujących się zasadami i regułami sprzed dwustu lat, czy też groźna szatańska organizacja, której zadaniem jest wprowadzenie osób pochodzenia żydowskiego na najwyższe stanowiska w Polsce, w Europie i na świecie, przede wszystkim zaś zniszczenie Kościoła i wiary katolickiej? Piszący te słowa interesuje się problematyką wolnomularską – więc przypadło mu w udziale udzielenie odpowiedzi. Czy w miarę zadowalającej – Czytelnik oceni…
alpar
W wolnomularstwie wszystko jest symbolem i nic nie jest jednoznaczne, określone raz na zawsze. Zatem i dziś trudno bezspornie określić genezę tego ruchu. Zależnie od kierunku jedni skłonni są widzieć ją w starożytnym Egipcie, inni nawet… w pojawieniu się człowieka na ziemi. Jednak chyba najbliższy prawdy wydaje się pogląd głoszący, że dzisiejsi „spekulatywni” (czyli filozoficzni) wolnomularze wywodzą się od wolnomularzy „operatywnych” – średniowiecznych bractw rzemieślniczych zajmujących się budowaniem katedr – kręgu istotnie elitarnego, wymagającego wyjątkowych kwalifikacji. Odtąd, po uruchomieniu masonerii nowożytnej, obowiązuje w niej terminologia i symbolika budowlana, tym razem odnoszona do procesu kształtowania człowieka, jego postawy, celów i zasad.

Datą umownie przyjętą za początek wolnomularstwa nowożytnego jest 24 czerwca 1717 roku, gdy w londyńskiej gospodzie „Pod Gęsią i Rusztem” cztery loże angielskie założyły Wielką Lożę Londynu. W 1723 roku szkocki pastor James Anderson ułożył Konstytucję wolnomularską, która odtąd obowiązuje wszystkich masonów na całym świecie; w przypadku masonerii liberalnej – z pewnymi modyfikacjami. Osią działań wolnomularstwa jest doskonalenie człowieka i w miarę możliwości także prowadzenie działalności charytatywnej. Cała praca zaś w maksymalnym stopniu oparta jest o stare tradycje, symbole i rytuały, które jednak nie mają nic wspólnego z religią, a tym bardziej z sektą religijną.

Dewizą wolnomularstwa jest hasło: Wolność, Równość, Braterstwo. Wszyscy ludzie, bez względu na wiek, rasę, narodowość i wyznanie, są sobie równi i powinni żyć z sobą w zgodzie. Niedopuszczalna jest indoktrynacja (w jakimkolwiek kierunku), wywieranie nacisku, nawracanie, czy w drugą stronę: ateizacja. Ponieważ w wolnomularstwie zakłada się, że wszystkie religie są sobie równe i służą jednemu Absolutowi, tylko inaczej nazwanemu, inaczej też wyznawanemu, wprowadzono pojęcie Wielkiego Budowniczego Wszechświata, który przez każdego z braci, zależnie od wyznawanej religii, może być odpowiednio nazwany – ale w loży jest tylko jeden WBW. Jak wspomniał J. Anderson w swej Konstytucji, masonem nie może być „głupi ateista”. I dlatego w 1877 roku w Paryżu doszło do rozłamu w wolnomularstwie: wyłonił się kierunek liberalny, który usunął ze swych prac lożowych pojęcie Wielkiego Budowniczego (lub Architekta) Wszechświata. Kierunek ten odrzuca wszelkie dogmaty. W odróżnieniu od masonerii tradycyjnej, „regularnej”, do której nie przyjmuje się ateistów i agnostyków, w wolnomularstwie liberalnym nikt nie pyta kandydata („profana”) o wyznanie, pozostawiając to jego wyłącznie prywatnemu sumieniu. Wszystkie pozostałe obowiązki wolnomularstwie są jednak identyczne.

Takie stawianie spraw religijnych, nie do przyjęcia przez duchowieństwo jakiegokolwiek wyznania sprawiło, że masoneria od samego początku swego istnienia znalazła się pod huraganowym ogniem środowisk kościelnych i papiestwa. Już w 1738 roku papież Klemens XII w bulli „In eminenti” stanowczo potępił „sektę masońską”, stawiając każdego wolnomularza poza nawiasem wspólnoty wiernych. Potem wielokrotnie tę opinię powtarzano. Wkrótce nie było obelgi, oszczerstwa, pomówienia i najzwyczajniejszej bzdury, której nie wiązano by z wolnomularstwem. Dziś stanowisko kościoła wobec masonerii uległo pewnej modyfikacji: nie zmienił się ogólny negatywny osąd tej organizacji, lecz mason nie jest już ekskomunikowany. Znajduje się za to w stanie grzechu ciężkiego i nie wolno mu przystępować do Komunii św. – zatem de facto zostaje odsunięty od pozostałych sakramentów. Ciekawe, że wolnomularze, z natury przeciwni wszelkim totalitaryzmom, znaleźli się na indeksie także w faszyzmie i komunizmie. Nic więc dziwnego, że niekiedy nazywa się ich braćmi przeklętymi. Oni zresztą się tym zbytnio nie przejmują, na pewne sprawy mają własne zdanie, które w zupełności im wystarcza. Duchowni zaś na ogół podchodzą do wolnomularstwa spokojnie, rzeczowo i z pewnym zaciekawieniem – ale bez agresji, która cechuje tylko środowiska ortodoksyjne. Sami masoni zaś nie mają nic przeciwko tym kontaktom czy życzliwej wymianie myśli. Reprezentują ponadnarodowy ruch etyczny, wyznający idee tolerancji i braterstwa, otwarci są więc na wszelkie idee, o ile nie służą one zniewoleniu i podporządkowaniu, nawet w imię najszczytniej brzmiących haseł.

Punktem budzącym szczególnie wiele emocji jest tajemniczość masonów, ich rzekoma tajność. Ta super tajna organizacja ma… ponad 45 tysięcy (sic!) stron w Internecie, zaś literatura na jej temat zajmuje wielką bibliotekę. Bibliotekę, która zresztą jest w Wielkopolsce: w podkonińskim Ciążeniu, gdzie w dawnym pałacu biskupów poznańskich zgromadzono największe w Polsce zbiory masoników. W Bibliotece Uniwersyteckiej zaś jest Pracownia Zbiorów Masońskich, którą kieruje od wielu lat Andrzej Karpowicz, wybitny znawca tematyki – ale nie mason! Tajemniczość wolnomularska polega nie na wyjątkowo tajnych zadaniach jakie organizacja ta stawia przed sobą, lecz na tradycji i konieczności zachowania spokoju, wyciszenia potrzebnego w czasie prac lożowych. Owa tajemnica wielce drażni przeciwników wolnomularstwa. Tymczasem masoneria jest organizacją sekretną, lecz nie tajną. Funkcjonuje na podstawie rejestracji prawnej jako stowarzyszenie, lista jej członków w każdej chwili może być udostępniona organom administracji państwowej i organom ścigania – gdyby zaszła taka potrzeba; natomiast tradycyjnie (powtarzam: tradycyjnie) obowiązuje zachowanie przynależności w tajemnicy – chyba że sam zainteresowany z tym się nie kryje. Na Zachodzie członkowie lóż i same loże mają swoje adresy w książkach telefonicznych, można ich odwiedzić, ale w Polsce jest to raczej niemożliwe, a wydarzenia i tendencje opisane na początku naszego szkicu w pełni uzasadniają taką reakcję braci w fartuszkach. Realia dzisiejszego świata po prostu nie docierają do ludzi, którzy i tak „wiedzą swoje”, „wiedzą lepiej” a żadne próby wyjaśniania, tłumaczenia, skutku nie odniosą. Sami masoni w takim przypadku zachowują spokój, zgodnie ze swymi zasadami nie dają się wciągać w polemiki i jałowe dyskusje. Rzadko też się ujawniają i prezentują publicznie wiedząc o ryzyku jakie by się z tym wiązało.

W Polsce wolnomularstwo pojawiło się już w czasach króla Augusta II, a z czasem właśnie Wielkopolska stała się silnym ośrodkiem masońskim w Rzeczypospolitej. To tutaj działał gen. Augustyn Gorzeński, patriota i współpracownik króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, który w Dobrzycy utworzył specyficzne założenie parkowo – pałacowe będące wręcz kwintesencją ideologii i symboliki masońskiej. Z czasem nadeszła pora na swoistą modę, snobowanie się na wolnomularstwo. Nie wypadało być poza lożą, jeżeli chciało się być zaliczonym do środowisk patriotycznych i reformatorskich. Masonem był prymas Gabriel Podoski, spośród twórców Konstytucji 3 maja tylko jeden, ks. Hugo Kołłątaj nie był bratem w fartuszku. Masonami byli gen. Jan Henryk Dąbrowski, Józef Wybicki, niemal cała kadra oficerska Legionów Polskich we Włoszech i armii Księstwa Warszawskiego. Wolnomularze stali u podstaw spisków niepodległościowych w Królestwie Polskim; nieprzypadkowo mjr Walerian Łukasiński swoją organizację nazwał Wolnomularstwem Narodowym. W 1821 roku masoneria została zlikwidowana najpierw w Królestwie Polskim, a dopiero w następnym roku – w całej Rosji. Wolnomularstwo w Polsce odrodziło się w Drugiej Rzeczypospolitej, gromadziło sporą część elit intelektualnych i wojskowych w kraju. Poza tym funkcjonowało 15 lóż niemieckich zrzeszonych w związek z siedzibą władz w Poznaniu. W listopadzie 1938 roku w wyniku nacisku sił zachowawczych ukazał się dekret Prezydenta Rzeczypospolitej rozwiązujący wszelkie zrzeszenia wolnomularskie w Polsce. Podczas okupacji hitlerowskiej oczywiście nie było mowy o funkcjonowaniu masonerii na okupowanych ziemiach polskich (w Niemczech i w ZSRR zresztą także). Po II wojnie światowej Bolesław Bierut, licząc na wbicie klina między Kościół i społeczeństwo, proponował odrodzenie masonerii, ale sami bracia nie byli tym zainteresowani. Dopiero w 1993 roku oficjalnie masoni w Polsce się zarejestrowali i odtąd ruch wolnomularski w Polsce, choć nieliczny, funkcjonuje bez większych przeszkód – nie licząc spektakularnych widowisk jakie od czasu do czasu serwują ortodoksyjne kręgi zachowawcze i konserwatywne.

Według najnowszych badań statystycznych przeprowadzonych w środowisku masonów szwajcarskich, na świecie działa obecnie kilka milionów wolnomularzy zrzeszonych w kilku podstawowych kierunkach – obediencjach. Najwięcej ich jest w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii, silnym ośrodkiem wolnomularstwa liberalnego tradycyjnie jest Francja, odradza się masoneria rosyjska, czeska, ukraińska. W krajach zachodnich masoni nie przechodzili takich perturbacji jak ich konfratrzy w Europie Środkowej. Tam budynki masońskie są bardzo eksponowane i powszechnie znane, a potężne świątynie wolnomularskie w Londynie i w Waszyngtonie na stałe już weszły do ikonografii tego ruchu.

W Polsce obecnie jest około 500 wolnomularzy w czterech podstawowych kierunkach – obediencjach. Najliczniejsze jest wolnomularstwo „regularne”, podlegające Wielkiej Loży Narodowej Polski; w Poznaniu działa loża tego kierunku, „Świątynia Hymnu Jedności na Wschodzie Poznania”. Drugie pod względem liczebności jest wolnomularstwo liberalne, związane z Wielkim Wschodem Polski i Wielkim Wschodem Francji; w stolicy Wielkopolski jest też loża tego kierunku. Poza tym w Polsce mamy loże „Droit Humain” (Prawa Człowieka) grupujące zarówno mężczyzn, jak i kobiety oraz jedną lożę całkowicie żeńską – „Prometea”. Dwa ostatnie kierunki są ideowo związane z wolnomularstwem dogmatycznym, liberalnym, w Poznaniu nie mają swych organizacyjnych reprezentacji. Od materialnej strony i rzeczywistych możliwości oddziaływania na życie kraju, nie należą do środowisk silnych i wpływowych. Porównując z innymi organizacjami tego typu można powiedzieć, że są to elitarne, dość zamknięte kluby towarzyskie, zajmujące się własnymi sprawami, nie mające wpływu na rozwój sytuacji w kraju. Panuje w nich dość specyficzna atmosfera, nastrój, zrzeszają one ludzi o utrwalonej mentalności, niezależnych światopoglądowo (bardzo często wolnomyślicieli), unikających nerwowości, walki, atmosfery niepokoju a tym bardziej agresji, traktujących idee wolnomularskie jako sposób na życie, oparcie światopoglądowe.

W Poznaniu (a szczególnie w Gnieźnie) jest dziś dość dużo śladów działania wolnomularzy. Najistotniejszy jest gmach dawnej loży masońskiej przy ulicy Grobla – czyli Muzeum Etnograficzne. Kiedyś był to jeden z największych budynków lożowych w Europie. Przy ulicy Mielżyńskiego zachowana jest również kamienica, w której kiedyś była parawolnomularska loża „Schlaraffia Posnania”, z doskonale zachowaną symboliką u szczytu fasady.

I jeszcze mała uwaga. Kluby Rotary i Lions Club-y, choć często kojarzone z wolnomularstwem, a nawet nieco pozujące na masonerię, w rzeczywistości nie mają z masonerią nic wspólnego. Swoją (bardzo aktywną) działalność charytatywną prowadzą bardzo widowiskowo, podczas gdy masoni raczej się w tym nie afiszują, u nich ostentacja jest w złym tonie.

Redakcja „Naszej Wielkopolski” zwraca szczególną uwagę na korzystanie z nowoczesnych środków przekazu, z Internetu. Zatem osoby zainteresowane istotą masonerii zachęcam do lektury tekstu Tadeusza Krackiego „Czym jest, a czym nie jest wolnomularstwo?”.

“Nasza Wielkopolska”, sierpień 2005, nr 66

Wpisał: Marek Rezler
14.10.2005.