Czym jest tak naprawdę tajemnica wolnomularska? Czy w ogóle coś takiego istnieje, skoro w zagranicznych publikacjach ruch ten został prześwietlony niemal do samego dna, a na wierzch wydobyto pilnie strzeżone niegdyś rytuały oraz sekretne słowa i znaki?
Bardzo dobre pytanie, na które trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Znany polski badacz masonerii, prof. Ludwik Hass, był zdania, że „największą tajemnicą wolnomularstwa jest to, że nie ma ono żadnych tajemnic”. W jednym z programów telewizyjnych potwierdził to Tadeusz Cegielski. Piotr Kuncewicz stwierdził natomiast, iż „nie ma tajemnic i zarazem są tajemnice”.
Prawdą jest, że pomimo licznych przysiąg i zobowiązań występujących w rytuałach masońskich poszczególnych stopni, wewnętrzne sekrety obrzędowości, czyli czegoś co tak niegdyś intrygowało świat profański, zostały de facto odsłonięte i nie tylko przez przeciwników ruchu, ale przede wszystkim przez badaczy wolnomularstwa, często będących masonami, wspieranymi w swych działaniach przez macierzyste obediencje wolnomularskie. Dlaczego tak się dzieje? Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie, ale być może wynika to po prostu z faktu: coraz bardziej powszechnej dostępności różnych źródeł. Ich rzetelne omówienie może stanowić mniejsze zło w porównaniu z zalewem tandetnej literatury anty-masońskiej (a niekiedy i pro-masońskiej), która wolnomularskie dokumenty przedstawia w sposób wybiórczy i dla udowodnienia własnych tez.
Należy podkreślić fakt, że o ile jednak symbolika masońska i obrzędowość przestały być skrywane, o tyle wciąż funkcjonuje i jest przestrzegany zwyczaj nieujawniania członkostwa wolnomularzy w ruchu, jeśli sami nie wyrazili na to zgody. Złamanie tej zasady może grozić poważnymi konsekwencjami, z usunięciem z loży włącznie, choć z pewnością nie będzie się wiązać – jak niektórzy sugerują – z karą śmierci lub okaleczeniem.
Jednakże czy członkostwo i teksty symboliczno-obrzędowe to jest wszystko, co skrywa masoneria? Czy nie ma czegoś więcej? Owszem, są pewne tajemnice strukturalne: tajemnice posiedzeń i wielu wewnętrznych decyzji zarządów poszczególnych lóż i obediencji, a oprócz tego częste reformy rytuałów lożowych, nieujawniane szerokiemu gronu. Choć z drugiej strony należy zauważyć, iż tajność zebrań występuje również w innych instytucjach i organizacjach np. w zarządach przedsiębiorstw czy nawet niektórych stowarzyszeń przykościelnych. Oprócz tego wspomina się również często o przeżyciach wewnętrznych poszczególnych wolnomularzy, będących skutkiem działania inicjacji i rytuału w ogóle. Cały problem polega na tym, że są to odczucia indywidualnych masonów, a nie masonerii jako całości. Co zatem stanowi ów intrygującą tajemnicę lożową, którą tak trudno odsłonić za pomocą słów czy liter?
Historia pokazuje, iż masoneria spekulatywna już u swych pierwocin była jak najbardziej świadoma posiadania określonego sekretu i bynajmniej nie chodziło tutaj o tajniki wiedzy zawodowej wykwalifikowanych budowniczych z dawnych lóż operatywnych. Niemiej na samym początku tajemnica ta albo nie wydawała się być atrakcyjna, albo nie była zbyt eksponowana, skoro Samuel Prichard w swym pamflecie z 1730 r. pt. „Masonry Dissected” tak się na jej temat wypowiada:
„(…) spośród wszystkich łgarstw, jakie wymyślił gatunek ludzki, żadne nie jest tak absurdalne jak Tajemnica Masonerii. (…) ta stara fabryka jest tak zrujnowana, że jeśli nie zostanie naprawiona przez jakąś dogłębną tajemnicę, to wkrótce zniknie.”
Rzecz jasna popularność broszury ex-masona była tak duża, że Wielka Loża Londynu zdecydowała się zamieścić odpowiedź na zarzuty Pricharda. Do drugiego wydania Konstytucji Andersona z 1738 r. dołączona została rozprawka anonimowego autora pt. „Defense of Masonry”. Tadeusz Cegielski podaje następujące informacje odnośnie treści przytoczonej mowy obronnej, które są dla nas interesujące z punktu widzenia pytania o sekrety masońskie:*
„W interpretacji Wielkiej Loży ‘sekretne Słowo Masonerii’ nie jest zwykłym zapisem rozpoznawczych znaków, postaw i słów, służącym członkom operatywnej loży; staje się symbolem całej tajemnej wiedzy wolnomularskiej. Wiedzę tę, wolnomularską ‘gnosis’ (…) mistrz Hiram zabrał ze sobą do grobu. Czeladnicy starający się odnaleźć ciało mistrza symbolizują cel masonerii – jest nim odkrycie sekretów znanych jego poprzednikom. Tekst nie pozostawia również wątpliwości co do tego, że przedmiotem wolnomularskiego poznania jest los człowieka, a więc jego prawdziwe miejsce w świecie i stosunek do Boga. Pragnąc przeniknąć wyroki Opatrzności, człowiek prowadzi grę z Bogiem; taką grą była zawsze Sztuka Królewska alchemii, święta kabała, różne dyscypliny teurgiczne. Nasuwa się przecież pytanie, czym było kiedykolwiek wolnomularstwo?
Ani pierwsza ani też druga Księga Konstytucji nie udzielają jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie. ‘Obrona wolnomularstwa’ ma za zadanie przekonać sceptycznego czytelnika, że bracia zjednoczeni w londyńskiej obediencji nie tylko są spadkobiercami wielowiekowej tradycji ezoterycznej, lecz uczynili z kultywowania jej główny cel związku. Konkluzja taka pozostaje jednak w sprzeczności z tekstem ‘Konstytucji’ i towarzyszącej jej ‘Historii’, w której kładzie się nacisk na etyczne i społeczne zadania bractwa z jednej oraz ‘operatywną’ genezę wolnomularstwa z drugiej strony (…).”
Takie stanowisko londyńskiej Loży-Matki świata okazało się być zasadniczo zbieżne z dążnościami dużej części ruchu masońskiego, aktywnego zwłaszcza w Europie kontynentalnej, gdzie wiele działających w XVIII w. odłamów wolnomularstwa poznanie tajemnic Boga i kosmosu ustanowiło wręcz priorytetem zadań masonerii. Niemniej finał okultystycznego szału miał miejsce na przełomie XVIII i XIX w., kiedy to zasadniczy trzon wolnomularstwa powrócił do swych racjonalistycznych postaw na wzór angielski, gdzie spekulacje kabalistyczno-alchemiczne zarzucono już nieco wcześniej, a pierwotna wersja Konstytucji Andersona z 1723 r. wzięła górę nad jej drugą edycją z 1738 r. (nowelizacja ta zawierała artykuły o religii Noachidów oraz wspomnianą, ezoteryczną mowę obronną wolnomularstwa).
Nie bez znaczenia dla późniejszego rozumienia tajemnicy wolnomularskiej ma fakt, jak postrzegano po tej zmianie i jak postrzega się do dzisiaj cele i zadania wolnomularstwa. Odpowiedź możemy znaleźć w recenzji książki Hanny Domańskiej pt. „Eugenia pod Ukoronowanym Lwem”. Tadeusz Cegielski tak się wyraża na ten temat:
„(…) W znacznej mierze tradycje okultystyczne, obserwowane przez współczesnych nam różokrzyżowców, sprzeczne są z racjonalnym obrazem świata manifestowanym przez wolnomularstwo – tak w jego zasadniczym, „regularnym” nurcie, reprezentowanym przez Wielką Zjednoczoną Lożę Anglii (w Polsce przez Wielką Lożę Narodową) jak i agnostycznym i liberalnym, tworzonym głównie przez Wielki Wschód Francji (w naszym kraju przez Wielki Wschód Polski). Zresztą, niezależnie od swej genezy, którą zawdzięczamy społecznemu geniuszowi Anglików, Szkotów i Irlandczyków początku epoki Oświecenia (przypomnijmy: Wielka Loża Londynu ukonstytuowała się w 1717 roku), wolnomularstwo było i na szczęście pozostało prostą życiową formułą, opartą na ideach braterstwa i tolerancji. Masoneria to sposób na lepsze, bardziej rozumne i godziwe życie, a nie droga do rzekomych tajemnic Boga i Natury. (…)”
Traktując tą opinię jako punkt wyjścia, przyjrzyjmy się, co do powiedzenia na temat tajemnicy wolnomularskiej mają przedstawiciele współczesnej masonerii. W tym kontekście bardzo interesujące wydaje się być stanowisko liberalnej obediencji mieszanej George Washington Union of Freemasons of North America. Na pytanie, jak rzecz ma się z masońskim sekretem, odpowiadają następująco:
„Tak, masoni posiadają głęboką tajemnicę, ale nie jest ona komunikowalna dla profanów. Nawet gdybyśmy chcieli, nie bylibyśmy w stanie jej odsłonić. Nasz sekret wynika ze wspólnej więzi, którą przyjmujemy podczas inicjacji; z przeżycia symboliki; z refleksji; z wyjątkowej ciszy panującej w Naszych Lożach, kiedy to mamy możliwość konfrontowania idei w atmosferze spokoju i wzajemnego szacunku; ze świadomości, że jesteśmy nowoczesnymi spadkobiercami starej tradycji poszukującej przede wszystkim mądrości i prawdy. Tych zaś można tylko doświadczyć i dzielić razem z Braćmi i Siostrami, zobligowanymi tym samym przyrzeczeniu, które ochrania nasze wartości.”
Ciekawostką jest fakt, że w podobnym tonie o tajemnicy wolnomularskiej wypowiada się nikt inny, jak sam Giacomo Casanova: znany XVIII w. awanturnik, alchemik i uwodziciel niewieścich serc. Przedstawiona poniżej jego wypowiedź ukazuje go jednak z odmiennej strony: z takiej, z jakiej go do tej pory nie znaliśmy, a ponieważ stanowi, w moim przekonaniu, doskonałe podsumowanie tematu, pozwolę ją sobie przytoczyć na zakończenie, bez żadnego dodatkowego komentarza.
„Ten, kto do masonerii wstępuje po to, by poznać tajemnicę może poczuć się rozczarowany: zaiste zdarza się, że nie udaje się to nawet po pięćdziesięciu latach bycia mistrzem masońskim. Tajemnica masonerii z samej swej natury jest nienaruszalna: mason poznaje ją wyłącznie intuicyjnie, nie rozumowo. Odkrywa ją pod wpływem spotkań w loży, obserwacji, przemyśleń i dedukcji. Kiedy już ją pozna, bardzo się pilnuje, żeby swoim odkryciem nie podzielić się z nikim, nawet z najlepszym przyjacielem masonem, bo skoro ów nie był zdolny sam przejrzeć tajemnicy, nie będzie miał z niej żadnego pożytku, jeśli dowie się o niej od innych. Tajemnica zawsze będzie tajemnicą. To, co się dzieje w loży, musi pozostać sekretem, kto zaś jest na tyle niedyskretny i nierozważny, że go wyjawia, i tak nie wyjawia najważniejszego: jak może wyjawić coś, czego nie znał? Gdyby bowiem znał, nie wyjawiłby.”**
PRZYPISY:
* Tegoż autora: „Początki masonerii spekulatywnej”, Ars Regia nr 17 (2007/2008), s. 98-101.
** Polskie tłumaczenie tej wypowiedzi autorstwa Katarzyny Kościelak zamieszczone zostało w książce Roberto Gervaso pt. „Bracia przeklęci. Historia masonerii”, Wydawnictwo Twój Styl, Warszawa 2005, s. 150.
Autor: Karol Wojciechowski
30.06.2008.
zobacz też:
Masońskie sekrety – Jerzy Wojtowicz
Jakie tajemnice ukrywają masoni? – Karol Racewicz