Opowieści o masonach z Gryfina

Opowieści o masonach z Gryfina

Karol Wojciechowski

100 masonów

.

Niemałym zainteresowaniem cieszy się zamieszczony na naszym portalu artykuł Wojciecha Ałaszewskiego pt. „Masoni niemieccy w czarnej legendzie”, traktującym o stereotypach pruskich wolnomularzy, które przetrwały do dziś w świadomości ludności zamieszkującej te terytoria, gdzie niemiecka masoneria była szczególnie aktywna. Najogólniej mówiąc jak wyraził się na ten temat pewien historyk: „masoni niemieccy mają czarne podniebienie” i jest to słuszne spostrzeżenie. Niemal od samego początku lud postrzegał ich jako praktykantów magii i sług ciemności, a otoczka tajemniczości i metafizyki tylko potęgowała snucie licznych fantazji na ten temat.

Zamieszczony jakiś czas temu na stronie internetowej „Wrota Gryfina” artykuł Tomasza Pękalskiego pt. „Opowieści o masonach” tylko potwierdza to, o czym pisał W. Ałaszewski. Także w tym miasteczku wolnomularze niemieccy nie byli inaczej postrzegani, jak w ciemny, by nie rzec – diabelski sposób. Legenda rzecz jasna ma to do siebie, że zawiera pół prawdy i pół fikcji. Przytoczone w tekście relacje dobrze o tym świadczą. Dla przykładu jedno z podań, o którym wspomina autor, mówi o występowaniu w rytuale inicjacyjnym motywu złotych, srebrnych i miedzianych monet. Informacja ta jest prawdziwa zważywszy na to, co podają źródła historyczne: loża gryfińska (Johannis-Freimaurer-Loge “Franz zum Treuen Herzen” im Or. Greifenhagen) dependowała od Wielkiej Loży „Trzech Globów” i pracowała w jej systemie rytualnym, a w nim rzeczywiście pojawia się wspomniany epizod z monetami, jednakże znaczenie jego jest inne niż chcieliby to widzieć ludowi bajarze: każda z monet symbolizuje kategorię namiętności, którą należy przezwyciężyć. Motyw kładzenia się do trumny oczywiście ma też miejsce niemal w każdym rytuale masońskim, z tym że nie występuje on przy inicjacji – jak mówi w tym przypadku gryfiński przekaz – lecz przy podwyżce do stopnia mistrza, a skierowane ostrza szpad faktycznie charakteryzują obrządek „Trzech Globów”, tak jak i pozostałe ryty wywodzące się ze Ścisłej Obserwy. Na tym jednak prawdziwość opisu się kończy, gdyż wymóg ostentacyjnego wyrzeczenia się Boga jest oczywistym wymysłem, nigdy nie praktykowanym przez żadną szanującą się Wielką Lożę, a już tym bardziej przez „zu den drei Weltkugeln”, która nie tylko przez długi czas przyjmowała w swe szeregi tylko chrześcijan, ale na najwyższych szczeblach poznania przedstawiała Jezusa z Nazaretu jako założyciela najczystszej religii, którą jest, według tego systemu, chrześcijaństwo. Podobnym przejawem fantazji jest plotka o zrzucaniu trumny ze schodów.

Ogólnie mówiąc przytoczone opowieści w wielu punktach pokrywają się z legendami obecnymi na innych terenach współczesnej Polski i Niemiec, gdzie masoneria staropruska była nadzwyczaj aktywna. Lektura ich może nas rozśmieszyć, zniesmaczyć, a czasem wręcz oburzyć. Na pewno jednak pozwala zrozumieć, dlaczego wciąż obraz wolnomularza jest w świadomości społecznej tak bardzo negatywny, jakie są tego korzenie i jakże często taki sposób patrzenia na masonerię stanowi rezultat braku rozsądku i bezkrytycznej łatwowierności w przyjmowaniu czyichś relacji.

Całość tego ciekawego artykułu można przeczytać tutaj.

Autor: Karol Wojciechowski
02.04.2008