Iwona Agnieszka Siedlaczek
Do roku 1989 napisano o życiu i dziełach Profesora wiele znakomitych prac. Sam Profesor opisał okres obejmujący 18 lat pracy w Lublinie (1973-1991) w Księdze Pamiątkowej UMCS, gdzie rozpoczęty po „okresie lubelskim” nowy okres życia nazwał „okresem dantejskim” (od ulicy Dantego na Żoliborzu). W okresie tym napisał wiele prac, których większość nie została dotąd wydrukowana, warto więc omówić ten okres dokładniej.
Do pisania o tym okresie upoważnia mnie fakt, że nagrałam na taśmy kilkadziesiąt rozmów z moim Profesorem, znam wszystkie drukowane prace tego okresu, a co najistotniejsze, znam też setki nie drukowanych dotąd tekstów (wydruków komputerowych), wśród których znajduje się praca o spotkaniach z kulturą włoską, praca o Mozarcie, nowa interpretacja filozofii Vaniniego, prace z filozofii tęsknoty, filozofii tożsamości, filozofii snów, filozofii języka. Pozwala mi to przypuszczać, że to, co powiem, będzie dla wielu znawców życia i dzieł Profesora – zdecydowaną nowością.
Profesor sam sprecyzował w 1994 r. myśl, że pragnie być „utożsamiany przede wszystkim z tym, co napisał”. Ze względu na zakres zainteresowań twórczych, jak również na ilość prac, które napisał i nadal pisze, „okres dantejski” jest wspaniałym „polem wyjścia” dla stworzenia wieloaspektowego i wielocząstkowego portretu Profesora, jaki wyłania się z jego dzieł.
Profesora poznałam w okresie, który sam określił jako „eksplozję zainteresowania muzyką”. Najważniejszą datą jest tu otrzymanie 27 X 1984 r. I nagrody Ruchu Muzycznego w konkursie na recenzję z XXVIII Warszawskiej Jesieni. Nagrodę tę wręczył Profesorowi Nowickiemu wybitny kompozytor i muzykolog Zygmunt Mycielski (1907-1987). Otworzyła ona Profesorowi możliwość drukowania w “Ruchu Muzycznym” serii prac z zakresu filozofii muzyki. Wcześniej, w 1982 roku, Profesor rozpoczął także cykl wykładów monograficznych na lubelskim kierunku Wychowania Muzycznego UMCS (obszerny konspekt tych wykładów opublikował w “Edukacji Filozoficznej”). Właśnie na jednym z takich wykładów – 6 X 1986 r. miało miejsce moje pierwsze spotkanie z Profesorem.
Rozważania Profesora z filozofii muzyki zostały wyłożone w ośmiu pracach opublikowanych w “Ruchu Muzycznym” z lat 1984-1986, w Euhemerze oraz w programie Bydgoskiego Festiwalu Muzycznego (1986), gdzie zamieszczono pracę O etycznym pojmowaniu muzyki i muzycznym pojmowaniu etyki. Wprowadzone tam określenie „muzyki jako sztuki portretowania czyli ukazywania ethosu określonej osoby, przy pomocy środków muzycznych” miało doniosłe skutki dla późniejszej, znakomitej lecz dotąd, niestety, w maszynopisie pozostającej książki Profesora o Mozarcie. Należy również zwrócić uwagę na nowe treści wprowadzone do pojęcia ethosu przez Profesora – zbiór centralnych pól jego pluralistycznej i policentrycznej osobowości. „Etyczne spojrzenie na charakter człowieka jest bardzo jednostronne – pisze Profesor – To prawda, że takie cechy jak prawdomówność, odwaga, uczciwość, sprawiedliwość, życzliwość, skromność, pracowitość, wspaniałomyślność są godne podziwu, ale nie powinny one przesłaniać nam innych – również doniosłych – choć zazwyczaj nie włączanych do moralności cech osobowości ludzkiej takich jak umiłowanie muzyki, malarstwa, poezji, filozofii, jak pasja naukowo-badawcza i wynalazcza, krytycyzm, dążenie do poprawiania, doskonalenia, przekształcania tego, co istnieje i projektowania rzeczy, których jeszcze nie ma”.
Słowa Profesora: „Człowiek nie odczuwający potrzeby muzyki nie jest w pełni człowiekiem” stanowią, jak sądzę, jedną z fundamentalnych zasad jego antropologii filozoficznej. Nie dziwi mnie zatem fakt, że Profesor tak wiele miejsca w swoich pracach poświęca muzyce, jej roli w kulturze, jej oddziaływaniu, sposobom istnienia i możliwościom jej przekształceń. Ściśle też wiąże ją z postulatem Ernsta Blocha (1885-1977), aby zajmować się przede wszystkim tym, czego jeszcze nie ma, a znakomite realizacje tego postulatu zauważył przede wszystkim w pracach trzech wybitnych kompozytorów i muzykologów. Są to: John Cage (1912-1992); Boris Porena (ur. 1927) i Bogusław Schaeffer (ur.1929).
Profesor Nowicki wielokrotnie mówił i pisał o tych twórcach, przede wszystkim ze względu na ich maksymalistycznie awangardową dążność, gdzie kategoria „nowości”, czyli „tego, czego jeszcze nie było”, stanowiła dla Profesora decydujący „magnes”. Nie bez powodu to właśnie muzyka awangardowa stała się polem tak silnie przyciągającym Profesora. Tu bowiem znalazł dla siebie możliwość kolejnego, niezwykle owocnego dla swych badań – „spotkania”. Odczuwa głęboką więź z twórcami awangardowej muzyki, ponieważ sam był i jest coraz bardziej awangardowym twórcą filozofii kultury. Fakt, że wielu prac Profesora dotąd nie wydrukowano można powiązać z wieloma kompozycjami muzyki awangardowej, które ze względu na zbyt daleko wybiegające w przyszłość koncepcje i rozwiązania formalne – długo czekały, lub nadal jeszcze czekają na jakiegoś „człowieka przyszłości, który potrafi je odkryć”.
Ucieleśnieniem „awangardowego” podejścia Profesora do własnego warsztatu historyka filozofii, filozofa kultury i filozofa muzyki jest książka Mozart w ogrodach i lożach. Profesor przyjął w niej zasadę – sformułowaną w cytowanym bydgoskim Programie z 1986 r. – „muzyki jako sztuki portretowania” oraz ideę „muzyki filozoficznej” przejętą od Giordana Bruna (1548-1600) z jego dzieła O kompozycji (1591). W książce Profesora o Mozarcie pojawia się po raz pierwszy w dziejach filozofii kategoria „portretu magnetycznego”. Książka ta ukazuje całe bogactwo takich „portretów magnetycznych” zawartych w muzyce Mozarta. Jest tam również „portret magnetyczny” samego twórcy teorii „magnetyzmu”, czyli Franza Antona Mesmera(1734-1815) i jego fascynującego wiedeńskiego ogrodu, wielokrotnie pobudzającego wyobraźnię muzyczną Mozarta. Innymi „osobami-magnesami”, które spowodowały powstanie setek dzieł Mozarta, były „kobiety-ptaki”, czyli przede wszystkim śpiewaczki (bo do nich należy odnosić ten wyeksponowany przez Profesora „ptasi” walor ich istnienia), jak również pianistki, skrzypaczki i tancerki. Profesor w swej fascynującej książce sporządził „katalog dziewcząt-ptaków” w życiu Mozarta, obejmujący symboliczną liczbę 81 (czyli liczbę Dziewięciu Muz podniesioną do kwadratu). Nikt dotąd nie tylko nie sporządził tak ogromnego i dokładnego rejestru, ale także nikt nie spojrzał na kobiety w życiu Mozarta pod kątem ich wielkiej, „magnetycznej” mocy, jaką przyciągały Mozarta ich głosy i umiejętności wykonawcze. Całkowicie nowym odkryciem Profesora – w związku z portretami magnetycznymi dziewcząt-ptaków, ukrytymi w muzyce Mozarta – jest myśl, że Mozart „oglądał dziewczęta uszami”.
Kolejnym odkryciem Profesora jest zauważenie swoistej, „magnetycznej” roli pewnych słów, które stały się źródłem inspiracji dla muzyki Mozarta, pozostawiając w niej swoje odpowiedniki – „dźwiękowe portrety pojęć”. Tu ujawnia Profesor cały swój arsenał filozofa języka a zarazem człowieka, który mówi o sobie, że „kocha języki tak, jak się kocha dziewczęta”. Gdyby nie fakt, że Profesor ma tak wiele wspólnego z Mozartem w kwestii podejścia do materii językowej, brzmienia, symboliki i „pola semantycznego” słów, to nigdy nie pojawiłoby się tak niezwykłe studium z „filozofii języka Mozarta”. Profesor odkrył, że Mozartowi szczególnie bliskie były słowa „czarodziejskie”, w których nie warstwa semantyczna, ale ich aspekt brzmieniowy odegrał w procesie komponowania rolę decydującą.
Najważniejszymi jednak „słowami-magnesami” okazały się słowa związane z bliskimi Mozartowi ideami Oświecenia (Rozum, Natura) oraz od 14 grudnia 1784 r. także z filozofią masońską i jej ideałami Wolności, Równości i Braterstwa, żeby przypomnieć choćby muzykę, którą Mozart pisał do słów wolnomyśliciela, masona i reformatora pedagogiki – Franza Heinricha Ziegenhagena (1753-1806). Z utworów ostatniego okresu życia Mozarta Profesor wydobywa filozoficzną (ergantropijną) treść jego najistotniejszego przesłania: „Kochajcie mnie w moich dziełach!”.
Z książki Profesora o Mozarcie wyłania się całkiem inny wizerunek kompozytora, który nie tylko tworzy muzykę, ale także umieszcza w niej doniosłe myśli, zarys eutopijnej wizji doskonalszego świata, w której cudowne dzieła sztuki zajmują centralne miejsce. Interpretacją tą Profesor świadomie nawiązuje do Ernsta Blocha, który przypisywał muzyce moc ukazywania świata, którego jeszcze nie ma.
Podobnie w swoich pracach o Vaninim (1585-1619), od 1967 roku do dziś Profesor stale wysuwa jako centralną kategorię filozofii Vaniniego pojęcie Respublica Litteraria. Jej polski odpowiednik – Republika Muz – zawsze był i jest centralną kategorią systemu filozofii kultury, budowanego i rozwijanego przez Profesora Nowickiego, także w okresie dantejskim.
Wiele takich pojęć, które już wcześniej budziły zainteresowanie Profesora, znalazło się w okresie dantejskim w centrum jego uwagi i zostało rozwinięte i wyeksterioryzowane w odrębne prace. Przykładem może być pojęcie „tęsknoty”. Od lat trzydziestych XX w. Profesor szukał w każdej czytanej książce jej „serca”. Już w tym czasie do grona ukochanych przez niego pisarzy należał – czytany w oryginale – Johann Wolfgang Goethe (1749-1832), cenioną zaś najwyżej powieścią Wilhelm Meisters Lehrjahre i Wilhelm Meisters Wanderjahre. Za „serce” tej powieści Profesor uznał pieśń Kennst du das Land, a wraz z nią postać małej Włoszki, Mignon Cipriani, która stała się dla niego na zawsze personifikacją „tęsknoty do Włoch”. Z tej tęsknoty zrodziły się obie części Wilhelma Meistra, a także Italienische Reise. Dlatego właśnie zarówno Goethe jak stworzona przez niego Mignon patronują powstającej w okresie dantejskim książce Profesora Filozofia tęsknoty, o której powiedział:
„Będzie to książka filozoficzna, która na ogromnym lecz niejednolitym materiale wszystkich moich spotkań z kulturą włoską badać będzie uczucie tęsknoty, więzi emocjonalne łączące jednostki z wybranymi miejscami na świecie, tworzenie się i działanie mas apercepcyjnych, proces formowania się osobowości poprzez spotkania”.
Dostając od Profesora wydruki komputerowe tworzonych kolejno fragmentów „spotkań z Włochami”, doszłam do wniosku, że można je traktować jak specyficzną „kompozycję awangardową”, gdzie poszczególne fragmenty nie muszą być odczytywane zawsze w tej samej, chronologicznej kolejności i wcale nie zachwieje to całej idei, pewnego „makrokosmosu”, jaki w tej książce Profesora znajdujemy. Włochy czyli Filozofia tęsknoty nie zmierzają do określonego zakończenia, a ich „doskonałość” leży właśnie w owym „niedokończeniu”, otwarciu się na wciąż przybywające bodźce płynące od dzieł, z którymi spotkania dalej budują zarówno samego Profesora, jak i kolejne fragmenty jego książki.
Tematów do owych swoistych „miniatur” dostarczają Profesorowi spotkania z własnymi wspomnieniami z Włoch, dotyczącymi wszystkich ukochanych miejsc, osób, budowli, placów, pomników i ogrodów. Dostarczają ich także wspomnienia innych twórców, których Włochy zainspirowały do pisania wspomnień lub tworzenia dzieł muzycznych, poetyckich czy malarskich. Przede wszystkim dostarczają ich dzieła włoskich powieściopisarzy, poetów, filozofów, malarzy, rzeźbiarzy i muzyków.
Osobny rodzaj „magnetyzmu” przyciągającego treść kolejnych miniatur stanowią cudowne kobiety włoskie, poetki jak Ada Negri czy Maria Luisa Spaziani, muzykolożki jak Loredana Lipperini, badająca wielowersyjność utworów Mozarta, filozofki jak Graziella Federici Vescovini, analizująca dzieła średniowiecznych ateistów czy Rosella Prezzo, badająca rolę, jaką pełnią w rozważaniach filozofów motywy, obrazy i metafory związane z kobiecością; perełką tego zbioru są strony poświęcone genialnej aktorce – Eleonorze Duse (1858-1924). Znajdujemy tam także wykaz kilkudziesięciu nazwisk kobiet, które wniosły poważny wkład do kultury włoskiej.
Podsumowaniem zaś wszystkich spotkań Profesora Nowickiego z dziewczętami, nie tylko włoskimi, jest rozdział Sybille. Filozofia a kobiecość, w którym Profesor przyznaje, że najwięcej sympatii wzbudzały w nim „bóstwa żeńskie” takie , jak Atena i Muzy oraz starożytne filozofki greckie, zwłaszcza Diotima, Theano`, Arete` czy Hypatia. Tytułowe „sybille” to także ukochane dzieła sztuki: Sybilla delficka Michała Anioła i Sybilla Perska Pinturicchia oraz setki innych cudownych postaci kobiecych w sztuce.
Wśród wielu tekstów Profesora znajdujących się w Filozofii tęsknoty jest jeden mający szczególne znaczenie dla całego okresu dantejskiego. Mianowicie w dniu 15 lipca 1998 r. Profesor pisze „na gorąco” tekst Architekci mojej obecności w kulturze włoskiej, omawiający sylwetki tych Włochów, którzy przedstawiali w sposób całościowy jego filozofię, wkład do badań nad Brunem i Vaninim, pisali obszerne recenzje z jego prac. Tytuł pochodzi z włoskiego czasopisma Aut Aut, gdzie Profesor znalazł wyrażenie artefici della presenza.
Można zaryzykować twierdzenie, że jednym z najważniejszych osiągnięć okresu dantejskiego jest rozwinięcie „filozofii obecności” jako części składowej własnego systemu. Doniosłe znaczenie ma tekst z 12 stycznia 1993 roku, napisany z okazji Dziesięciolecia czasopisma “Presenza Taurisanese” w formie listu do redaktora naczelnego i przyjaciela Luigi Ennio MONTONATO (ur.1945), wydrukowany pod tytułem Del significato e del valore della presenza. Są to filozoficzne rozważania Profesora na temat – pełniącego doniosłą rolę w jego systemie – pojęcia o b e c n o ś c i. Wymieńmy główne myśli tam zawarte:
„być człowiekiem” to „być obecnym w kulturze”,
„być obecnym w kulturze” to „być obecnym w rzeczach”,
obecność w kulturze to „zwielokrotnienie istnienia i równoczesność obecności w tysiącach różnych miejsc”,
„być obecnym” to „być aktywnym”,
„być obecnym” to „czuć się odpowiedzialnym”,
„być obecnym” to „być otwartym”,
„obecność” i „nieobecność” nie są pojęciami przeciwstawnymi, bo może być „obecność pozorna”, a „nieobecność jawna” może przesłaniać „obecność ukrytą”.
Na zakończenie Profesor stwierdza, że w obrębie jego systemu rodzi się nowa „filozofia obecności”, a rozwijanie jej stanie się istotnym elementem piątego okresu jego życia czyli okresu dantejskiego. Wzbogacenie „filozofii obecności” o pojęcie „architekta obecności” rzeczywiście wprowadza ją na nowe tory.
Profesor wielokrotnie pisał o tych, którzy stali się „architektami jego obecności w kulturze”, jeszcze zanim zaczął używać tego określenia. W Polsce i we Włoszech napisało na jego temat znakomite teksty kilkadziesiąt osób. Profesor uważa, że spotkało go wielkie szczęście, iż jeszcze za jego życia opublikowano o nim tyle dobrych, wnikliwych i zarazem sympatycznych prac.
Cieszy go to tym bardziej, że sam jest od wielu dziesięcioleci „architektem obecności w kulturze” Vaniniego i Bruna, Łyszczyńskiego, Witwickiego i wielu innych myślicieli, kompozytorów, malarzy, Jest także wspaniałym „architektem przyszłej obecności w kulturze” kilkudziesięciu swoich uczennic i uczniów. Jak znakomity czeski pedagog i twórca nowożytnej pedagogiki – Jan Amos Komeński (1592-1670) – Profesor Nowicki widzi swoich uczniów „proiectualiter” czyli takimi, jakimi mogą się stać dopiero w przyszłości, i do tego obrazu dostosowuje coraz trudniejsze, powierzane im zadania. Już dziś może się poszczycić wspaniałymi uczniami, którzy są profesorami, doktorami, autorami książek. Stawiał bowiem na autokreację, pobudzanie w uczniach ambicji do wytwarzania cudownych dzieł kultury. Pojawianie się takich dzieł Jego uczennic i uczniów napawa Go dumą i radością równą tej, jaka towarzyszy własnym wytworom. Profesor jest obdarzony niezwykłą umiejętnością rzeczywistej pomocy w „rozwijaniu skrzydeł”, o którym tak pięknie pisał Giordano Bruno.
Okres dantejski zaowocował dalszą pracą „architektoniczną” Profesora nad Vaninim. Ukazały się we Włoszech i we Francji prace, w których pogłębił pojęcie Republiki Muz i „obecności w kulturze”, a także zbadał dwa inne pojęcia Vaniniego, których nikt dotąd nie badał: finis i recreatio.
Fakt, że Profesor pracuje nad Vaninim nieprzerwanie od 40 lat doprowadził go do odkrycia, że tylko wielokrotne odczytywanie – rileggere – pozwala na zstępowanie do coraz głębiej ukrytych pokładów znaczeń w dziele filozoficznym. Dzięki takim wielokrotnym zgłębianiom dzieł Vaniniego, Profesor znalazł w jego filozofii myśli absolutnie nowe i niespodziewane. Jedną z nich jest odkrycie głębokiego sensu paradoksu głoszącego, że finis (koniec) nie jest kresem ruchu, ale ruchem w kierunku rzeczy, której jeszcze nie ma i którą dopiero trzeba wytworzyć. „Finis est motus ad rem” – powiada Vanini, a Profesor Nowicki wyjaśnia, że jest to ruch „ad rem creandam” a zarazem w kierunku Republiki Muz. Swoje najnowsze odkrycie dokonane w dziele Vaniniego Profesor podsumowuje następująco: „Przeprowadzona analiza wszystkich kontekstów, w których występuje pojęcie „rekreacji” odsłoniła „nowe oblicze Vaniniego, rozjaśnione miłością do kwiatów i ptaków a także rozjaśnione obecnością myśli, które się do nas uśmiechają”.
Pojęcie „rekreacji” wiąże się u Vaniniego przede wszystkim z pojęciem „ogrodu”, a słowo to – jak pamiętamy – pełniło już istotną rolę w książce o Mozarcie. Była tam nawet mowa o „uśmiechających się kwiatach”. Analizując akapit, w którym Vanini mówi: „Chodźmy do ogrodu, aby tam rekreować nasze tchnienia” (ad spiritus recreandos) zmusiło Profesora, jak przed laty zdanie z opery Mozarta: „mostra loro il giardino” (pokaż im ogród), do pokazania tym razem „ogrodu Vaniniego”. Doprowadziło to w konsekwencji do odkrycia głęboko ukrytej treści związanej z tym, że w starożytności słowo „ogród” (kepos) oznaczało „szkołę Epikura”. Rzuca to zupełnie nowe światło na występujące w dziełach Vaniniego – 240 razy – słowo „tchnienia”, jako że łacińskie słowo „spiritus” okazuje się przekładem epikurejskiego terminu „pneumata”, który oznaczał w „Ogrodzie Epikura” mnóstwo materialnych cząstek tworzących ludzką Psyche`. Cząstki te, wykonujące w nas mnóstwo prac psychofizycznych, męczą się i wymagają re-kreacji. Profesor znalazł w dziełach Vaniniego 12 sposobów rekreowania tchnień – na przykład barwami i zapachem kwiatów, świergotem ptaków, czytaniem i pisaniem książek, udziałem w filozoficznym dialogu.
Dopełnieniem tego odkrycia jest zauważenie słowa-klucza, które dotąd było rozumiane w sposób banalny jako „podobać się”, a dopiero Profesor zauważył jako pierwszy w tym łacińskim słowie „arridet” ukryty rdzeń: „uśmiechać się”. Analiza kontekstów, w jakich słowo „arridere” pojawia się nie tylko u Vaniniego, ale także u Lukrecjusza, prowadzi do odkrycia całej lawiny cudownych zdań u obu myślicieli: u Lukrecjusza „złote myśli Epikura uśmiechają się światłem”, a uśmiechająca się Przyroda odsłania ukryty sens słów z tytułu Dialogów Vaniniego. Pojawiająca się tam Bogini Natura to przecież uśmiechająca się do Lukrecjusza Alma Venus. A wszystko to tkwiło potencjalnie w wydobytym z dzieł Mozarta „ogrodzie” i w masach apercepcyjnych Profesora Nowickiego. Muzyka Mozarta pomogła mu odkryć tajemnice ogrodu Vaniniego.
Ci, którzy znają książki Profesora wiedzą, że jest on prawdziwym „filologiem” to jest „miłośnikiem języków”. W okresie dantejskim Profesor rozpoczął porządkowanie swoich przemyśleń, które pragnie umieścić w książce pod tytułem Filozofia języka. Słowo „filolog” nie zostało tu użyte przypadkowo, ale pojawiło się dlatego, że ukrywa w sobie greckie słowo „logos”, które odgrywa istotną rolę w rozważaniach Profesora nad językiem. Budując własny „warsztat filozofa języka” Profesor sięgnął do bardzo znanego a przecież nadal niezwykle niejednoznacznego Prologu do Ewangelii według świętego Jana i nazwał swoje rozważania Świętojańską filozofią słów. Zastosował tu – znaną już z pracy o ateistycznym sensie teologii eucharystii – „metodę przetreszczania”, przydatną do tworzenia nowych narzędzi pojęciowych. Dzięki tej metodzie wydobył z Prologu dwanaście „narzędzi pojęciowych” do własnych rozważań nad językiem:
„początek” (arche), który służy do postawienia pytania, co było pierwsze: „słowo” czy jego twórca (w ten sposób już na samym wstępie odrzuca twierdzenie, że „na początku było słowo”, i przejmuje od platońskiego Kratylosa pojęcie „twórcy słów”; pojęcie „arche” służy także do badania okoliczności, w jakich określone słowo pojawia się w pracach interesującego nas myśliciela po raz pierwszy,
pojęcie „u” w znaczeniu miejsca przebywania danego słowa, zanim trafiło ono do konkretnego człowieka (tu filozofia języka splata się z filozofią spotkań; spotkania mogą wzbogacać nasz zasób słów; czasami pamiętamy osobę, której zawdzięczamy znajomość słowa, które pełni potem doniosłą rolę w naszym myśleniu),
pojęcie „tożsamości słowa z jego twórcą” czyli „realna obecność twórcy w wytworzonym słowie”,
pojęcie „życia słów”,
słowo jako „światło do oświetlania muzeum napełnionego dziełami ludzkimi” (Mickiewicz),
pojęcie „cielesności słów” (za Mickiewiczem: „literatura jest duszą ludzką wcieloną w słowo”),
pojęcie „mieszkania, w którym mieszka słowo”, które prowadzi do fascynujących badań nad zmianą znaczenia, które towarzyszy zamieszkiwaniu słowa w różnych kontekstach a także badań nad „ukrytą obecnością”,
pojęcie „przekształcania się słów” (innych osób) w aktywne składniki naszej osobowości (Mickiewicz w wierszu Do Joachima Lelewela),
„słowa jako pokarm” czyli „substancja, z której zbudowana jest nasza osobowość”,
pojęcie „odnoszenia do siebie określonego tekstu” (odkrywanie, że dany tekst mówi o mnie, czy jest skierowany do mnie),
pojęcie „odwróconej relacji pomiędzy słowami i czynami”; bywają sytuacje, w których czyn poprzedza słowo (będące opisem czynu) i sytuacje, w których słowo poprzedza czyn (spełniający to, co zostało przepowiedziane),
pojęcie „przestrzeni” jako pustego miejsca dla wytwarzania nowych słów i budowania „filozofii języków”.
Wyrażenie „filozofia języków” zostało utworzone przez Profesora w marcu 1999 dla podkreślenia, że tym, co go najbardziej interesuje, jest istnienie mnóstwa różnych języków. Naszkicowany rejestr zadań filozofa obejmuje:
uchwycenie wieloznaczności i wieloaspektowości słowa „język”,
badanie języków jako „narzędzi myślenia” czyli zbioru przedmiotów wytworzonych przez filozofów,
badanie języka jako „przedmiotu ergantropijnego”,
ujmowanie języków jako zbioru tysięcy różnych autoportretów swoich twórców,
poza badaniem języków istniejących, rozbudowane „rozważania nad tymi językami, których jeszcze nie ma”,
badania historyczne nad myślicielami mającymi największe osiągnięcia w dziedzinie słowotwórstwa i językotwórstwa (jak Ramon Lullus, Bronisław Ferdynand Trentowski, Ludwik Zamenhof, Tadeusz Wójcik, Albert Ducrocq),
badanie języków jako dzieł sztuki, ocena języków od strony ich walorów estetycznych,
uzasadnianie przekonania, że różnorodność języków (niezależnie od kłopotów związanych z trudnością porozumiewania się ludzi między sobą) jest istotną wartością kultury światowej i jako taka winna być zachowana, chroniona i przekazana następnym pokoleniom.
Ta ostatnia myśl została rozbudowana przez Profesora w jego wykładzie inauguracyjnym Podstawy filozoficzne Braterstwa Narodów, wygłoszonym w języku francuskim w Warszawie w czasie Europejskiej Konferencji Masońskiej, 18 kwietnia 1999 roku. Profesor przeciwstawił tam jednostronnym „punktom wyjścia” pojęcie „pola wyjścia”, ujmujące człowieka jako jedność cech jednostkowych, szczegółowych i ogólnych, w której ważne są wszystkie aspekty, a więc także przynależność ludzi do bardzo wielu różnokształtnych kultur, którym należy zapewnić prawo do odmienności i rozwoju, powstrzymując się od narzucania wszystkim jednego światowego języka i jednego sposobu myślenia, niszczącego wolność, autokreację, cechy indywidualne i narodowe.
Obrona różnorodności kultur i języków ma wiele wspólnego z obroną Przyrody, obroną środowiska przed rabunkową gospodarką, przed skażeniem powietrza, wody, ziemi odpadami radioaktywnymi i truciznami chemicznymi. W tezach przygotowanych na konferencję jesienną – Wyzwania moralne XXI wieku – Profesor stwierdza, że ”idąc w dotychczasowym kierunku nie tylko skazujemy miliony ludzi na śmierć z głodu i od bezsensownych działań wojennych, ale po równi pochyłej staczamy się w przepaść i jeśli w porę nie zmienimy kierunku, wiek XXI będzie ostatnim stuleciem życia na Ziemi”.
Profesora Nowickiego nadal interesuje wszystko. Świat Jawy i świat Snu. Trzecia część komputerowej wersji jego nowej książki pod tytułem Las chińskich snów składa się z jego „81 myśli o snach”. Pojawi się w nich cudowne pojęcie „Snycerza” jako „tajemniczej istoty, która wytwarza we mnie moje sny”. Warto przytoczyć kilka myśli Profesora o snach, tym bardziej, że mają one „smak” aforyzmów:
„cudzy sen może stać się naszym własnym snem”,
istnieje różnorodność „przedmiotów onirogennych”,
okazało się, że ja także „jestem przedmiotem onirogennym”,
„śnisz o mnie, więc jestem”,
„przedmiot zanurzony we śnie traci ciężar barw codzienności i, po powrocie na ziemię, nie jest już tym samym przedmiotem, którym był przed zanurzeniem się w sen”,
„sny zawierają szczyptę szaleństwa, niezbędną do życia na jawie”.
W swojej książce o snach Profesor traktuje sny jako „tworzywo artystyczne”, zauważa istnienie „muzyki onirycznej”, traktuje sny jako materiał do tworzenia „bytów, których jeszcze nie ma”, wskazuje na możliwość korzystania z pomocy snów –jako z tak zwanej „burzy mózgów” – również w pracy naukowo-badawczej, a zwłaszcza ze „szczypty szaleństwa” obecnej w snach – do nadawania soczystych barw wytwarzanym dziełom sztuki. Proponuje stworzenie nowej nauki badającej „wtargnięcia Snu w świat Jawy”.
Kategorią filozoficzną z systemu Profesora Nowickiego, która najsilniej ujawniła swą „moc magnetyczną” w okresie dantejskim (choć pojawiała się także w okresie wrocławskim i lubelskim) jest „Republika Muz”. Najważniejszym przesłaniem Profesora jest tytuł jego pracy opublikowanej po włosku w 1996 roku:
Żyć dla Republiki Muz
Czym jest takie „życie” najlepiej dookreśla Profesor swym „okresem dantejskim”:
tworzeniem tworzeniem dzieł, aby powstawały „byty, których jeszcze nie ma”,
otwieraniem się na wciąż nowe spotkania, szczególnie z innymi językami i kulturami,
przekonaniem, że znajomość wielu różnych języków daje możliwość dotarcia do wielu różnych rejonów „Republiki Muz”.
„Republika Muz” trwać będzie wiecznie, chyba że doprowadzimy do całkowitej zagłady życia na Ziemi; dlatego trzeba walczyć z wyścigiem zbrojeń, z tworzeniem arsenałów broni nuklearnej, z gospodarką rabunkową prowadzącą do zatrucia środowiska. Istnienie „Republiki Muz” umożliwia „nieśmiertelną obecność w kulturze”. „Architekci obecności” są niezbędnymi „łącznikami” i organizatorami owocnych spotkań między twórcami a Potomnością.
Warto przypomnieć, że w „Republice Muz” Profesora mieszkają najpełniej Antoni Bolesław Dobrowolski, Władysław Witwicki, Giordano Bruno, Giulio Cesare Vanini i Kazimierz Łyszczyński, także i za przyczyną samego Profesora, który od wielu dziesięcioleci jest „architektem ich obecności w kulturze”. Profesor Nowicki stawia przed wszystkimi „Republikę Muz” jako „res creanda” czyli dzieło, które każdy buduje sam. Można do niej wejść, jeśli – jak Profesor – uwielbia się filozofię, muzykę, poezję, literaturę, malarstwo, języki i „cudowne Sybille”. Można w niej znaleźć mnóstwo przyjaciół, którzy zamieszkali tam wcześniej i mieć nadzieję, że w przyszłości zamieszkają tam inni.
Profesor świadomie tworzy swoją „przyszłą obecność w świecie kultury; chce być architektem także własnej obecności”. Profesor „nigdy nie skończy” pisania swoich dzieł, bo „nie można łyżeczką wyczerpać oceanu”. Kiedy bowiem kończy jakąś książkę, jej „koniec” – jak u Vaniniego – staje się „ruchem ku następnym dziełom”!
Doskonałość jego książek – zgodnie z paradoksem Empedoklesa – polega na pozostawieniu w nich rozległych pustych przestrzeni dla twórczej aktywności Czytelników.
Lata dziewięćdziesiąte są w życiu Profesora „okresem dantejskim” nie tylko ze względu na mieszkanie przy ulicy Dantego, ale przede wszystkim dlatego, że dla Profesora „sercem” dzieła tego Poety jest pytanie:
„Come 1’uom s’eterna?”
Pytanie, na które odpowiedzią jest ciągłe, nieustanne budowanie „Republiki Muz”, jako braterskiej, ponadnarodowej wspólnoty twórców, pola dla nowych spotkań, które zaowocują nowymi cudownymi dziełami, pobudzającymi do twórczości także te pokolenia, których jeszcze nie ma.
Seria “Ex Oriente Lux”
Iwona Agnieszka Siedlaczek
11.11.2006.