Śladami masonów z Kociewia i okolic

49,00  z VAT

Książka przedstawia dzieje placówek wolnomularskich w Chełmnie oraz na obszarze Kociewia (Starogard Gdański, Świecie i Tczew) w czasach zaboru pruskiego i II RP. Omawia nie tylko okoliczności ich powstania i zamknięcia, strukturę organizacyjną, zarządy poszczególnych lóż, miejsca aktywności oraz biogramy najbardziej znanych masonów, ale również problem stosunku wolnomularstwa do religii, „farmazyńskie” legendy oraz rytuały i symbolikę staropruskiej masonerii. W niniejszej publikacji znajdziemy też sporo informacji o zabytkach i pamiątkach, pozostałych po lożach i wolnomularzach, należących zwykle do lokalnych elit. Cennym uzupełnieniem rozdziałów są kolorowe zdjęcia i obrazy graficzne.

Śladami masonów z Kociewia i okolic

 

Karol Plata-Nalborski (autor książki). Copyright zdjęcia Radio Tczew

Wolnomularstwo lub inaczej masoneria to stare towarzystwo sięgające korzeniami bractw budowniczych epoki średniowiecza. Ujawnione w 1717 r. w Londynie swym zasięgiem objęło cały świat. W pierwszej połowie XVIII w. dotarło także do Polski. Klątwa Kościoła katolickiego nie zahamowała dalszej ekspansji wolnego mularstwa. Do Tczewa przybyło późno, bo pod koniec XIX w.

Słowo masoneria u laika wywołuje często uczucie niepewności, kojarzy się z jakąś tajemnicą. Owa tajemniczość była często przyczyną ataku na wolnomularstwo i podejrzewania go o najgorsze zło i nieszczęścia. O ile nauka historyczna obaliła wiele wywodów na ten temat, to w ogólnej świadomości nic się nie zmieniło. W ludowej legendzie mason lub farmazon to pan w czarnym płaszczu i pelerynie, noszący na głowie czarny cylinder i fajczący drogie cygaro. Ów osobnik, dzięki zawarciu paktu z diabłem, miał dostęp do wszelkiego bogactwa, a obcowanie z ciemnymi mocami wyposażyło go w paranormalne zdolności, takie jak bilokacja czy jasnowidzenie. Sługę diabła miał strzec ogromny pies o płonących oczach, z którym to farmazon przechadzał się po swoim ogrodzie między zasadzonymi przez siebie 3. lipami. Nieposłusznemu freimaurowi wbijano szpilkę w jego portret, wówczas umierał w nieznanych okolicznościach. Oprócz tego istniała i nadal istnieje cała masa innych legend i półprawd. Prawdziwy natomiast i dziwny zarazem był sposób urządzania mieszkań przez farmazonów tczewskich. Pomalowane karminowym kolorem ściany, obijano czarną tapetą ze srebrno-złotymi wzorami, a funkcję grzewczą pełniły bardzo okazałe, posrebrzane piece. Tak np. wyglądało lokum na placu Hallera 1 (jubiler).

– Dawny Tczew

(cały artykuł dostępny jest TUTAJ)