Filozofia masonerii: Hertz

Filozofia masonerii: Hertz

Poniżej zamieszczamy czterdziesty drugi rozdział książki Filozofia Masonerii u progu Siódmego Tysiąclecia prof. Andrzeja Nowickiego

Aleksander Hertz, ur. 3.12.1895 r. w Warszawie, zm. 16.05.1983 w Nowym Jorku, socjolog. Studiował na Uniwersytecie Warszawskim historię, filozofię i psychologię. ..Z profesorów warszawskich – wspomina – chyba najbardziej i najgłębiej trafił do mnie Edward Abramowski”. Potem przez pewien czas studiował w Wiedniu. Po powrocie do Warszawy uzyskał doktorat filozofii za pracę analizującą zasadnicze pojęcia historii filozofii Hegla. Promotorem był Tadeusz Kotarbiński. Po doktoracie głównym przedmiotem jego zainteresowań stała się socjologia. Był wykładowcą socjologii w Wilnie, w Szkole Nauk Politycznych przy Instytucie Badania Europy Wschodniej, później przez dwa lata w warszawskim Państwowym Instytucie Sztuki, w Państwowym Instytucie Pedagogiki Specjalnej i do 1937 r. w Państwowym Instytucie Wiedzy Teatralnej, stając się pionierem socjologii teatru. W latach 1915-1919 należał do PPS, w 1937 był współorganizatorem Klubów Demokratycznych i działał w nich do 1939 r. Po klęsce wrześniowej wyemigrował na stałe do Stanów Zjednoczonych.

Do najważniejszych prac Aleksandra Hertza należą: Ludzie i idee (1931)? Klasycy socjologii (1933), Zagadnienia socjologii teatru (1938), Socjologia współczesna (1939). W Paryżu ogłosił po wojnie książki: Żydzi w kulturze polskiej (1961 wyd. krajowe 1988), Amerykańskie stronnictwa polityczne (1957), Refleksje amerykańskie (1966), a w Londynie Wyznania starego człowieka (1979, wyd. krajowe 1991). Z rozpraw drukowanych po angielsku warto wymienić: The Rise of Peasant Democracy i The Case of an Eastern Intelligentsia.

W okresie międzywojennym był aktywnym działaczem masonerii, należał do 1938 r. do loży „Kopernik”. W Wyznaniach starego człowieka zamieścił 10 sylwetek „ludzi, których wpływ – pisał – na rozwój mojej osobowości był szczególnie duży” (s. 413).

O trzech spośród nich wiemy na pewno, że byli masonami: Jan Wolski (s. 339-349), Stanisław Podwysocki (s. 360-371) i Janusz Korczak (s. 407-413).

Wojny zaborcze mają przyczyny ekonomiczne. Chodzi w nich o rynki zbytu, surowce, ziemię, tanią siłę roboczą, o wysokie zyski producentów broni i środków zaopatrzenia dla wojska. Wojna nakręca koniunkturę i rozwiązuje – w czasie jej prowadzenia – problem bezrobocia. Dzięki woj­nom powstają wielkie fortuny tych, którzy potrafią korzystać z okazji szyb­kiego wzbogacenia się cudzym kosztem. Każda wojna niesie ze sobą masę krzywd i nieszczęść, przede wszystkim dla ludności krajów napadniętych, pobitych, ujarzmionych, ale także dla krajów zwycięskich; za suchymi liczbami poległych kryją się setki tysięcy i miliony tragedii rozbitych rodzin, które straciły najbliższych: synów, ojców, żywicieli rodzin. Spośród tych, którzy wrócili, wielu jest dotkliwie okaleczonych fizycznie, a wszyscy są okaleczeni psychicznie. Wielu też nie ma dokąd wracać, bo wojna współczesna nie oszczędza ludności cywilnej. Dodajmy do tego straty materialne: zniszczenie domów mieszkalnych i zakładów pracy, zrujnowanie miast, wsi, mostów i straty kultury: śmierć tysięcy twórców, artystów, naukowców, zniszczenie wielu bibliotek, muzeów, arcydzieł architektury. Zamiast wytwarzać dobra materialne i budować kulturę ludzie zajmują się w czasie wojny zabijaniem i niszczeniem.

Są to sprawy tak oczywiste, że ogromna większość ludzi powinna powstrzymać tę garstkę zbrodniarzy, która projektuje, przygotowuje, wywołuje i prowadzi wojny zaborcze. Dzieje się jednak inaczej, ponieważ przygotowanie wojny obejmuje nie tylko wytwarzanie broni, ale także oddziaływanie ideologiczne, paraliżujące opór przeciwko wojnie wynikający z racjonalnego myślenia i skrupułów moralnych. W każdej wojnie grabieżczej za zbrodniarzami, którzy ją zaplanowali, idzie bezmyślny tłum ogarnięty entuzjazmem i przekonaniem, że spełnia święty obowiązek wobec ojczyzny. Jednym z najpotężniejszych środków oddziaływania ideologicznego, które skłania ludzi do udziału w wojnach zaborczych jest nacjonalizm.

Istotą nacjonalizmu jest egoizm narodowy, dla którego najwyższą wartością jest interes własnego narodu; tej wartości powinny być podporządkowane zarówno interesy jednostek, jak interesy wszystkich pozostałych narodów. Jednostkę ocenia się przede wszystkim z punktu widzenia „czystości etnicznej”, przynależności do danego narodu i gotowości do służenia mu, czyli do wykonywania rozkazów tych, którzy uważają się za przywódców narodu. Zasady te usprawiedliwiają dyskryminację ludzi ze względu na ich narodowość, a więc odmawianie im prawa do zajmowania stanowisk państwowych, do studiowania na wyższych uczelniach, do uprawiania określonych zawodów, do zamieszkiwania określonych obszarów kraju czy dzielnic miasta, do zawierania związków małżeńskich z osobami innej narodowości, do posiadania określonego typu własności, a w ostatecznej konsekwencji odmawia się im prawa do życia. Przedmiotem takiej dyskryminacji byli Polacy pod zaborami, a w Polsce międzywojennej Ukraińcy, Białorusini, Żydzi. W okresie okupacji hitlerowskiej nacjonaliści niemieccy zrealizowali program „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” polegający na całkowitym unicestwieniu tych, których uważano za Żydów. Tym, którzy uczestniczyli w realizacji tego programu, kazano wierzyć, że popełniane przez nich zbrodnie służą interesom narodu niemieckiego.

Hitleryzm pokazał światu do jakich zbrodni prowadzi konsekwentny nacjonalizm. Niestety, mimo klęski hitleryzmu, nacjonalizm krzewi się nadal; z przejawami dyskryminacji narodowej, z wybuchami nienawiści do „obcych”, z gotowością do bicia i zabijania ludzi za to, że są innej narodowości spotykamy się wszędzie, także w krajach Europy Zachodniej i w Polsce.

Były wprawdzie kraje, w których teoretycznie potępiano nacjonalizm a nacjonalistów wtrącano do więzień i skazywano na śmierć. Takim krajem, który przez siedemdziesiąt lat prowadził bezwzględną walkę z nacjonalizmem, był przede wszystkim Związek Radziecki. Tyle tylko, że mianem nacjonalizmu określano wszelkie dążenia niepodległościowe, wszelkie próby oporu przeciwko rusyfikacji. Pod hasłami „proletariackiego internacjonalizmu” rosyjscy nacjonaliści umacniali panowanie nad innymi narodami.

Łatwo zauważamy zbrodnie popełniane przez inny naród. Nie mamy wewnętrznych oporów, żeby potępiać nacjonalizm, zwłaszcza wówczas, gdy skierowany jest przeciwko naszemu narodowi. Własnego nacjonalizmu często nie zauważamy i zawsze potrafimy znaleźć dla niego wiele usprawiedliwień.

Ten wstęp był niezbędny dla przypomnienia, że walka z nacjonalizmem jest moralnym obowiązkiem każdego uczciwego człowieka, któremu zależy na trwałym pokoju i zgodnym współżyciu narodów. Otóż właśnie w tej dziedzinie, na polu gruntownego i cierpliwego wyjaśniania czym jest nacjonalizm i jak się od niego uwolnić, szczególnie wielkie zasługi mają wolnomularze. Masońskie hasła Wolności, Równości i Braterstwa zawierają w sobie – jako logiczną konsekwencję – ideę Braterstwa Narodów, a wielu mądrych i szlachetnych masonów wniosło wielki wkład do teoretycznego uzasadnienia tej idei. Jednym z nich był Aleksander Hertz.

Wspólnotę narodową można budować na wspólnym pochodzeniu od tych samych przodków czyli na „czystości etnicznej” albo na przywiązaniu do tej samej kultury. W naszych czasach etniczna czystość jest fikcją, ludzi bez domieszki „obcej krwi” jest bardzo mało i nie górują oni pod żadnym względem nad innymi. Znacznie większe znaczenie ma życie w obrębie tej samej kultury, zwłaszcza mówienie tym samym językiem i pielęgnowanie tych samych tradycji. Jednakże zamknięcie się w ramach jednej kultury, izolującej się od innych kultur, prowadzi do stagnacji. Bez stałego dopływu nowych treści z zewnątrz kultura przestaje się rozwijać.

Problemy te badał Hertz jako socjolog i doszedł do bardzo interesujących wniosków, które warto przytoczyć z mądrej i pięknej książki, którą zaczął pisać po przekroczeniu osiemdziesiątego roku życia. Nosi ona tytuł: Wyznania starego człowieka, ukazała się w Londynie w 1979, a pierwsze wydanie krajowe ukazało się w Warszawie w 1991. Cytuję z wydania krajowego:

„Z Kresów dawnej Rzeczypospolitej wyszedł długi zastęp ludzi wyjątkowej wartości moralnej i intelektualnej. Kultura polska Kresom zawdzięcza bardzo dużo. Jest pytanie, czy byłaby tym, czym się stała, gdyby Kresów nie było. Polskie Kresy są ilustracją starej prawdy, że rozwój kultury w najwyższym stopniu zależy od wszelkich skrzyżowań kulturowych, od wzajemnego oddziaływania różnych treści etnicznych, różnych tradycji, różnych wartości duchowych i materialnych. „Czystość” kulturalna tak droga wszelkim rasistom i pseudomarksistom („czystość” klasowa) jest idiotyzmem. Szczęśliwie dla ludzkości nigdy nie istniała. A próby jej urzeczywistnienia prowadzą do następstw katastrofalnych” (s. 361-362). Marzenie o czystości etnicznej jest świadectwem „małości i ubóstwa myślowego” (s. 362).

Kresy Wschodnie stały się „przedziwnym stopem kulturowym”. „Ludzie stamtąd w swej polskości, którą traktowali nadzwyczaj poważnie, widzieli syntezę wielu różnych wartości. I każdą z tych wartości uważali za własną, za bliską, za wspólną dla całej polskości” (s. 363-364).

Do grona najbliższych przyjaciół Hertza należał Stanisław Vincenz (1888-1971), „syn Huculszczyzny”, który wystawił jej pomnik swoim dziełem Na wysokiej połoninie. Hertz podziela jego fascynację tym regionem. „Niezwykły to był zakątek ta Huculszczyzna. Niezwykły w sensie bardzo swoistej cywilizacji, bardzo oryginalnej kultury. Jego przeszłość sięgała czasów rzymskich, kiedy pasterze z Dacji szlakami górskimi przepędzali swe stada na wysokie połoniny (…) Przychodzili tam Goci. Z równin wstępowały tam plemiona słowiańskie, mowy i obyczaju ukraińskiego. Później zjawili się Polacy i Rumuni, Żydzi i Ormianie. Kogo tam zresztą nie było. Trafiali się nawet Włosi, zatrudnieni w końcu wieku XIX przy budowie kolei żelaznej. To był osobliwy stop, wyjątkowy meltingpot narodów i kultur.

I temu niewątpliwie Huculszczyzna zawdzięcza swój wdzięk, bogactwo swego folkloru, piękno swej ludowej kultury. Tylko taki stop wszelkiego rodzaju wartości, wszelkiego rodzaju składników etnicznych mógł stworzyć taką architekturę i ceramikę, i rzeźbiarstwo czy snycerstwo, i taki haft, i taki folklor słowny. O takim bogactwie i o takiej oryginalności! Trudno, czystością rasową czy klasową wielkich rzeczy się nie stworzy (…) Za „czystość” płaci się małością” (s. 376).

Trzecim przykładem jest kultura amerykańska. Podstawą demokracji amerykańskiej jest koncepcja pluralistyczna. „Przyjmuje ona, że nie ma najmniejszej sprzeczności między tym, że jestem Amerykaninem, a tym, iż jednocześnie jestem Irlandczykiem, Włochem, Polakiem, Żydem, Niemcem… Przeciwnie, właśnie moje tradycje i odrębności etniczne stają się czynnikiem wzbogacania całości, nadawania jej cech oryginalnych i twórczych (…) Dla człowieka Starego Świata, myślącego kategoriami „albo się jest Polakiem, Francuzem, Niemcem, Włochem… albo się nim nie jest”, amerykański pluralizm jest czymś niepojętym. Koncepcja, że warunkiem pełnego przyjęcia jakiejś kultury jest równoczesne uczestnictwo w innych kulturach, człowiekowi Starego Świata wydaje się czymś dziwacznym” (s. 191-192).

Ale w Ameryce, wielcy filozofowie William James i John Dewey „pluralizmowi dali fundamenty filozoficzne. Pragmatyzm wypracował koncepcję wielości doświadczenia ludzkiego, pluralistycznego widzenia ludzkości”. Szkoła amerykańska „zachęca dzieci emigrantów do poznawania języka przodków (…) na każdym kroku akcentuje, że jedność kultury amerykańskiej wynika z jej wielostronności i różnorodności” (s. 191-192).

Przytoczmy jeszcze i to, co Hertz mówi o samym sobie: „Opuściłem Polskę w wieku lat czterdziestu paru. W Ameryce przeżyłem lat trzydzieści siedem” (s. 419). „Rzecz tę piszę po polsku. I przytłaczająca większość tego, co ogłosiłem drukiem, była pisana po polsku. Język polski jest wciąż moim językiem, najbliższym mi i najlepiej znanym (…) I moja jest kultura, której język ten jest tak zasadniczą częścią. Jest to kultura polska (…) Urodziłem się w Polsce, urodziłem się i wychowałem w polskiej kulturze i kultura ta stała się fundamentem mojej osobowości” (s. 193).

Niemcy starali się zgermanizować Polaków. Rosjanie starali się zrusyfikować Polaków, natomiast nacjonaliści polscy, kiedy taki wspaniały człowiek jak Aleksander Hertz pięknie mówił i pisał po polsku, uważał się za Polaka, kochał Polskę i wzbogacał swoimi pracami kulturę polską, odnosili się do niego z pogardą i uważali go za Żyda. Nie dorastali mu do pięt, ale uważali siebie za coś lepszego i przyznawali sobie prawo do negowania jego polskości. Każdemu uczciwemu Polakowi powinno być wstyd, że wśród nas, w naszym narodzie są tacy tępi nacjonaliści.

Gdyby nie polscy nacjonaliści, Hertz zapomniałby o tym, że jego przodkowie byli Żydami. Nie pozwolono mu jednak o tym zapomnieć, więc stopniowo „przez bolesne doświadczenia w Polsce przedwojennej, przez śmierć sześciu milionów braci i sióstr” (s. 193) zaczął uświadamiać sobie swoją żydowskość. „Jestem Polakiem – pisze – ale zarazem uważam się za Żyda (…) Mam uczucie dumy z tego wkładu, jaki ten pogardzany i prześladowany naród wniósł do kultury światowej (…) Z dumą myślę o wkładzie Żydów do wszelkich dziedzin nowoczesnej kultury (…) Nie odczuwam żadnej sprzeczności między swoją polskością i żydowskością. Obie we mnie współżyją harmonijnie i nie kłócą się ze sobą (…) Pluralizm amerykański uzasadnił mi i usankcjonował moją postawę uczestniczenia w kulturach więcej niż jednej. I pozwolił przyłączyć do mej polskości i żydowskości różne inne elementy kulturowe. I uprawnił mnie do uznania ich za moje własne(…) Kultura francuska jest mi droga, albowiem tyle z niej wziąłem dla siebie. Ale tak samo świat stałby się dla mnie smutny, gdyby zabrakło kultury angielskiej, niemieckiej, rosyjskiej, włoskiej i tylu innych. Albowiem od każdej z nich coś wziąłem, nieraz bardzo dużo”(s. 194-195).

I wreszcie znakomite podsumowanie tych rozważań:

„Wiem, że pełnia człowieka nie może być osiągnięta przez odcinanie się od różnych kultur, przez odrzucanie pewnych z nich, przez pogardzanie innymi. Wiem, że obowiązkiem człowieka jest bogacenie swej osobowości przez zwracanie się do wszelkich źródeł twórczego wysiłku, nie bacząc na geografię i odrębności językowe, na swoistości tradycji i całej historii” (s. 195).

Kolejny rozdział:

Patronite wolnomularstwo

Dodaj komentarz