Mirosława Dołęgowska-Wysocka: Mopsy i Mopsichy

Mopsy i Mopsichy

16160

MOPSY I MOPSICHY

żart salonowy czy prawdziwa konspiracja?

S:.Mirosława Dołęgowska-Wysocka

[…] Franc-masson przyjaźń w sekcie zachowuje

I miłość świadczy nad swym towarzyszem;

Wspomódz bliźniego tak się obliguje,

Jeden drugiego nie cierpieć hołyszem.

Nie lepszaż przyjaźń z takim kameratem,

Niż dla wierności dać się zwać psu bratem?

Bo w tem stworzeniu ni dusza, ni sekta

Miejsca nie znajdzie, podły gust niewieści

u której takie psy mają respekta,

Że go całuje, na kolanach pieści:

Przy tych karessach smrodliwie oddycha

Czy to mops młody, czy stara mopsicha. […]

W taki, wysoce niepochlebny sposób o damach, należących do Zakonu Mopsów, o których mówiło się w I Rzeczpospolitej z francuska Compagnie de Mops, pisała w połowie XVIII wieku Elżbieta Drużbacka, zwana przez współczesnych Sarmacką Muzą. Więcej miała zrozumienia dla „Franc-massonów” niż dla pań z towarzystwa o „podłej duszy”, które dają się zwać „psu bratem”.

Użyła przy tym słówka „mopsicha”, kojarzącego się z Rzepichą, żoną Piasta; co znaczy, że mówiło się o nich w sarmackiej Rzeczpospolitej na wielkich dworach Czartoryskich, Lubomirskich, Branickich, na których od 1736 roku przebywała poetka, ceniona przez samego biskupa Krasickiego.

Niewiele od Drużbackiej odstawał w swych sądach ks. Karol Surowiecki, który z górą pół wieku później zbierał materiały do swej książki o polskiej „FRANK-MASSONII”; odtwarzał też stare rytuały masonów, masonek z lóż adopcyjnych i właśnie Mopsów: Wiel[ebny]: „Każ iey pocałować lub w zadek Mopsa, lub w zadek W. Mistrza”. [Ona się opiera] Dozorca zaś mówi, że w tym razie nie Osoba, lecz imaginacja cierpi, że miejsce owe u Mopsa iest ochędożone: że Ten gatunek psów, przez swoie dobre i towarzyskie przymioty, zasługuje na szczególne u ludzi względy, i częstokroć Człowiek winien brać z tego zwierzęcia przykład wierności i życzliwości: że nie trzeba było przychodzić do tego towarzystwa, jeźli nie chce pełnić, z wszelką dokładnością iego ustaw, że nie trzeba było prób zaczynać, gdy kończyć nie chce. […] Zbyt straszna iest dla kobiety taka namowa: nie tylko ona lecz i Męzczyzna każdy w tym razie bez oporu i zwłoki uczyni co kazano. Gdyby jednak kto nie zląkł się i tego, to iest ani szpad krzesania, ani końca szpady, którym Wielebny rękę, a potem piersi dotyka z przyciskiem, iak gdyby iuż miał pchnąć, w tym nawet razie Loża przyjdzie do swego celu. Dozorca gwałtem przytuli zadek Mopsa do ust, i stanie się mocą, co kazał Wielebny. Trudno komu w tenczas utulić śmiech. Bracia a zwłaszcza Siostry niemal się udawią śmiechem. Mops przeznaczony do odebrania takiego hołdu, nie iest prawdziwy, lecz wyphany. […] Kandydaci jednak z Kandydatkami niewiedząc o tem, rozumieją go bydź istnie prawdziwym.

Ks. Surowiecki nie podaje żadnych źródeł, ani nie powołuje się na jakiekolwiek z nich. Jednak uważna lektura rozdziału VII „O nowey Massonii Mopsów” pokazuje, że czerpał obszernie z książki Gabriela Louisa Calabre Pérau, świeckiego przeora Sorbony, zatytułowanej L’ordre des Franc-Maçons trahi et le Secret des Mopses révélé, czyli „Zakon Wolnomularzy zdradzony, tajemnice mopsów ujawnione”, dość szeroko znanej w XVIII wieku w sferach oświeconych.

Autor (niepodpisany) twierdzi w książce, że sam był masonem i „otrzymał światło”, zatem wie, o czym pisze. W obu dziełach występują liczne podobieństwa, ks. Surowiecki czerpał z pierwowzoru pełnymi garściami, niektóre partie tłumaczył dość wiernie, inne streszczał, ale mamy też między nimi istotne różnice. W starszej, francuskiej nie wspomina się o kobiecej masonerii adopcyjnej z tej racji, że w tym czasie jeszcze nie istniała. Jeśli zaś chodzi o Zakon Mopsów zasadnicza różnica między prefektem Sorbony a naszym ks. Surowieckim polega na różnym naświetleniu genezy jego powstania.

Starsze dzieło, i na nie właśnie powołują się niezliczeni autorzy różnojęzycznych tekstów, które można znaleźć w Internecie (ks. Surowieckiego, jak sądzę, na Zachodzie nie znano), pisze wprost, że powodem utworzenia Zakonu Mopsów była encyklika papieża Klemensa XII z 24 kwietnia 1738 roku In eminentni Apostolatus speculo (autor podaje jednak błędną datę – 1736 rok), w której powołując się na kwestie doktryny i dyscypliny kościelnej, papież potępił wolnomularstwo i zakazał katolikom utrzymywania jakichkolwiek z masonami stosunków. Jaka była jej recepcja w oświeceniowych kręgach Europy? We Francji i w Austrii encykliki w ogóle nie opublikowano, w Polsce doszło do rozruchów antymasońskich – zdemolowano np. lożę w Poznaniu, a loża warszawska zaprzestała na jakiś czas prac. Najciekawsza, bo brzemienna w skutki, jest dla naszego tematu reakcja w krajach niemieckich.

Prefekt Sorbony twierdzi, że tamtejsze kręgi masońskie, uderzone wprost encykliką, znalazły wysoko postawionego protektora, dziś powiedzielibyśmy, że i sponsora, w jednym z najznamienitszych arystokratów niemieckich. Jego nazwisko w książce nie pada, ale wiemy, że chodzi o Clemensa Augusta z Bawarii (ur. 1700 – zm. 1761). Kim był ten znaczący i wielce wpływowy dostojnik kościelny?

Pochodził z rodu Wittelsbachów, był synem księcia elektora Bawarii Maksymiliana II Emanuela i Teresy Kunegundy z Sobieskich. Jego dziadkami ze strony matki byli zatem król Polski Jan III Sobieski i królowa Marysieńka – Maria Kazimiera d’Arquien. Od najmłodszych lat przeznaczony do kariery duchownej. Studiował w Rzymie. W listopadzie 1723 roku otrzymał prestiżowy tytuł arcybiskupa Kolonii, a tym samym wszedł do grona elektorów mających wpływ na obsadę tronu cesarskiego. Dzięki protekcji cesarza Karola VI udało mu się także odziedziczyć tytuł wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego. Potem robił wszystko, by pomóc swemu rodowi Wittelsbachów w przyjęciu cesarskich godności. Gdy sukces został osiągnięty, koronował Karola VII we Frankfurcie nad Menem.

I właśnie nazwa tego miasta – Frankfurtu nad Menem – pojawia się w obu wymienionych źródłach jako miejsce narodzin Loży-matki Zakonu Mopsów. Klemens August był masonem aż do czasu wydania antymasońskiej bulli papieskiej. Tego dokumentu nie mógł zignorować. Kto był pomysłodawcą powołania Mopsów – czy sam nietuzinkowy arcybiskup Wittelbach, czy któraś z otaczających go zawsze wielkich dam? A może jeszcze ktoś inny? – nie wiemy. Faktem jest, że wzorowany na wolnomularskich rytuałach Zakon Mopsów szybko zaczął zdobywać popularność:

Niema stu lat, iak się zaczęło tajemne towarzystwo Mopsów, którzy sami siebie tak nazwali, w inszym punkcie Ustaw tak się nazywać zalecili wszystkim Następcom, aby w samym nazwisku zawierał się opis ich przymiotów, to iest: aby Świat wnosił: że iak pies Mops iest wierny, przywiązany i łasi się znajomym, tak i każdy z nich iest wierny i ma wiele miłości do Braci i Siostr swych. W Frankforcie nad Menem zaczęła się ta Massonia, wkrótce rozszerzyła się w Niemczech, Hollandyi, Francyi, Anglii, i coraz rośnie liczba w Miastach wielkich Lożów ich, nawet i w Polszcze – pisze ks. Surowiecki.

Nie wspomina nigdzie o protektorze Zakonu, za to odmiennie niż o. Perreau, który podkreśla, że jego członkami i członkiniami byli wyłącznie katolicy i katoliczki, pisze o ich duchowości w sposób następujący: „Boga zowią Bogiem, nie zaś W[ielkim]. Budownikiem Świata, iak reszta Massonów innych, którzy się mienią pochodzić od Pogan i Żydów, atoli do Massonii Mopsów, tak iak inni Massoni, przyimuią Ludzi wszelkiey wiary, choćby i żadney nie mieli. Niebrakuią oboiey płci Epikurami, czyli lubieżnikami i lubieżnikami, aby tylko co znaczyli majątkiem, powagę, do Świata wielkiego wpływem, talentem lub nauką, przytem nie byli świergotliwi, lecz aby umieli milczeć, dobrze o miłości bliźniego lub sprawiedliwości, mówić i okazywać powierzchu postać przyrodzoney dobroci i słuszności.

„Lubieżnicy i lubieżnice” – ks. Surowiecki nie ma wątpliwości, w jakim celu rzeczywiście zbierali się mopsy i mopsichy. Kilkakrotnie powtarza, że główna ich loża i nieujawniony Wielki Mops jest we Frankfurcie nad Menem. Nie wszyscy jednak badacze zagadnienia z nim się zgadzają. Nasz największy znawca masonerii w Europie Środkowo-Wschodniej, prof. Ludwik Hass podaje zgoła inne miejsce narodzin Zakonu Mopsów, pisząc o początkach masonerii na dworze austriackim: „Do krajów monarchii habsburskiej – z wyjątkiem terytorialnie odosobnionych Niderlandów austriackich – zaczęło wolnomularstwo przenikać o niecałe dwa dziesięciolecia później niż do Rzeczypospolitej. […] Jeszcze pod koniec 1738 roku grono wtajemniczonych było tak szczupłe, że nie zawsze udawało się zebrać wymagane przepisami gremium (5–7 osób), by dokonać inicjacji kandydatów. […] W Wiedniu powstała natomiast lożopodobna organizacja Zakonu Mopsów. Jej członkami byli prawdopodobnie mężczyźni i kobiety ze sfer wyższych”.

Na Wiedeń wskazuje także inny polski badacz masonerii, ks. Stanisław Załęski, najpierw w artykule, potem w książce pt. O MASONII W POLSCE NA ŹRÓDŁACH WYŁĄCZNIE MASOŃSKICH, wydanej pod koniec XIX w. Pisał on: „Kiedy papież Klemens XII bullą z r[oku] 1738 potępił masonię i pod klątwą wstępu do niej zabronił, wtenczas książę arcybp[iskup] Elektor koloński, Klemens August, chcąc ujść cenzur kościelnych a dogodzić swemu uwielbieniu dla czci pięknej, zawiązał w Wiedniu zakon Mopsi, Vordre des Mopses, bez żadnych stopni i bez przysięgi dochowania tajemnicy. […] Niebawem zakon Mopsi rozszerzył się w Niemczech i we Francyi, zwłaszcza za rządów Ludwika XVI, i przemienił się w formalną lożę o trzech stopniach i z przysięgą dochowania tajemnicy. Prace tej loży zwano zabawą tajemniczą, amusements mistérieux, a nazwy lóż były zawsze aluzyą do miłości. Wykwintna rozwiązłość, która gościła zrazu w tych lożach, wnet przemieniła się w orgie tak dalece, że skoro wybuchła rewolucya wielka, to tłum uliczny rzucił się na t.zw. małe domki, petites maisons Paryża i zrównał je z ziemią”.

Do Polski Zakon Mopsów dotarł w latach czterdziestych. Ludwik Hass pisze w swej Sekcie farmazonii warszawskiej, że w Warszawie polskie Mopsy „nazywały się z francuska <Compagnie de Mops> i uchodziły za nowinkę paryską. Należący doń nosili podobną do orderu oznakę oraz specjalny pierścień. Wstępujące do owej <kompanii> kobiety niewątpliwie pochodziły ze sfer najwyższych, w tym tylko bowiem środowisku brały one wtedy udział równoprawny w życiu towarzyskim. Z mężczyzn zaś podobno szczególnie czynny był w niej marszałek nadworny koronny Jerzy August Mniszech, zwolennik kultury francuskiej i właściciel dużego księgozbioru, już wcześniej posiadający rodzinne koneksje wolnomularskie”.

Te rodzinne koneksje to brat Jan Karol Mniszech, podkomorzy wielki litewski (założył lożę w swoich dobrach w Wiśniowcu), ale przede wszystkim teść Henryk Bruhl, wszechwładny premier na dworze Augusta III, wybitny mason tamtych czasów, a poza wszystkim innym – wielki miłośnik mopsów. W tym przypadku chodzi mi jednak nie o interesujący nas Zakon, lecz o rasę psów, bardzo modnych na wielu europejskich dworach, w tym u Wettinów. „August III Wettin miał opinię wolnomularza. Syn Augusta II z nieprawego łoża hr. Fryderyk August Rutowski [syn kochanki Fatimy] został inicjowany w Warszawie, założył pierwszą lożę w Dreźnie Pod Trzema Orłami Białymi. Dla Augusta III pracujący tylko dla niego rzeźbiarz J. J. Kaendler stworzył kilka pojedynczych i grupowych modeli wolnomularzy, a na tej podstawie wykonano potem w Miśni porcelanowe figurki” – twierdzi Hass.

Figurki te – męskie i kobiece – są obecnie ozdobą wielu muzeów, w tym wolnomularskich.  Integralnymi częściami niektórych porcelanowych rzeźb są psy: mopsy leżą w nogach braci, znajdują się na rękach czy pod krynolinami dam. Można spotkać się z interpretacją, że takie „figurki z mopsem” są oznaką przynależności do Zakonu Mopsów, a same porcelanowe mopsy wytwarzane w Miśni były „tajnym emblematem Zakon Mopsa”. Miały też przesłanie filozoficzne. Autor jednej z notatek z francuskiej Wikipedii twierdzi, że „Najwyraźniej mops stał się czymś w rodzaju wywrotowego godła Oświecenia, w szczególności w Anglii”. Wyjaśnia, że mops przybył do Anglii wraz z królem Wilhelmem Orańskim w 1688 roku. Po „chwalebnej rewolucji”, która dała podstawę monarchii konstytucyjnej, intelektualiści Europy zaczęli podziwiać ten nowy styl angielskiego rządu i swobodnego myślenia, a posiadanie mopsa było subtelnym sposobem okazywania solidarności z rewolucją Anglii, nie trafiając przy tym do lochu.

Zasadne zdaje się pytanie: czy hrabia Henryk Bruhl, zlecając wytwórni w Miśni wykonanie porcelanowych mopsów, chciał wykonać gest solidarności z angielską rewolucją? Poważnie w to wątpię. Bliska mi jest interpretacja kondycji polskiej masonerii z czasów saskich, jaką dał Ludwik Hass: „Tu, gdzie prawie nie było emancypującego się, ambitnego i prężnego a światłego mieszczaństwa, wolnomularskie idee równości i solidarności zawisły w próżni społecznej. Natomiast wolnomularskie formy organizacyjne, z całą ich otoczką obrzędową, przystosowała do swoich potrzeb część światłej arystokracji. […] W praktyce oznaczało to realizację form organizacyjnych wolnomularstwa bez realizowania implikowanych w jego zasadach dążeń, postaw i ideałów. W takim ujęciu stawało się ono dość czczą rozrywką pańską”.

Czy zatem Mopsy w takim ujęciu to „czcza rozrywka pańska” i to do kwadratu? Tak, jednak nie do końca… Inaczej niż w mniej czy bardziej regularnej masonerii ówczesnej, jedną z najważniejszych zasad konstytuujących Zakon Mopsów była koedukacja. Kobiety, tu – wielkie damy arystokracji – zostały po raz pierwszy dopuszczone do dyskretnej organizacji z jej rytuałem, obrzędami, gestami, słowami, które były wprost wzięte ze swego masońskiego pierwowzoru. Funkcje w loży – dotychczas wyłącznie męskie – musiały zostać sfeminizowane. I tak mamy: Wielebnego i Wielebną, Dozorcę i Dozorczynię, Podskarbiego i Podskarbinę, Sekretarza i Sekretarkę, Wiernego i Wierną, Głośnego (dziś Mówca) i Głośną, Gorliwego i Gorliwą. Jaki to był językowo rewolucyjny krok świadczy choćby to, że dzisiaj w masonerii kobiecej, a jeszcze bardziej w Le Droit Humain, ciągle stosujemy w niektórych przypadkach końcówki męskie (ja np. jestem sekretarzem w Gai, a nie sekretarką, siostra jest ekspertem, a nie ekspertką). Jest jeszcze inny aspekt „Campagnie de Mops”. W trakcie rytuału mopsy i mopsichy drapią w drzwi – jak psy, wyciągają języki jak psy. To możemy traktować jednak zarazem jako gest symboliczny: to język pokazany i bulli Klemensa XII, i konwencjonalnej masonerii, i obyczajom społecznym skazującym kobiety na bycie człowiekiem drugiej kategorii. Dla osiemnastowiecznych dam loże Mopsów stały się swego rodzaju kuchnią, przygotowującą je do prawdziwej masonerii.

Otóż równolegle z zamieraniem Mopsów (koniec lat czterdziestych do lat sześćdziesiątych XVIII wieku, kiedy to niespodziewanie umarł ich protektor, arcybiskup Kolonii), zaczęły powstawać loże adopcyjne, które współczesne amerykańskie badaczki nazwały prefeministycznymi na gruncie europejskim. Jeśli zgodzić się z tym stwierdzeniem, to Zakon Mopsów był pre… prefeministyczny. Nie był prawdziwą masonerią dla kobiet, ale przygotował grunt dla tejże. Można przenośnie powiedzieć, że mopsice, zwane przez Drużbacką mopsichami, włożyły pantofelek w drzwi otwierające korytarz, wiodący wprost ku nowoczesności: do wolności, równości, braterstwa i siostrzeństwa.

S:. Mirosława Dołęgowska-Wysocka

BIBLIOGRAFIA

Janet Burke, Margaret Jacob, Les premières franc-maçonnes au siècle des Lumières, 2011, Editeur      Presses Universitaires Bordeaux, Collection Monde Maconnique; Gabriel Louis Calabre Perau, L’ordre des Franc-Maçons trahi et le Secret des Mopses révélé,reprint, 2007 na podst. wyd. amsterdamskiego z 1778 r.; Elżbieta Drużbacka, Na kompanią Franc-Massonów dla Kawalerów, i na kompanią de Mops dla Dam, w: Zbiór rytmów duchownych panegirycznych moralnych i światowych, Warszawa 1752; Ludwik Hass, Sekta farmazonii warszawskiej. Pierwsze stulecie wolnomularstwa w Warszawie (1721–1821), 1980; Ludwik Hass, WOLNOMULARSTWO W EUROPIE ŚRODKOWO-WSCHODNIEJ w XVIII i XIX w.; [ks. Karol Surowiecki], FRANK-MASSONIA MĘZCZYZN I KOBIET…, ok. roku 1820 nakładem własnym autora, reprint: witrynamasonika.pl przy współpracy Stowarzyszenia Sztuka Królewska w Polsce, Warszawa 2014; Ks. Jan Załęski, O MASONII W POLSCE NA ŹRÓDŁACH WYŁĄCZNIE MASOŃSKICH, w: „Przegląd Powszechny”, lipiec–sierpień–wrzesień 1888.

WP 75/ Lato 2018

Dodaj komentarz