Działania aparatu represji PRL wobec masonerii

wolnomularstwo.pl

Publikowane dwa dokumenty, pochodzące z lat 1960-1961, znajdują się w zbiorach Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie. Pierwszy to notatka informacyjna dotycząca „aktywizacji elementów masońskich na terenie PRL”, przygotowana w lutym 1960 r. przez mjr. Jacka Sosnowskiego, naczelnika Wydziału IV Departamentu III Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, dla potrzeb centralnych instancji partyjnych. Oparta jest ona przede wszystkim na materiałach operacyjnych zebranych w czasie realizacji sprawy agenturalnego sprawdzenia o kryptonimie „Ezoterysta”, w ramach której rozpracowywany był Jerzy Znamierowski, przedwojenny teozof i mason obrządku mieszanego „Le Droit Humain”.

Jak wynika z treści tej notatki, to właśnie Wydział IV Departamentu III MSW zajmował się koordynacją całości działań operacyjnych SB przeciwko masonerii. W 1983 r. utworzono liczący szesnastu funkcjonariuszy Zespół Operacyjny Departamentu III MSW. Kierował nim płk Andrzej Kwiatkowski. Składająca się z czterech oficerów SB druga grupa problemowa tego zespołu zajmowała się m.in. masonerią (sprawa obiektowa krypt. »Delta«). O wadze, jaką kierownictwo MSW przykładało do rozpracowywania masonerii, świadczy fakt, iż nadzór nad sprawą obiektową „Delta” powierzono płk. Kwiatkowskiemu, szefowi Zespołu Operacyjnego, mimo iż bezpośredni nadzór nad pracą drugiej grupy problemowej sprawował płk Artur Gotówko, zastępca szefa zespołu.

Dokument drugi zawiera informacje na temat wolnomularstwa opracowane przez Wydział III Komendy Wojewódzkiej MO w Krakowie w listopadzie 1961 r. na podstawie doniesień TW o pseudonimie „Kace”. Ów TW był stosunkowo nieźle zorientowany w historii wolnomularstwa (nie tylko polskiego) oraz jego doktrynie. Wykorzystując doniesienia TW „Kace”, SB sporządzała również wykazy rzeczywistych czy domniemanych masonów w kraju i na emigracji.

Publikacja dokumentów za opracowaniem K. Kaczmarski, Działania aparatu represji wobec masonerii w Polsce Ludowej, [w:] Aparat represji w Polsce Ludowej 1944–1989, nr 1/2004, IPN ss. 186-227.

***

1960 luty 23, Warszawa – Notatka informacyjna dotycząca „aktywizacji elementów masońskich na terenie PRL”, przygotowana przez mjr. Jacka Sosnowskiego, naczelnika Wydziału IV Departamentu III Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, dla potrzeb centralnych instancji partyjnych

Warszawa, dnia 23 II 1960 r.

Ściśle tajne egz. nr 1

Notatka informacyjna dot. aktywizacji elementów masońskich na terenie PRL

Po II wojnie światowej masoneria w Polsce znalazła się w stanie rozbicia. Nowe warunki nie pozwalały na istnienie i normalne działanie zorganizowanej na szerszą skalę tajnej organizacji. Tym niemniej zachowała się większość jej członków, a nawet szereg ośrodków, które prowadziły dość ożywioną działalność. Szczególnie aktywną była masoneria okultystyczna. Masonerię w zasadzie podzielić można, najogólniej rzecz biorąc, na dwie grupy, tj. masonerię „polityczną”, czyli „lożową”, i na masonerię „okultystyczną”, czyli „ezoteryczną”. Podział ten jest w dużej mierze umownym, gdyż zagadnienia polityczne interesują zarówno jedno ugrupowanie, jak i drugie. Należy jednak zaznaczyć, że masoneria okultystyczna ma charakter – przynajmniej zewnętrznie – ideowo-wychowawczy, a nawet religijno-mistyczny.
Posiadane przez nas materiały dotyczące działalności na terenie Polski masonerii okultystycznej wskazują, że po wyzwoleniu masoneria zgrupowała się wokół legalnie istniejącej spółdzielni wydawniczej pn. „Prometeusz” i sekty religijnej „Chrześcijaństwo Różokrzyżowe”, kierowanych przez Jana Zawadę, Tarło-Mazińskiego, Błażeja Włodarza, Hadynę i innych. Ponadto w owym czasie masoneria okultystyczna miała szereg komórek organizacyjnych zakonspirowanych, prowadzących swoją działalność według rytu (obrządku) indyjskiego.

W późniejszym zaś okresie (lata 1948—[19]50) działalność w Polsce Ludowej prowadzona była w sposób li tylko konspiracyjny i nielegalny. Od 1950 r. zaznacza się dalszy rozkład i rozbicie działalności masonerii. W tym czasie szereg członków zaprzestaje działalności (prawdopodobnie w związku z aresztowaniami mającymi miejsce w środowisku masońskim) w poszczególnych ugrupowaniach, zrywa kontakty organizacyjne lub przechodzi do głębszej konspiracji w celu oczekiwania na warunki umożliwiające wznowienie działalności.

Po VIII Plenum KC PZPR poszczególni członkowie masonerii okultystycznej zaczęli aktywizować swoją działalność: nawiązują zerwane uprzednio kontakty, szczególnie zagraniczne, organizują wymianę literatury i myśli mistycznej, a z chwilą powstania Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Indyjskiej wielu znanych masonów okultystów zostaje jego członkami, wchodząc nawet do władz tego towarzystwa, na przykład Jabłoński Stanisław zajmuje stanowisko wiceprezesa, a „faktycznie jest prezesem i duszą Towarzystwa”.

Wejście masonów do Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Indyjskiej umożliwia im legalne utrzymywanie ze sobą kontaktów, organizowanie zebrań i spotkań oraz utrzymywanie stałej łączności z masonerią okultystyczną działającą na terenie Indii, a szczególnie z obywatelką indyjską polskiego pochodzenia, wybitną okultystką Wandą Dynowską-Umadevi, która jest w zarządzie Towarzystwa Indyjsko-Polskiego w Madrasie.

Wanda Dynowska zaopatruje polskich okultystów w literaturę ezoteryczną, którą sama tłumaczy przeważnie z jęz[yka] angielskiego i wydaje w Bibliotece Polsko-Indyjskiej w Madrasie. Posiadamy też fragmentaryczne dane, że przesyłana przez Dynowską literatura odbijana jest w kraju na bibule i kolportowana za dosyć wysoką opłatą pomiędzy członkami i sympatykami okultystów.

Dla uzyskania możliwości oficjalnego działania Znamierowski we wrześniu 1 1958 r. organizuje na terenie Torunia Koło Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Indyjskiej i zostaje jego przewodniczącym. Znamierowski po zorientowaniu się, że działalność jego pod przykrywką działalności w Kole TPPI stanowi dobrą zasłonę, natychmiast polecił swoim zwolennikom organizowanie takich kół i zajmowanie kierowniczych stanowisk.

W dok[umencie] z dn. 22 VIII 1958 r. czytamy:

„Nasza sprawa jest słuszna i prosta. Na razie dążcie do stworzenia Koła Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Indyjskiej w Poznaniu, a już koło w Toruniu o Was będzie pamiętać i wszyscy wspólnie będziemy myśleć o pogłębieniu duchowym pracy całego towarzystwa”.

Jak już wspomnieliśmy, działalność kół TPPI ma służyć okultystom do rozwijania własnej i organizacyjnej działalności. Powyższe najlepiej zilustrować może dok[ument] z dnia 29 IX 1958 r. skierowany przez Znamierowskiego do Zarządu Koła TPPI w Poznaniu.

„W Warszawie miałem dwie dłuższe rozmowy z naszymi władzami, a raczej przyjaciółmi z TPPI – sekretarzem towarzystwa inż. Lucjanem Żakiem i wiceprezesem, a faktycznie prezesem i duszą towarzystwa komandorem Stanisławem Jabłońskim. Otrzymałem od tego ostatniego ważne dla nas materiały – maszynopisy, które po przepisaniu na maszynie prześlę Panu do wiadomości (lecz nie [do] rozpowszechnienia). Taktyka nasza ma przez cały bodaj pierwszy ‘sezon’ polegać na budzeniu zainteresowania Indiami wśród szerszych rzesz inteligencji, byśmy wzrośli liczebnie i umocnili się materialnie (jak najwięcej członków, lokal, bibliotekę, kontakty towarzyskie na tle literatury, sztuki itp.), nieoficjalnie możemy sobie dyskretnie studiować i kolportować wśród głębiej zainteresowanych kulturą duchową Indii książki nadsyłane z Madrasu przez wydawnictwo Biblioteki Polsko-Indyjskiej”.

Z posiadanych przez nas materiałów wynika, że niektórzy działacze okultystyczni utrzymują ponadto kontakty z masonami angielskimi, francuskimi, amerykańskimi itp. Szczególną aktywność w tym zakresie przejawiają Znamierowski Jerzy, Błażej Włodarz, Stefania Krasowska, Józef Reczek, Helena Potulicka itd. Na przykład Znamierowski, jak wynika z posiadanych dokumentów, utrzymuje kontakt z bliżej nieustalonym doktorem (który w Ameryce wydaje prawdopodobnie pisemko pt. „Ludziom dobrej woli”) i który to zaofiarował pomoc finansową wymienionym dla rozwijania działalności mistyczno-ezoterycznej.

Znamierowski w styczniu zwrócił się do powyżej wymienionego doktora z propozycją utworzenia w Ameryce „Polskiego Komitetu Dotacji – Misteria Wawelu”. Utrzymuje on również kontakt z dr. Teofilem Drobnym z USA, do którego wysłał referat o ezoteryzmie z prośbą odbicia na maszynie drukarskiej i przesłania do wszystkich katedr filozoficznych przy uniwersytetach oraz PAN (prof. Kotarbińskiemu), Penklubu (Parandowskiemu), prof. Hiraumey Gogata, do kół prowincjonalnych Towarzystwa Przyjaciół Indii, Heleny Potulickiej, Kazimierza Chodkiewicza w Londynie, Wiatra w Paryżu.

Ustalono nadto, że w sierpniu 1959 r. Znamierowski zwrócił się do Polskiego Towarzystwa Przyjaciół ONZ z prośbą o przysłanie Deklaracji Praw Człowieka i z zapytaniem, czy może zostać członkiem tegoż towarzystwa. Na początku grudnia 1959 r. otrzymał odpowiedź pozytywną z wyrażeniem życzenia założenia Koła Przyjaciół ONZ w Toruniu. Propozycję tę skwapliwie przyjął, stwierdzając, że takie koła należy zakładać wszędzie, gdzie się tylko da – „przecież to okno na świat i wzmocnienie ideowo-prawnego zaplecza, ludzi walczących o wolność myśli i słowa drukowanego”.

Szczególną aktywizację elementów masońskich (okultystyczno-ezoterycznych) – częściowo już poruszaliśmy to zagadnienie – zaobserwowano w latach 1957—[19]59 po powrocie do Polski w ramach repatriacji z ZSRR jednego z wybitniejszych i najbardziej aktywnych masonów, mgr. filozofii Znamierowskiego Jerzego Aleksandra.

Ww. w bardzo krótkim czasie nawiązał kontakt z Janem Zawadą, Stanisławem Jabłońskim, Alojzym Gimbuttem, Błażejem Włodarzem i wieloma innymi okultystami, zarówno w kraju, jak i za granicą. Odbył on szereg rozmów z aktywem okultystycznym z różnych terenów Polski, w czasie których omawiano projekt utworzenia legalnie istniejącej organizacji okultystycznej.

Znamierowski prowadzi ponadto pracę agitacyjno-propagandową wśród inteligencji polskiej. W tym celu nawiązał i utrzymuje kontakty z osobami wywodzącymi się przeważnie ze sfer naukowych z terenu całej Polski, między innymi z Konradem Górskim, profesorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

W celu zjednania większej ilości członków lub zwolenników Znamierowski we wrześniu 1958 i w sierpniu 1959 r. był osobiście u biskupa mariawitów w Płocku – Wacława [Marii] Bartłomieja Przysieckiego, gdzie zawarł – jak się sam wyraził – szereg ciekawych znajomości.

W dniu 17 IX 1958 r. odbyło się w Warszawie spotkanie z wybitnymi okultystami-ezoterykami: Jabłońskim, Zawadą, Jasiewczem, Gimbuttem i bliżej nieznanym osobnikiem tytułowanym przez ww. „panem z Ministerstwa”.

W czasie spotkania Jerzy Znamierowski wystąpił w propozycją utworzenia na terenie Polski stowarzyszenia ezoterycznego pn. „Towarzystwa Wiedzy i Kultury Duchowej” („Towarzystwa Pneumatologicznego”). Obecni na spotkaniu poparli inicjatywę Znamierowskiego i opowiedzieli się za aktywnym przystąpieniem do organizowania jednolitego legalnie działającego towarzystwa. W związku z powziętą decyzją, i jak wynika z posiadanych przez nas materiałów, na ww. spotkaniu wybrano tzw. Komitet Wykonawczy, w skład którego weszli: Jan Zawada, Stanisław Jabłoński i Alojzy Gimbutt. Przed „Komitetem Wykonawczym” postawiono następujące zadania: zebranie i opracowanie odpowiednich dokumentów niezbędnych jako załączniki do wniosku o legalizację, prowadzenie akcji propagandowo-
agitacyjnej, przygotowanie odpowiedniej atmosfery, szczególnie w środowisku naukowym i społeczno-literackim, przez rozesłanie materiału informacyjnego o nowo powstałym towarzystwie do szeregu wybitnych osobistości z prośbą o poparcie wspomnianego wniosku, a także opracowanie kampanii prasowej.

Na spotkaniu, a później drogą korespondencyjną, prowadzono dyskusję nad programem, celami i metodami działania projektowanego stowarzyszenia. Dyskutanci zgodnie podkreślili konieczność przystosowania się do obecnie istniejących w kraju warunków społeczno-politycznych.

Szczególną uwagę wymienieni zwracali na argumentację, na dobór właściwych słów i określeń przy sporządzaniu dokumentów legalizacyjnych, które mają być przedłożone kompetentnym władzom państwowym. Zdaniem Znamierowskiego dokumenty legalizacyjne winny być opracowane bardzo staranie, aby zawarte w nich sformułowania „były lekkostrawne dla komunistów” i nie stanęły na przeszkodzie w wydaniu zezwolenia na legalną działalność stowarzyszenia. Znamierowski uważa, że każdy z członków założycieli winien prowadzić agitację w najbliższym swoim środowisku w celu zapewnienia pół miliona podpisów, które mają być rzeczową argumentacją świadczącą o potędze stowarzyszenia.

„Argumenty nasze – jak twierdzi Znamierowski – muszą pomóc przekonać sfery rządzące o naszej naukowej wadze gatunkowej i naszej społeczno-ideowej użyteczności. Posłużą one jako załącznik do orędzia komandora do czynników miarodajnych, a zarazem przydadzą się jako propaganda naszej idei i urobienia opinii wśród wpływowych osobistości ze sfer partyjnych, które w wyniku [tego] będą skłonne poprzeć, gdzie należy, nasz wniosek […]. To musi być zrobione godnie i solidnie – historycznie. Żeby oni naprawdę mieli nad czym i musieli się dobrze zastanowić, zanim zechcą starym zwyczajem schować nasz wniosek pod sukno albo w[y]rzucić do kosza. Idzie tu o takie polityczne i ideowo-moralne postawienie sprawy, by tego z ich własnego punktu widzenia – bez grubego skandalu kulturalnego i kompromitacji międzynarodowej – zrobić nie mogli […]. Musi być merytorycznie na najwyższym szczeblu myśli europejskiej – żeby móc i katolikom i egzystencjalistom, ateistycznym wolnomyślicielom i markso-leninowcom buzię zamknąć argumentacją”.

Według opracowanego przez Stanisława Jabłońskiego orędzia (określonego przez nich [jako] „argumenty”), które będzie przedłożone odnośnym władzom państwowym wraz z wnioskiem o legalizację, stowarzyszenie to ma być organizacją o charakterze świeckim, mającą na celu podniesienie kultury duchowo-etycznej świata pracy, pogodzenie poznawczo-czynne ducha i materii, pogłębienie wiedzy o duchu i prawach życia duchowego. W celu ukrycia faktycznego oblicza stowarzyszenia Jabłoński przedstawia jego cele i zadania z bardzo postępowych pozycji, tak aby nie budziły zastrzeżeń czynników partyjnych. W dokumencie z dnia 28 IX 1958 r. czytamy: „Artykuł […] przyczynek do ideologii TWiKD albo Towarzystwa Pneumatologicznego […] jest napisany w duchu agnijogicznym (dosyć bojowo świeckim) i nawet marksistowskim, w myśl naszego kanonu. Trzeba tę bojowość i radykalizm utrzymać i nie dopuszczać do „letniości” kompromisów i oportunizmu […]. Również nie należy odrzucać z szeregu bardzo ważnych względów nazwy ‘Towarzystwo Pneumatologiczne’. Przede wszystkim dla członków partii będzie najbardziej strawną, bo ściśle naukowa”.

Zaś w dokumencie z dnia 24 IX 1958 r. Znamierowski jeszcze bardziej cynicznie wypowiada się na temat „świeckości” i „rewolucyjności” stowarzyszenia, zdradza tajemnicę „postępowych” sformułowań zawartych w orędziu komandora, ich celowości: „Nie należy się przerażać jego świecką rewolucyjnością – jest przecie przeznaczone dla władz partyjnych, które będą decydować o legalizacji stowarzyszenia i kredytach, choć może służyć [ona] w pewnych sferach i jako propaganda. W innych sferach zastosujemy inny język”.

W celu rozpowszechniania i propagowania ideologii okultystycznej wśród szerokich rzesz społeczeństwa polskiego organizatorzy zamierzają utworzenie przy jednym z polskich uniwersytetów tzw. Seminarium Ezoterycznego, utworzenie spółdzielni wydawniczej pt. „Znicz” i „Hieroglify”. Planuje się wyda[wa]nie miesięcznika o jeszcze nieustalonej nazwie. Projekty nazw: „Duch”, „Watra”, „Ogniojar”, „Pneumatozofia”, a także tygodnika dla mniej wtajemniczonych pn. „Przemiany”. Ponadto w późniejszym okresie czasu organizatorzy planują wydawanie wewnątrzorganizacyjnego biuletynu pn. „Rytmwibracja”, drukowanego na powielaczu. Na początek pracą publicystyczno-artystyczną i naukową mają się zająć inicjatorzy powstającego towarzystwa.

W przyszłości zamierzają oni również przy pomocy państwa, społeczeństwa i dobroczyńców zagranicznych wybudować symboliczny wieżowiec w Tatrach lub Bieszczadach o zawrotnej wielkości (20 250 000 kubometrów), planuje się ponadto zjednoczenie wszystkich ugrupowań ezoterycznych w jedną potężną organizację. Zjednoczenie ma być dokonane na tzw. Unii Wawelskiej.

Organizatorzy przez utworzenie i zalegalizowanie Towarzystwa Pneumatologicznego chcą uzyskać możliwość propagowania w sposób legalny swoich idei mistyczno-ezoterycznych i wręcz nacjonalistycznych. „Towarzystwu Wiedzy i Kultury Duchowej” nie są również obce cele polityczne. Głosi ono hasła polityczne walki o tzw. Polskę Wolną, Wielką i Wieczną – nawiązując do nacjonalistyczno-zaborczych [sic!] tradycji Piłsudskiego.

Znamierowski w dokumencie z dnia 12 VIII 1958 r. pisze: “Jestem po czterdziestoletnim urlopie, po to by we współpracy i współdziałaniu z gronem najbliższych przyjaciół – tych, którzy na te idee i hasła zdołają odpowiedzieć – wywalczyć dla Polski, a przeto przez Polskę trochę i dla Europy, i dla Słowiańszczyzny, to, co było im w poprzedniej inkarnacji pokazane jako przyszłość i jako zadanie […]. Dzieło marszałka Piłsudskiego zostało przez jego karłowatych epigonów zmarnowane. Jego pułkownicy nie byli na miarę generałów czy marsz[ałków] Napoleona, zwłaszcza gdy doszło do administrowania Polską w cywilu. Zwłaszcza po jego odejściu (pamiętam dni jego pogrzebu, kiedy wyraźnie czuło się zawisłą nad Polską śmiertelną grozę), zresztą zapewne tak być musiało – trzeba brać rzeczy takie, jakie są. Polskę trzeba znowu wydźwignąć, żeby nią nie rządziły intruzy, tylko własne króle-duchy, które widzą i znają jej prawdziwą drogę. To, co teraz lepiej nie mówić. Owszem uspołecznienie, nawet wspólnota — ale uczciwa, człowiecza i chrystusowa, i naszymi własnymi drogami. Trzeba nam Polski naprawdę „Wolnej i Wielkiej, i Wiecznej”.

Najbardziej właściwe moralno-polityczne oblicze Towarzystwa Pneumatologicznego, jego sens i istotne cele i zadania charakteryzuje dokument uzyskany z Biura „W”, opracowany przez Kazimierza Zaleskiego, a przeznaczony dla Znamierowskiego: „Nie należy używać jakichkolwiek terminów politycznych. To by nas wiązało, a ponadto szyld taki jest raczej płaski i asekurancki. Słów ‘socjalizm’ itp. nie powinno być w naszym statucie, gdyż one rażą – bez względu na to, co się pod nim rozumie. Nie łudźmy się, że ci, którzy będą zatwierdzać statut, dadzą się nabrać na frazesy lub przyjętą etykietę.

Nie wolno moim zdaniem forsować jakiegoś utożsamienia ‘ducha’ i ‘materii’. Taka koncepcja by nie wyszła nam na dobre. Jestem zdania, że należy wysunąć na czoło te idee, do których dzisiejszy socjalizm chętnie się przyznaje, zagarnąwszy je z tej ideologii, którą potępia. Mówić o treści, a nie o formie tej etykiety. Moim zdaniem ten fragment statutu, który zawiera deklarację jakoby wiernopoddańczą, gdzie mówi się o ‘budowie socjalizmu’ itp. – powinien być skreślony. Jest to asekuranctwo, za które nic nie kupimy”.

Z przytoczonych powyżej materiałów wynika, że Towarzystwo Pneumatologiczne faktycznie już istnieje i prowadzi ożywioną działalność. Świadczyć o tym może również fakt, że na dzień 10 I 1960 r. Jan Zawada – sekretarz Komitetu Organizacyjnego TWiKD, zwołał zebranie w Warszawie członków z różnych miejscowości Polski. Zebranie powyższe odbyło się w mieszkaniu Jasiewicza Eugeniusza, zam. Warszawa, ul. Okręg 2, m. 45a.

Naszym zdaniem niebezpieczeństwo istnienia i działalności masonerii polega na tym, że poszczególne grupy masońskie współpracują z masonerią międzynarodową. Platformą porozumienia i współpracy masonerii między innymi są organizowane co siedem lat międzynarodowe kongresy. Masoneria polska, jak wynika z posiadanych przez nas materiałów, bazuje przeważnie na środowiskach inteligenckich i intelektualnych, które mają ogromny wpływ na społeczeństwo. Oparcie się na intelektualistach (profesura, artyści, pisarze itd.) pozwala masonerii na rozpowszechnianie swej ideologii w społeczeństwie i zapewnia jej [coraz] to nowych członków i zwolenników.

Jedną z charakterystycznych metod działalności masonerii polskiej na obecnym etapie jest wykorzystywanie istniejących legalnie organizacji kulturalno- społecznych. Szczególnie duże wpływy masoneria ma w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Indyjskiej.

Zagadnienie to w ostatnim okresie czasu nie było w operacyjnym zainteresowaniu Sł[użby] Bezpieczeństwa]. Informacje, jakie na ten temat uzyskano w terenu woj. bydgoskiego, warszawskiego i krakowskiego, wskazują, że masoneria uaktywnia swą działalność i rozszerza wpływy. Wysiłki aktywu masońskiego idą w kierunku zalegalizowania faktycznie już istniejącego tzw. Towarzystwa Wiedzy i Kultury Duchowej. Dowodem tego jest zgłoszenie wniosku legalizacyjnego w Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Bydgoszczy. W związku z powyższym proponujemy:

Z uwagi na to, że działacze masońscy na długo przed wystąpieniem o legalizację wyraźnie stwierdzili, że cel ich działania będzie zasadniczo różny od sformułowanego w dokumentach przedstawionych władzy państwowej, spowodować przez Departament Społeczno-Administracyjny niewyrażenie zgody na legalizację.
Zasygnalizować właściwym instancjom partyjnym o próbach przenikania działaczy masońskich do zarządu i kół Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Indyjskiej.
Ujawnionych czołowych działaczy masonerii poddać inwigilacji operacyjnej.
Poinformować terenowe jednostki Sł[użby] Bezp[ezpieczeństwa] o działalności grup masońskich i zalecić operacyjne zainteresowanie się tym zjawiskiem. Głównymi kierunkami zainteresowania winno być ustalenie i rozpoznawanie grup masońskich oraz dokumentowanie ich działalności w celu profilaktycznego przeciwdziałania przeciw ewentualnym wrogim poczynaniom przeciwko PRL.
Koordynacją pracy na tym odcinku zajmie się Wydz[iał] IV Dep[artamentu] m.
Naczelnik Wydziału IV Dep[artamentu] III
J[acek] Sosnowski, mjr

Odb[ito] 2 egz.
Druk GJ/108/II

Źródło: AIPN, 00231/257, k 60-65, oryginał, mps.

***

1961 listopad 9, Kraków – Informacje na temat wolnomularstwa opracowane przez Wydział III Komendy Wojewódzkiej MO w Krakowie na podstawie doniesień tajnego współpracownika o pseudonimie „Kace”.

Kraków, dnia 9 listopada 1961 r.

L.dz. HE-07605/61

Tajne
Egz. nr 1

Do
Naczelnika Wydziału V Departamentu III
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie

W ślad za meldunkiem z dnia 31 III 1961 r. nr HE-01788/61 dot[yczącym] masonerii w Polsce przesyłamy informację na ten temat oraz uzupełniające doniesienie TW „Kace” z dnia 28 X 1961 r.

Prosimy o sprawdzenie, czy zachowało się archiwum przedwojennego MSW (działu odpowiadającego dzisiejszej służbie bezpieczeństwa), gdzie prawdopodobnie mogą być skonfiskowane dokumenty Wielkiej Loży Narodowej Polskiej „Polacy Zjednoczeni” i spisy wolnomularzy z terenu całej ówczesnej Polski.

Równocześnie ponawiamy nasze pytanie: Jakie winniśmy zająć stanowisko w omawianej sprawie.

Naczelnik Wydziału III
ppłk. J[an] Gibski

Zał[ączników] 18
1 egz. Adresat
2 egz. aa
Oprać. JS/EG. 1.3470.

Kraków, dnia 25 października 1961 r.

Tajne
Egz. nr 1

Informacja

Wolnomularstwo zostało w Polsce skasowane dekretem prezydenta RP z 22 XI 1938 r. W wykonaniu tego dekretu zostały rozwiązane wszystkie organizacje masońskie oraz zbliżone do nich, a więc właściwe loże masońskie polskie, loże masońskie niemieckie, loże masońskiego zrzeszenia (ale skromniejszego autoramentu) Odd Fellow (Dziwni Towarzysze), Loże Niezależnego Zakonu Dobrych Templariuszy, loże żydowskiego zakonu B’nai B’rith (Synowie Przymierza), stowarzyszenie żydowskie Achduth i stowarzyszenie paramasońskie Schlaraffia.

Jeśli idzie o wspomniane zrzeszenia, to Minister Spraw Wewnętrznych ogłosił w “Dzienniku Urzędowym Min[isterstwa] Spr[aw] Wew[nętrznych]” z 15 XII 1938 r.” (oraz w paru numerach z 1939 r.) zarządzenia o likwidacji odnośnych zrzeszeń wolnomularskich. Nie obejmowały jednak te zarządzenia lóż polskich, ponieważ w przeciwieństwie do wymienionych organizacji, które wszystkie byty legalnie zarejestrowane zgodnie z wymogami ustawy o stowarzyszeniach z 1932 r., nie były one zarejestrowane i istniały nielegalnie, za milczącą tolerancją rządu. Rozwiązanie ich zostało podane do wiadomości publicznej za pośrednictwem komunikatu urzędowej polskiej Agencji Telegraficznej, ogłoszonego w nieoficjalnym organie rządowym Gazecie Polskiej” w nr. z 14 XII 1938 r. na czołowym miejscu.

Po rozwiązaniu zrzeszeń wolnomularskich przestały one oczywiście istnieć, a rygory wspomnianego dekretu za ewentualne dalsze istnienie lub pozorowanie takowego weszły, w życie i mają po dziś dzień pełną moc obowiązującą, tak jak i sam dekret. Ale jeżeli likwidacja zrzeszeń, które były zalegalizowane, nie budziła żadnej wątpliwości (w szczególności loże niemieckie i żydowskie), to inaczej ma się sprawa z lożami polskimi, wymienionymi tylko w prasowym komunikacie, ale niezniesionymi formalnym aktem administracyjnym. To ostatnie bowiem nie mogło mieć miejsca, gdyż nie można znosić organizacji, która formalnie nie istnieje z punktu widzenia wymogów prawa administracyjnego. Komunikat oznacza zatem jedynie tyle, że dotychczasowa tolerancja władz skończyła się i dalsze podtrzymywanie istnienia lóż półtajnie tolerowane nie będzie.

Nasuwa się przeto pytanie, czy loże polskie, działające do chwili rozwiązania masonerii półtajnie, rzeczywiście zaniechają swej dalszej działalności na dotychczasowych zasadach półtajności, czy też zawieszając swe półtajnie prowadzone prace, nie posuną się nieco dalej w konspiracji i nie będą dalej istniały, ale już całkiem tajnie. Ponieważ zaś dotychczasowa działalność tych lóż była bardzo zakonspirowana i poza faktem istnienia lóż gromadzących braci trzech najniższych stopni oraz faktem istnienia Rady Najwyższej, obejmującej wolnomularzy najwyższego 33. stopnia, o działalności średnich szczebli organizacji, obejmujących cztery grupy wyższych stopni, nic absolutnie nie przenikało, istnieją bardzo poważne i uzasadnione podstawy do przyjęcia, że loże polskie, rozwiązując się pozornie, w rzeczywistości zakonspirowały się jeszcze bardziej i w tej formie przetrwały – przynajmniej częściowo – po dzień dzisiejszy. Odnosić się to może zwłaszcza do lóż obejmujących braci wyższych stopni (od 4. do 33.). Wskazywałoby to na pewne precedensy, które przy tego rodzaju organizacji jak wolnomularstwo grają swoją rolę.

Gdy w 1821 r. skasowane [zostało] z dniem 1 X 1821 r. wolnomularstwo w b[yłym] Królestwie Polskim, na ostatnim posiedzeniu z dnia 30 IX 1821 r. postanowiono rozwiązać się formalnie, ale istnieć dalej konspiracyjnie. Rzeczywiście, aż do powstania listopadowego masoneria istniała tajnie, a na zewnątrz wyrażało się to w szeregu tajnych organizacji działających, za którymi stali jeszcze bardziej ukryci ludzie loży. Dopiero powstanie i jego upadek położyło [temu] kres. Natomiast wolnomularze, którzy dostali się do Francji, od razu utworzyli tam szereg lóż w 1831 i 1832 r., co nie byłoby możliwym, gdyby przez dziesięć lat po kasacie organizacja masońska nie podtrzymywała swej zwartości organizacyjnej.

W Wolnym Mieście Krakowie mimo rozwiązania Loży „Przesąd Zwyciężony” w 1821 r. loża wyższych stopni – bardziej zakonspirowana „Góra Wawelu” – istniała jeszcze do 1822 r.

Z nowszej historii charakterystycznym był epizod węgierski. Wolnomularstwo zostało tam rozwiązane w dniu 22 III 1919 r., a ponownie w dniu 27 V 1920 r. Wszelkim zabiegom, aby wskrzesić masonerię na Węgrzech podejmowanym w latach następnych, rząd węgierski stale odmawiał. Wolnomularstwo zatem nie istniało i loże byty rozwiązane. Ale gdy w 1939 r. Węgrzy odzyskali Ruś Podkarpacką, która należała dotychczas do Czechosłowacji, gdzie wolnomularstwo było dozwolone, natychmiast rozwiązali wszystkie istniejące na odzyskanych terytoriach loże wolnomularskie. Przeglądnięto archiwa tych skasowanych lóż i okazało się wówczas, że na Węgrzech – mimo kasaty – wolnomularstwo nadal konspiracyjnie istnieje i loże na Rusi Podkarpackiej (Czechosłowacja) korespondowały z istniejącymi tajnie lożami na Węgrzech.

Kasata wolnomularstwa w Polsce w 1938 r. nie oznacza, aby ludzie, którzy doń należeli, mieli być jednym pociągnięciem pióra unicestwieni. Przeciwnie, ludzie ci, których nazwiska zdaje się władze znały, zostali pozostawieni w spokoju w ramach jak najściślejszej konspiracji. Oczywiście ludzie ci w znacznej mierze wykruszyli się już to przez emigrację za granicę, już to przez śmierć. Niemniej jednak pewna ich ilość pozostała w kraju i zachowuje w bardzo zakonspirowanej formie dalej swą łączność wzajemną.

W organizacji tego rodzaju jak masoneria nigdy nie ma gwarancji, aby rozwiązanie formalne loży było równoznaczne z faktycznym zaprzestaniem wszelkiej dalszej działalności. Jest prawdopodobniejsze i logiczniejsze, że ludzie loży nadal trzymają się wzajemnie i pracują dalej, ale naturalnie w jak najbardziej ukrytej przed wzrokiem władz i profanów postaci. Wszystko wskazuje na to, że masoneria polska po okresie okupacji podjęła swą działalność i chociaż nie w formie ujawniającej się, to jednak w takiej postaci, że można wnioskować logicznie o jej istnieniu. A nawet o usiłowaniach zjednania nowych członków, by zapobiec całkowitemu wymarciu, przenikają pogłoski.

Nasuwa się pytanie: jaką role i jakie zadania stawia sobie za cel wolnomularstwo w Polsce w obecnej sytuacji politycznej.

Przede wszystkim na plan pierwszy wysuwa się sprawa utrzymania zwartości konspiracyjnej w organizacji i zabezpieczenie jej dopływu nowych, młodszych członków, aby zapobiec atrofii organizacji przez naturalny ubytek.

Drugim zagadnieniem jest kwestia natury ideologicznej. Masoneria polska w pewnej części była „rytu szkockiego”, tj. opartego na deizmie, w mniejszej reprezentowała kierunek „Wielkiego Wschodu” Francji, pomijającego ten moment. Ta część bardziej „postępowa” i „liberalna” stanowiła w całokształcie wolnomularstwa polskiego „lewicę”, bardziej zbliżoną do tych wszystkich prądów, które reprezentują najpierw socjalizm, a obecnie komunizm. W ogólnym ujęciu wolnomularstwo polskie opierało się jednak na przesłankach idealistycznych, w nielicznej mierze znajdowały się pośród niego elementy materialistyczne. W obecnej sytuacji politycznej te właśnie elementy – jako bardzo zbliżone do doktryny komunistycznej – stworzyły sytuację, że szereg osobistości należących przed 1938 r. do masonerii zadeklarowało się po stronie obecnego ustroju w Polsce i zajmuje odpowiedzialne stanowiska.

Nasuwa się pytanie, w jakiej mierze istnieje obecnie zbieżność celów komunizmu i masonerii w Polsce. Uwydatnia się to najbardziej w dziedzinie laicyzacji życia, co od najdawniejszych czasów należało do programu wolnomularstwa, a co również leży w celach komunizmu. Nie poddając szczegółowej analizie poszczególnych czynników procesu laicyzacyjnego, stwierdzić należy, że punkty docelowe, które wyznaczyła sobie masoneria w tej mierze, zostały osiągnięte. Zagadnienie laicyzacyjne nie jest zatem już celem odległym, ale pozytywnym osiągnięciem, które niewątpliwie może się pogłębiać szybciej albo wolniej, ale powstrzymać się nie da. Tu zatem cele masonerii i komunizmu zostały osiągnięte. W jakim tempie będzie się toczył dalszy proces – jest rzeczą raczej wtórną, politycznie bowiem masoneria osiągnęła już to, do czego dążyła. Korzyści zbierać będzie komunizm, dla masonerii bowiem w znacznej mierze ta dziedzina staje się już bezprzedmiotową. Dla komunizmu pomoc masonerii w tym względzie też już nie jest potrzebna. Da sobie sam radę.

Podobnie jest z innymi celami masonerii wyrażającymi się w hasłach: wolności, równości i braterstwa. One również przez zaprowadzenie ustroju komunistycznego zostały osiągnięte w stopniu spełniającym zasadnicze postulaty masońskie. Można powiedzieć, gdy wspomniane hasła zostały osiągnięte, wytworzyła się sytuacja, w której „to, co łączy” zrealizowało się – zatem nic więcej nowego osiągnąć nie można – natomiast pozostała cała sfera „tego, co dzieli”. Ta sfera jest bardzo poważna i bardzo istotna.

Masoneria jest wytworem ducha Zachodu: burżuazyjnego, elitarnego i konspiracyjnego. Zawsze starała się ona zgrupować ludzi „najwyższej sfery” – w znaczeniu stanowisk, wpływów, bogactw materialnych, ludzi ustosunkowanych i zajmujących, tak w świecie wartości duchowych, jak i pozycji społecznej, wybitne stanowiska. Reprezentowała ona i reprezentuje, mimo pozorów demokratyzmu, w rzeczywistości specyficzny arystokratyzm, oparty na wartościach materialnych i [sile] wpływów, a nadto zbudowany na jak najsilniejszej tajemnicy, co jest antytezą zasadniczą demokratyzmu. Ta tajemnica podniesiona do wyżyn dogmatu powoduje, że nigdy nie można być pewnym, czy poza tym, co masoneria „ujawnia” sama jako „wszystko”, w rzeczywistości nie kryje się jeszcze cała sfera tajemnic wyższego stopnia, zarówno w znaczeniu prowadzonych akcji, jak i istotnych czynników kierownictwa.

Jako wytwór świata burżuazyjnego opartego na kapitale masoneria musi być przeciwna temu odcinkowi ideologii komunistycznej, który ogranicza możliwość wpływów tego kapitału, stawia ramy dla zysków i nakłada tamy inicjatywom prywatnym.

Nie ulega przeto najmniejszej wątpliwości, że ta część ideologii wolnomularskiej w Polsce znajduje się w zasadniczej i istotnej sprzeczności z oficjalną doktryną polityczną. Ta część jednak jest w tej chwili najbardziej istotną, bo jest to dziedzina, w której Zachód przeciwstawia się zasadniczo Wschodowi. Interesy Zachodu idą w kierunku obalenia komunizmu i są w tej dziedzinie zgodne z interesami kapitalistyczno-burżuazyjnych kół zachodnich w lożach.

Panuje co do tego zgodna opinia, że musi istnieć jakiś najwyższy czynnik ściśle zakonspirowany, który koordynuje nadrzędnie akcje wolnomularstwa. Czynnik ten musi być ponad najwyższymi czynnikami kierowniczymi poszczególnych krajów – raczej ujawnionymi, przynajmniej częściowo, i tym samym nadawać ton całej akcji masonerii. Wedle zgodnych opinii ten najwyższy czynnik znajduje się obecnie w Stanach Zjednoczonych Ameryki i stamtąd też poszczególne krajowe organizacje masońskie różnych obrządków otrzymują wskazówki i impulsy, którym muszą się bezwzględnie podporządkować. Agenturalność wolnomularstwa, wydatnie wzmocniona obowiązkową tajemnicą, nie ulega wątpliwości i czyni je zasadniczo organizacją niebezpieczną, zwłaszcza w okresach wielkich napięć politycznych.

W obecnym układzie sił międzynarodowych wolnomularstwo stanowi czynnik przeciwstawny komunizmowi (i tym samym wszystkiemu, co dzieje się w państwach demokracji ludowej) z nielicznymi zastrzeżeniami odnoście [do] pewnych punktów stycznych na innym polu. Jest jasnym, że w dzisiejszej sytuacji sympatie i poparcie wielkiej światowej masonerii idą przeciwko krajom obozu socjalistycznego, zwycięstwo których musi oznaczać kres istnienia masonerii. Stąd logiczny wniosek, że czynniki wolnomularskie w Polsce, otrzymując dyspozycje z zagranicy, będą takowe dostawały w takiej postaci, w jakiej będzie to dla Zachodu dogodne, i dostawać będą takie, które będą odpowiadały zasadniczym tendencjom Zachodu. W tym leży sedno sprawy. Mimo wspomnianych pozorów pewnych zbieżności przepaść jest zasadnicza i głęboka. Kompromisu być nie może. Wolnomularstwo w Polsce w obecnej sytuacji może odegrać ideologicznie dla Zachodu rolę „konia trojańskiego”, tym poważniejszą, że na innym odcinku swej ideologii posiada styczne z obecnym reżimem. Posługując się przeto w jakim bądź zakresie „ludźmi loży”, trzeba o tym pamiętać. Tym bardziej że masoneria uzależnia człowieka tak od siebie, że nawet po wystąpieniu jest on w dalszym ciągu związany przysięgą na zachowanie ideałów masońskich.

Są wypadki, że masoneria stwarza organizacje stanowiące przedsionek wolnomularstwa, przy czym członkowie tych organizacji nie zdają sobie sprawy z tego charakteru. Taką np. organizacją przed wojną był Rotary Club (rotary – ang. koło) – mający godło “koło zębate”. Skupiał on grupy ludzi składające się z przedstawicieli poszczególnych zawodów: np. lekarzy, ekonomistów, polityków, wojskowych itp., w tym sensie, że w każdej grupie był przedstawiciel każdego zawodu. Władze kościelne b[ardzo] ostro występowały p[rzeciw]ko tej organizacji, zabraniając kategorycznie należenia do niej księży. To samo w stosunku do wojskowych zarządziło Ministerstwo Obrony we Francji, które widziało w tej organizacji b[ardzo] szerokie możliwości infiltracji agenturalnej we wszystkie dziedziny życia narodowego. Przy czym charakterystyczne, że kierownictwo tej organizacji wielokrotnie podkreślało, że nie ma nic wspólnego z masonerią, co podkreśla tezę, że członkowie mogli faktycznie nie wiedzieć, że stanowią przedszkole masonerii – schemat organizacyjny zaś był zdecydowanie wolnomularski.

W Polsce istnieje obecnie „Towarzystwo Kultury i Etyki” (nazwa niedokładna) (Towarzystwo Kultury Moralnej – przyp. red.), na czele którego stoi prof. Kotarbiński. Towarzystwo jakoś dziwnie pachnie masonerią – nierzucająca się w oczy działalność, możliwość legalnego zbierania się członków itp. Sam profesor Kotarbiński znany jest ze związków z masonerią w Polsce, a szczególnie wyszło to na jaw w sprawie afery loży „Ogniwo” [1] w Warszawie, ul. Poznańska 14, w latach 1937—[19]38 (loża „Ogniwo” była komórką zakonu Odd Fellows – Dziwni Towarzysze). Żandarmeria wpadła na trop, że członkowie tej loży – głównie narodowości żydowskiej – ułatwiali sobie wzajemnie dezercje z wojska.

W czasie procesu wyszło na jaw, że odczyty dla loży miał często prof. Kotarbiński. Jest faktem, że wolnomularze nie powierzają tego rodzaju zajęcia ludziom niegodnym ich zaufania, w czasie odczytu dekonspirują się bowiem, [gdyż ujawnia się] cały stan osobowy słuchaczy – członków loży. W aktach znaleziono również zazębienia, które prowadziły do Hipolita Gliwica, b[yłego] ministra przemysłu i handlu (nie żyje), który był mistrzem katedry loży matki „Kopernik” (loża najstarsza). Namiestnikiem (zastępcą) Gliwica był August Zaleski – dzisiejszy „prezydent” Polski w Londynie. U Gliwica znaleziono archiwum Wielkiej Narodowej Loży „Polska Zjednoczona”. Archiwum to zabrała „dwójka”. W późniejszym czasie owe dokumenty jako czynnik właściwy do tego rodzaju sprawy zabrało Min[isterstwo] Spraw Wewn[ętrznych] (odpowiednik w tym ministerstwie służby bezpieczeństwa). Co się stało dalej z tymi aktami – nie wiadomo, jest jednak faktem, że dla Służby Bezpieczeństwa w obecnym okresie mogły[by] mieć dużą wartość.

Sprawę związków masonerii polskiej z Zachodem w okresie okupacji i wojnie obrazuje przykładowo osoba Henryka Kołodziejskiego. H[enryk] Kołodziejski przed wojną był dyrektorem Biblioteki Sejmowej. Uchodził wówczas za „szarą eminencję” – chodziła fama, że w jego gabinecie powstawały i upadały gabinety. Swoją pozycję zawdzięczał przede wszystkim związkom z masonerią. Podczas okupacji zrzucono na teren Polski z Anglii Józefa Retingera – znanego agenta politycznego wywiadu brytyjskiego. Retinger zwrócił się do adwokata [Stefana] Korbońskiego (tego samego, który w późniejszym okresie związany był ze [Stanisławem] Mikołajczykiem i z nim razem uciekł z Polski), który z kolei kontaktował się z Kołodziejskim. .

Retinger – mason – bardzo szybko dogadał się z Kołodziejskim, co zdaje się miało duży wpływ na utworzenie po wyzwoleniu pierwszego gabinetu PRL, jeżeli zważy się na fakt, że Kołodziejski otwierał pierwsze po wojnie posiedzenie sejmu, a później piastował godność w Radzie Państwa.

Opracował xxx

Źródło: AIPN, 00231/257, k. 40-47, oryginał, mps.

*

[1] „Ogniwo”, warszawska loża IOOF, zarejestrowana w lutym 1935 r. pod nazwą Stowarzyszenie Kulturalno-Humanitarne „Ogniwo”. 24 IV 1937 r. prof. T. Kotarbiński wygłosił w tej loży wykład „O patriotyzmie”. W listopadzie 1937 r. „Ogniwo” zostało rozwiązane przez władze. W kwietniu 1938 r. na ławie oskarżonych przed Sądem Okręgowym w Warszawie zasiadł członek „Ogniwa” adwokat Jakub Muszkat, w którego mieszkaniu podczas rewizji znaleziono akta loży. Muszkat oskarżony był o ukrywanie poszukiwanego przez władze wojskowe dezertera Alfreda Zielonego, sekretarza finansowego loży „Ogniwo”

Autor: Administrator
21.06.2006.