Filozofia masonerii: Bluntschli

Filozofia masonerii: Bluntschli

Poniżej zamieszczamy dwudziesty drugi rozdział książki Filozofia Masonerii u progu Siódmego Tysiąclecia prof. Andrzeja Nowickiego

Johann Kaspar Bluntschli, ur. 07.03.1808 w Zurychu, zm. 21.10.1881 w Karlsruhe. Po studiach prawniczych w Berlinie i w Bonn został zatrudniony w 1830 w sądzie okręgowym w Zurychu, w 1833 rozpoczął pracę na Uniwersytecie jako profesor nadzwyczajny, a w 1836 został profesorem zwyczajnym. W 1847 opuścił Szwajcarię i przez 13 lat był profesorem praw a na Uniwersytecie w Monachium, a od 1861 do końca życia na Uniwersytecie w Heidelbergu. Do masonerii wstąpił w 1838 r. w Zurychu (Allgemeines Handbuch der Freimaurerei, wyd. 3,1901 podaje dokładną datę: 8 czerwca 1838). Najpierw działał wloży Modestia cum Iibertate, od 1864 r. loży heidelberskiej Ruprechtzu den funf Rosen. W 1872 stanął na czele Wielkiej Loży Zur Sonne w Bayreuth, piastując urząd Wielkiego Mistrza do listopada 1878 r.

Bibliografia jego prac obejmuje 144 pozycje (nie licząc drobnych artykułów w czasopismach i haseł w encyklopediach).

Z prac o treści masońskiej na uwagę zasługują: Freimaurergesprache iiber Gott und Natur, und iiber Unsterblichkeit. Ein lermachtnis an die Bruder, Heidelberg 1878, wyd. 2 1879.

Obszerne wspomnienie pośmiertne o Bluntschlim opublikował m.in. Aleksander Rembowski (1847-1906) w czasopiśmie „Niwa” t. 22,1882, s. 577-601 (przedruk w: Pisma. 1.1, Warszawa 1901, s. 369-397) i Roman Buczyński w ..Gazecie Sądowej Warszawskiej”, r. 9,1881, nr 47. s. 379-382.

Bogatym źródłem do poznania dziejów jego życia, epoki i krajów, w których żył a także i przede wszystkim jego osobowości jest obszerna autobiografia, licząca około 1250 stron druku.

Tytuł: Denhvurdiges ans meinem Lebeu (Nórdlingen 1884,1.1, s.VIII, 1-451, t. II, s. 1-319, t. III, s. 1-451) można w języku polskim oddać słowami: To, co godne pamięci z mojego życia.

Bluntschli podzielił własne życie na trzy wielkie okresy przyjmując za podstawę kryterium geograficzne, czyli teren działalności: najpierw Szwajcaria (lata 1808-1848), potem Monachium (lata 1848-1861) i wreszcie Heidelberg (lata 1861-1881). Był aktywny do ostatniego dnia a nawet ostatnich godzin swego życia; o dziesiątej rano wygłosił ostatnie przemówienie, o dwunastej wyszedł na przechadzkę, w czasie której zasłabł, przewrócił się, a o pierwszej, w szpitalu już nie żył. Mając 73 lata był jeszcze w pełni sił twórczych i nie zdążył dokończyć wszystkich rozpoczętych prac, w tym również autobiografii.

Pierwszemu, 40-letniemu okresowi swego życia, spędzonemu w Szwajcarii poświęcił ok. 440 stron druku, drugiemu, 13-letniemu okresowi monachijskiemu – przeszło 300 stron, a z ostatniego, liczącego 20 lat, okresu heidelberskiego opisał własnoręcznie tylko pierwsze dziesięciolecie, poświęcając mu około 270 stron.

Dzieje ostatnich lat życia (1871-1881) odtworzył wydawca mając do dyspozycji jego pamiętnik (doprowadzony do 22.07.1881 r.), dokumenty i korespondencję – zajęło to ok. 230 stron.

Aktywnym działaczem masońskim był 43 lata. Szwajcarskiemu okresowi swojej działalności masońskiej poświęcił cztery strony wspomnień (zakończenie rozdziału 30), które warto przytoczyć dosłownie:

„Oprócz zainteresowań politycznych i naukowych, ale dopiero na trzecim miejscu, absorbowały mnie wówczas sprawy masońskie, którym poświęcałem moją energię. Do loży „Modestiacum Iibertate” w Zurychu zostałem przyjęty w marcu 1838 r. – miałem wówczas 30 lat. Zresztą, jeszcze przed wstąpieniem do masonerii, pokochałem jej humanitarne idee; były mi one drogie w takim kształcie, jaki znałem przede wszystkim z dzieła Lessinga Ernst und Falk. Żywiłem nadzieję, że dla urzeczywistnienia tych idei może być pomocne braterskie stowarzyszenie ludzi zajmujących podobne postawy. Do masonerii przyciągała mnie także obecność w niej przyjaciół mojej młodości, zwłaszcza takich jak dr Conrad Meyer, dr Leonhard von Murall, następnie mój przyjaciel i towarzysz partyjny Heinrich Gysi, którzy od dawna już byli wolnomularzami. Zauważyłem też, że w Związku działało wiele osób, które poza nim zajmowały bardzo różne pozycje i hołdowały różnym orientacjom. Podobało mi się to współdziałanie różnorodnych elementów. Loża Zurychu miała zresztą dobrą opinię i odnoszono się do niej z wielkim szacunkiem. Na jej czele stali: profesor Hollinger, autor dalszego ciągu Historii Szwajcarii Mullera, prezydent miasta Escher oraz mój przyjaciel Gysi.

Nad tak zwaną lożą błękitną, symboliczną, posiadającą trzy stopnie (uczniów, czeladników, mistrzów) wznosiła się szkocka wielka loża z wyż­szymi stopniami i ze szkockim dyrektoriatem. Stopniowo byłem wtajemniczany w te rzeczy. Osobisty kontakt z masonami dostarczał mi wielu intelektualnych podniet, bodźców do humanitarnego działania, umacniał postawę moralną, braterską miłość i przyjaźń, wiele radości i materiału do poważnych przemyśleń. Ale do niektórych form i przekazywanych mi bajek odnosiłem się krytycznie i niedbale. Raziła mój smak retoryka i czułostkowość. Hołdowano zasadom, ale faktyczna działalność pozostawała za nimi często daleko w tyle. Uczestniczyłem w pracach masońskich, ale bez wielkiego zapału.

Utworzenie w roku 1844 wielkiej loży szwajcarskiej „Alpina” było dziełem rozbudzonego uczucia narodowego. Jakkolwiek główna idea Związku masońskiego nie ma charakteru narodowego, ale ogólnoludzki, to przecież dla wolnomularzy miłość ojczyzny źle znosiła podporządkowanie lóż szwajcarskich obcym Wielkim Wschodom, angielskiemu, szkockiemu czy francuskiemu dyktatorowi i skłaniała do bardziej ścisłego związku wszystkich szwajcarskich lóż. W tym duchu postępowały prace nad utworzeniem Szwajcarskiego Związku Lóż.

W czerwcu 1844 r. powstała w Zurychu „Alpina, w której były reprezentowane szwajcarskie loże różnych systemów. Do wygłoszenia przemówień zostały wezwane trzy osoby: pierwszy Wielki Mistrz Hottinger, dr Furrer a także ja. W moim przemówieniu podjąłem problem: Stosunek wolnomularstwa do państwa i do kościoła. Wystąpiłem przeciwko mniemaniu, że Związek masoński chce zastąpić państwo lub kościół, albo że obok państwa i kościoła chce być trzecią samodzielną instytucją. Przypisałem masonerii zadanie reprezentowania idei i interesów Ludzkości także wobec często ciasnych i ekskluzywnych tendencji państw narodowych oraz poszczególnych kościołów, a także zadanie miarkowania namiętnych i wrogich nastrojów i konfliktów a więc działanie na rzecz uszlachetnienia stosunków międzyludzkich. Gdyby państwo i kościół były instytucjami doskonałymi i wypełniały wszystkie swoje obowiązki wobec ludzkości, wówczas Związek Wolnomularzy stałby się niepotrzebny.

Dr Furrer wyjaśnił w swoim przemówieniu jaki sens ma uroczystość świętojańska dla szwajcarskiej masonerii.

Hottinger nakreślił aktualne zadania masonerii.

Wszystkie trzy przemówienia zostały wydane drukiem w języku niemieckim i w przekładzie francuskim.

Po rozmowie z dr Meyerem na temat psychologicznego charakteru wolnomularstwa zanotowałem w moim Pamiętniku wnioski, do których doszedłem:

„Wszystkie inne związki oparte są na przyjaźni, natomiast Związek Wolnomularzy, jako jedyny, uważa za swój fundament braterstwo. Przyjaźń łączy jednostki, które się wzajemnie uzupełniają. Braterstwo zakłada wspólne pochodzenie, wspólne wywodzenie się rodzaju ludzkiego z boskiego stworzenia. Przyjaźń jest zlokalizowana w nerwach, braterstwo we krwi.”

Dlatego właśnie masoneria toleruje silne przeciwieństwa i wielką indywidualną różnorodność, gdy inne stowarzyszenia nie mogą ich znieść i są przez takie przeciwieństwa rozsadzane. W życiu, poza lożą, drogi braci mogą się dość daleko rozchodzić a nawet stać się nieprzyjazne. Mimo to bracia są związani ze sobą wspólnotą krwi i pomagają sobie w razie potrzeby w sposób bardziej zdecydowany niż najintymniejsi przyjaciele. Dlatego masoneria nie może przekształcić się w partię polityczną, bo w ten sposób zatraciłaby swą istotę i swoją spoistość. Na tej psychologicznej podstawie ludzkiego braterstwa wznosi się – w sposób naturalny i niewzruszony – duchowa zasada Humanitaryzmu (das geistige Princip der Humanitat)”.

Rada Zarządu „Alpiny” ogłosiła w 1847 r. opracowanie przeze mnie Zasady Szwajcarskiego Związku Wolnomularzy (Grundsatze des schweizerischen Freimaurervereins). Jako cel związku zostało podane „krzewienie i utrwalanie humanitaryzmu (Humanitat) we wszystkich sytuacjach życiowych”; proklamowana została zasada wolności wyznania i sumienia (Glaubens – und Gewissensfreiheit) i zostało wyjaśnione, że Związek Wolnomularzy nie posiada żadnego własnego wyznania wiary, ale łączy braci różnych wyznań. „Również w sprawach politycznych wolnomularz respektuje pełną wolność poglądów i szanuje każde szczere przekonanie. Z zebrań i obrad lóż należy usunąć wszystko, co mogłoby prowadzić do politycznego konfliktu”.

„Nieco później w haśle Freimaurer, napisanym do Das deutsche Statswórterbuch, przedstawiłem istotne cechy i zasady Związku Wolnomularzy. Artykuł ten był wielokrotnie przedrukowywany i wykorzystywany w kształceniu braci” (tom l, s. 395-398).

ODPOWIEDŹ NA ENCYKLIKĘ PAPIEŻA PIUSA IX

Okólnik Loży ,,Ruprecht pod Pięcioma Różami” w Heidelbergu z dnia 14 października 1865 r. skierowany do siostrzanych lóż jako odpowiedź na papieskie potępienie Związku Wolnomularzy (Rundschreiben der Loge .,Ruprecht zu den fun Rosen” in Heidelberg vom 14 October 1865 an ihre Schwesterlogen ais Antwort auf die papstliche Verdammung des Freimaurerbundes, w: J.C. Bluntschli: Denkwürdiges aus meinem leben, Nordlingen 1884, t. III, s. 122-129).

Czcigodni i kochani bracia!

Wszystkim Wam bez wątpienia znana jest wypowiedź Jego Świątobliwości papieża Piusa IX z dnia 25 września 1865 r. skierowana do zebranych w Rzymie kardynałów. Wiecie, że w wypowiedzi tej Związek nasz został potępiony a naszym braciom katolikom zagrożono klątwą kościelną.

Nie jest to bynajmniej pierwszy raz, że papież rzymski rzuca na nasz czcigodny związek swoją kościelną klątwę. Już papież Klemens XII uczynił to 28 kwietnia 1738 r., a papież Benedykt XIV dnia 18 marca 1751 r. potwierdził i szerzej uzasadnił wyrok wydany przez swego poprzednika. Podobnie wypowiadali się papież Pius VII i Leon XII, ale – jak się skarży obecny papież – nie odniosło to żadnego skutku.

Te wyroki potępienia wydawane przez Stolicę Apostolską nie są podobne do wyroków wydawanych przez nasze sądy. Powodem do ich wydawania są tajne oszczerstwa, których nie ujawnia się oskarżonemu. Nie ma ani publicznego oskarżenia ani żadnej obrony, ani publicznej ani tajnej. Brak jakichkolwiek gwarancji dla bezstronnego przestrzegania prawa i wydania sprawiedliwego wyroku.    Podejrzenia zamiast dowodów i domniemanie o winie; potępia się bez wysłuchania, co oskarżony ma do powiedzenia na swoją obronę. Czy można się dziwić, że opinia publiczna nie darzy zaufaniem takich wyroków i lekceważy je?

Związek Wolnomularzy jako stowarzyszenie wolnych ludzi oczywiście podlega prawom państwowym, ale nie będąc instytucją kościelną i nie należąc jako związek do żadnego Kościoła, nie podlega żadnej władzy kościelnej. Wynika stąd wniosek, że dla naszego Związku papieskie potępienie nie ma żadnej mocy wiążącej. Skoro jednak najwyższy Zwierzchnik katolickiego Kościoła potępia nas bez wysłuchania, chcemy poznać racje i sprawdzić, na czym opiera się jego zdanie.

Pierwszą i mającą największą wagę racją, na której Papież oparł swój wyrok potępiający, jest zarzut, że nasz związek łączy ludzi różnych religii i sekt jak braci. W ten sposób, jak wyraził się papież Benedykt XIV, czystość religii katolickiej zostaje zmącona.

Ten pierwszy i najcięższy zarzut, moi bracia, przyznajemy to otwarcie, opiera się na prawdzie. Jeżeli to jest przestępstwem, że ludzie, którzy wyznają różne wiary, podają sobie przyjaźnie ręce bez względu na swoje kościelne wyznanie, to istotnie jesteśmy winni popełnienia tego przestępstwa. W każdym razie, od samego początku naszego istnienia, a z biegiem czasu coraz bardziej stanowczo przyznajemy się do uznawania tej prawdy, że we wszystkich religiach znajdują się zacni i godni ludzie (ehrbare und tuchtige Manner), zasługujący na miłość i szacunek. Zawsze, we wszystkich okresach swego istnienia, Związek masoński uważał, że wszelkie prześladowanie ludzi ze względu na ich odmienne wyznanie jest przestępstwem wobec Ludzkości. Wypełnienie obowiązków moralnych jest przez masonów rzeczywiście znacznie wyżej cenione niż prawowierność, Ale te zasady, które przez jakiś czas musiały ukrywać się w lożach, od dawna już – mimo protestów ze strony kościelnych gorliwców – stały się zasadami całego wykształconego świata i znalazły swoje potwierdzenie w prawodawstwie cywilizowanych państw. Jeżeli z tego powodu potępia się masonerię, to należy tym samym potępieniem objąć cały wykształcony świat i wszystkie cywilizowane kraje.

Dzięki Bogu, rzucana z tego powodu klątwa, nie ma w naszych czasach mocy zapalania stosów, ale odsłania nocny mrok nietolerancji, która ją zrodziła. Pokazuje ona światu jak daleko w tyle za moralnym postępem Ludzkości pozostaje Rzym papieski.

Jako drugą rację swego potępienia podaje papież Benedykt XIV to, że nasz Związek osłania się tajemnicą. Istotnie, nasze ślubowanie dochowania tajemnicy od dawna wzbudzało nieufność i rodziło wiele fałszywych interpretacji. Wiecie także jak wiele wiąże się z tym poważnych nieporozumień i to nie tylko poza kręgiem naszych braci. Ale dziś ani zasady i cele naszego Związku, ani jego istnienie i skład osobowy nie są już tajemnicą. Tajemne są jedynie znaki, po których bracia rozpoznają się poza miejscem swego zamieszkania i tajemne są wewnętrzne prace loży, aby pogłębiło się wzajemne zaufanie i aby bardziej swobodny charakter miała wymiana poglądów. Ochrony takiej wymaga ciche, osobiste oddziaływanie Związku na charakter i zżycie moralne swoich członków. Czy w Kościele katolickim jest inaczej? Czy spowiedź ma charakter publiczny czy sekretny? Być może, moi bracia, nasze loże są pod tym względem zbyt ostrożne w epoce, która wszędzie domaga się jawności. W żadnym jednak wypadku tej ostrożności nie można uznać za przestępstwo usprawiedliwiające wyrok potępienia.

Stara, grożąca surowymi karami formuła przysięgi masońskiej posłużyła papieżowi Benedyktowi XIV za trzecią rację potępienia, a papież Pius IX też przywiązuje do niej dużą wagę. Wiecie jednak, moi bracia, że ta stara formuła dawno już wyszła z użycia i przypomina się ją wyłącznie jako fakt historyczny z dawno minionej epoki. Wiecie też, że zwykłemu słowu uczciwego człowieka wierzymy bardziej, niż przesadnie rozbudowanym przysięgom, które rozpalają wyobraźnie i są przyjmowane z chłodem przez rozum. Ta trzecia racja, nie mająca nigdy większego znaczenia, istnieje dziś jedynie w imaginacji.

Jeśli papież Benedykt XIV powołuje się na prawo Rzymskie, które nie toleruje żadnych związków i stowarzyszeń, nie posiadających państwowego zezwolenia na istnienie i wyprowadza stąd czwartą rację, to należy zauważyć, że sprawa ta nie ma nic wspólnego z prawem kościelnym. Większość krajów cywilizowanych, które mają tu coś do powiedzenia, od dawna pozwalają naszemu Związkowi istnieć i działać, ponieważ – w przeciwieństwie do prawa cesarskiego Rzymu – uznają powszechne prawo obywateli do tworzenia stowarzyszeń. Tym samym upada także piąta racja potępienia, powołująca się na to, że niektóre rządy wydały zakaz istnienia masonerii na swoim terenie. W takich krajach loże, nakazując posłuszeństwo prawom krajowym, natychmiast się rozwiązały.

Wreszcie, jako ostatnią rację potępienia papież Benedykt XIV podaje to, że wielu mądrych i godnych szacunku ludzi ma negatywną opinię o  naszym Związku. O tym, jak słaba jest to podstawa dla budowania na niej potępienia, powinni wiedzieć także w Rzymie, ponieważ bez wątpienia istnieje równie wielu mądrych i godnych szacunku ludzi, którzy mają negatywną opinię o wszystkich kościelnych zakonach i klasztorach a nawet o całej rzymskiej hierarchii kościelnej.

Tak więc ze wszystkich tych racji istotna i prawdziwa jest tylko pierwsza. Ale to, za co papież nas potępia, to samo w oczach cywilizowanego świata okrywa nasz Związek najwyższą chwałą.

Papież Pius IX skarży się na brak gorliwości biskupów, którzy zbyt słabo i opieszale realizują zalecenia papieskiej klątwy i na katolickich władców, którzy zlekceważyli papieski nakaz zdławienia naszego Związku siłą, oskarża także Niebo z tego powodu, że toleruje ono opieszałość władców.

Słowa kierowane przez papieża Piusa IX przeciwko masonerii są znacznie bardziej gwałtowne od wypowiedzi jego poprzedników na tronie papieskim. Wprawdzie w żadnym okresie nie brakowało stylowi papieskiemu straszliwych słów, ale jeśli obecna wypowiedź Piusa IX przewyższa poprzednie potępienia namiętnością wybuchów Miłości, to można w tym widzieć niewątpliwy wpływ, jaki nasi najgorsi i najbardziej nieprzejednani wrogowie, jezuici, wywierają na umysł i sądy łagodnego z natury papieża.

Nazywa on nasz Związek przestępczą sektą, chociaż nie może wskazać na żadne inne nasze przestępstwo poza humanitarną tolerancją, nazywa nas sektą niemoralną, chociaż prawo moralne jest właściwą zasadą życia masonerii. Oskarża nas o to, że wywołujemy rewolucje i wojny, które swoim pożarem ogarnęły Europę, chociaż cały świat wie, że wstrząsy i wojny w Europie zostały wywołane przez zupełnie inne i potężniejsze siły, niż te, którymi dysponuje masoneria. Każdy wie, że Związek nasz wymaga od swoich członków przestrzegania praw państwowych, że loże, zgodnie ze swoimi statutami, powstrzymują się od aktywnego uczestnictwa w politycznych walkach współczesności, że dążą wyłącznie do humanitarnych i etycznych celów, że nasze warsztaty wolnomularskie są oazami spokoju i terenem neutralnym, którego progów nie wolno przekraczać partyjnym namiętnościom.

Papież zarzuca nam, że żywimy żarliwą nienawiść do religii chrześcijańskiej, chociaż wiadomo, że zasadą naszą jest respektowanie wszelkich szczerych wierzeń i że większość braci wyznaje religię chrześcijańską i że ideał etyczny, objawiony światu przez Chrystusa jego życiem i głoszonymi przez niego naukami, traktowany jest przez nasz związek etyczny z podziwem i czcią. Zarzuca nam papież nawet i to, że jesteśmy wrogo usposobieni wobec Boga, chociaż wiadomo że do Boga kierujemy nasze modlitwy i że z boskiego praźródła wszelkiego moralnego życia czerpiemy naszą moralną siłę.

Na próżno wzywa papież aparat państwowy na pomoc przeciwko nam; władze państwowe nie obawiają się naszej działalności, ponieważ wiedzą, że jesteśmy spokojnymi i lojalnymi obywatelami państwa.

Nie bierzmy, moi bracia, przykładu z rzymskiego księcia Kościoła. Nie odpowiadajmy na niesprawiedliwe oskarżenia, nie odwzajemniajmy naszymi przekleństwami klątwy kościelnej. Patrzmy z politowaniem na nieszczęsne zaślepienie czcigodnego starca, którego dusza została omamiona i wprowadzona w błąd. Prośmy wszechmocnego i wszechwiedzącego Boga, żeby rozproszył to omamienie, które rozpaliło papieża żarliwym gniewem i żeby ukazał jego umysłowi prawdę , która sprawi, że miejsce klątwy zajmie błogosławieństwo.”

Odpowiedź Zarządu Niemieckiego Związku Protestantów na oświadczenie Berlińskiej Konferencji Pastorów z dnia 10 czerwca 1868 r. (Der Ausschuss des deutschen Protestanten – Yereins an die deutschen Protestanten, w: J.C. Bluntschli: Denkwurdiges aus meinem Leben, Nórdlingen 1884, t. III, s. 223-230).

Z postawami nietolerancyjnymi spotkał się Bluntschli nie tylko u katolików, ale także u protestantów. Dla zwalczania nietolerancji wśród protestantów powołał do życia Niemiecki Związek Protestantów (Der deutsche Protestanten – lerein) i stanął na jego czele. Po III Zjeździe, który odbył się w Bremie i na którym Bluntschli wygłosił referat programowy, odbyła się w Berlinie Konferencja Pastorów i wydała 10 czerwca 1868 r. oświadczenie potępiające Związek, twierdząc, że „faktycznie zerwał on z Kościołem Ewangelickim i porzucił wiarę”.

Z upoważnienia Zarządu Związku Bluntschli opracował Manifest do niemieckich protestantów, w którym napiętnował nietolerancję berlińskich pastorów. Przypomniał, że wielką zdobyczą reformacji była wolność religijna (die religióse Freiheit). „Nie po to Luter uwolnił chrześcijańskie sumienie od przymusu, klątw, kontroli papieża, soborów i biskupów, żeby obecnie było ono potępione przez konferencję pastorów”. Oprócz tego osiągnięcia jakim jest wolność religijna, istnieje jeszcze drugie osiągnięcie o    charakterze świeckim, mianowicie wolność badań naukowych, „młodsza siostra wolności religijnej (. . .) konieczne uzupełnienie wolności sumienia”.

Berlińska Konferencja Pastorów zarzuca nam, że nie uznajemy Pisma świętego za „Słowo Boże”. Chce, żebyśmy trzymali się naiwnego, biblijnego poglądu na świat, odrzucając współczesne odkrycia naukowe, a także współczesny system prawny na rzecz dawnej teokracji. Okazuje się że nie tylko papież jest wrogiem nowożytnego prawodawstwa i nauki, ale także wśród pastorów luterańskich są podobne postawy. Zarzucają nam błędną interpretację dogmatów, odstępstwo od luterańskiej ortodoksji, nie zauważając tego, że „w naszych czasach punkt ciężkości chrześcijaństwa nie leży w dogmatach teologicznych, ale w chrześcijańskim sposobie życia (…) które ma większą wartość niż prawowierność”. „Zarzucają nam berlińscy pastorzy, że nie wierzymy w Ducha świętego jako trzecią osobę Trójcy świętej. Nie wiemy czy sami w to wierzą i co mają przy tym na myśli. Wiemy natomiast, że dla współczesnego świata stare spory teologiczne o naturę Ducha świętego są pozbawione sensu i jako takie zupełnie obojętne. Wiemy także, że duch świętoszkowstwa, klerykalnej pychy, nietolerancji i ortodoksyjnego polowania na czarownice z pewnością nie jest Duchem świętym. Dla nas Duch święty tkwi w dążeniu do prawdy, w duchu swobodnego badania, w duchu Nauki (…) Sądzimy też, że powołaniem pastorów nie jest panowanie nad kościołem, ale służenie gminie. Za żadną cenę nie zrezygnujemy z tego wielkiego osiągnięcia Reformacji, jakim było uwolnienie ludzi świeckich od panowania kleru i uczynienie ich pełnoprawnymi członkami Kościoła (…) Domagamy się równouprawnienia różnych teologicznych kierunków i orientacji kościelnych, które się historycznie uformowały w obrębie kościoła ewangelickiego pod wpływem naturalnego rozwoju nauki, kultury i życia duchowego.

Podobnie jak w polityce, również w sprawach religii Bluntschli zajmował stanowisko centrowo – prawicowe, liberalno – konserwatywne.

Toczył walkę na dwa fronty, z dwiema skrajnościami; zwalczał więc nie tylko klerykalne wstecznictwo i nietolerancję, ale także ateistów.

Bronił zasady wolności badań naukowych, ale w 1839 r. sprzeciwił się zatrudnieniu Davida Frijedricha Straussa na Uniwersytecie w Zurychu (t. I, s. 202-221). 7 czerwca 1878 r. na zjeżdzie masonerii w Hamburgu zabrał głos, uzasadniając „konieczność zdecydowanego zaakcentowania – przeciwko materialistom i ateistom – że idea Boga jest podstawową ideą masonerii (dass die Gottesidee ais Grundidee der Maurerei gegen Materialisten wid Atheisten entschieden betont werde)”.  Jednomyślnie przyjęto, 8 czerwca 1878 r. opracowany przez niego projekt rezolucji, w którym podkreślał, że „oddawanie czci Bogu jest zadaniem loży”, ale jednocześnie „gwarantuje się braciom indywidualne prawo do niewiary (die individuelle Freiheit auch des Unglaubens, t. III, s. 428-429)”.

Uważał się za wierzącego w Boga chrześcijanina, protestanta, ale w gruncie rzeczy utożsamiał swój luteranizm z Religią Ludzkości; wynika to ze słów, jakimi streścił swój odczyt p.t. Religia nowożytnego państwa, wygłoszony w Kolonii, w marcu 1868 r. „Dowodziłem – pisze – że również państwo nie może się obyć bez stosunku do Boga to znaczy bez religii, ale że dla życia państwa wystarcza powszechna, wspólna wszystkim kulturalnym ludziom i łącząca wszystkie historyczne religie Religia Ludzkości (Religion der Humanitat), z tym, że zostaje zagwarantowana wolność religijna jednostek i kościołów” (Die Religion des modernen Stats, w: J.C. Bluntschli: Denkwurdiges aus meinem Leben, cyt. wyd., t. III, s. 222).

Jaki obraz aktywności masońskiej wyłania się z autobiografii? Przede wszystkim bardzo zróżnicowany w poszczególnych okresach życia.

W I tomie , obejmującym okres szwajcarski, Bluntschli wspomina o  masonerii tylko raz, omawiając na czterech stronach trzy wydarzenia: wstąpienie do masonerii w marcu 1838 r., udział w tworzeniu szwajcarskiej wielkiej loży „Alpina”’ w 1844 r. i własne opracowanie dla „Alpiny’ w 1847 r. Zasad Szwajcarskiego Związku Wolnomularzy (t. I, s. 395-398).

W II tomie, obejmującym okres monachijski, znajdujemy tylko jedną wzmiankę o masonerii. W 1854 r. król Bawarii, Maksymilian II, zastanawiając się nad ewentualnym wstąpieniem do masonerii, zażądał, żeby Bluntschli opracował dla niego informację o tym związku (t. II, s.241). Ostatecznie jednak, zamiast wstąpić do loży, król założył własny związek o celach filantropijnych.

W przeciwieństwie do dwóch pierwszych tomów, III tom, obejmujący okres monachijski, zawiera mnóstwo informacji o udziale Bluntschlego w pracach masonerii (t. III, s. 122-129, 238, 289, 293, 307, 318-319, 379, 394-395, 415, 422, 428-429, 430, 435, 437, 438, 440-441, 443, 444, 467).

Kolejny rozdział:

Dodaj komentarz