Filozofia masonerii: Drzewieski

Filozofia masonerii: Drzewieski

Poniżej zamieszczamy czterdziesty pierwszy rozdział książki Filozofia Masonerii u progu Siódmego Tysiąclecia prof. Andrzeja Nowickiego

Stefan Bernard Drzewieski (poprzednie nazwisko Mandelbaum), ur. 2.08.1888 w Lublinie, zm. 13.08.1953 w Paryżu.

Mając 17 lat Drzewieski wita z entuzjazmem rewolucję 1905 r., jest jednym z organizatorów strajku szkolnego, przemawia na wiecach i bierze aktywny udział w walce o szkolę polską, za co zostaje usunięty z rządowego gimnazjum w Lublinie. W 1908 r. wyjeżdża na studia za granicę, do Genewy i Paryża, gdzie studiuje historię literatury, psychologię i pedagogikę, czyta dzieła francuskich i angielskich poetów, zwiedza muzea, chodzi na koncerty. W latach 1916-1918 przebywa w Piotrogrodzie, gdzie próbuje godzić równoczesną przynależność do Socjal-Demokracji Królestwa Polskiego i Litwy i do Polskiego Zrzeszenia Niepodległościowego. Zajmuje się działalnością kulturalno-oświatową wśród polskich robotników i żołnierzy. Jest kierownikiem literackim Polskiego Teatru Ludowego i wiceprzewodniczącym klubu robotniczego „Promień”. We wspomnieniach Polaków – uczestników rewolucji rosyjskiej, utrwalił się nie tylko jego udział w ataku na Pałac Zimowy; zapamiętali przede wszystkim to, że jako komisarz Piotrogrodzkiego Komitetu Wojskowo-Rewolucyjnego do Spraw Ochrony Muzeów i Zabytków Sztuki oraz Biblioteki Publicznej oprowadzał ich po Ermitażu i objaśniał arcydzieła malarstwa światowego.

Po powrocie do Polski został aresztowany i osadzony w obozie. Po wyjściu na wolność, około 1922 r. Drzewieski podejmuje pracę zawodową jako nauczyciel języka polskiego w warszawskich szkołach średnich, m.in. w państwowym gimnazjum im. Stanisława Staszica (tam właśnie poznałem go jako mojego nauczyciela – był nim pięć lat od 1932 do 1937 roku). Pracę nauczyciela i wychowawcy łączył z pracą publicysty i działacza związkowego. Jeździł po całej Polsce z odczytami, od Poznania do Lwowa, od Cieszyna do Wilna. Z licznych jego publikacji udało mi się odszukać i przestudiować ponad osiemdziesiąt prac poruszających różne problemy teorii i praktyki pedagogicznej. W latach 1930-1935 był naczelnym redaktorem „Ogniwa”, a w latach 1933-1938 naczelnym redaktorem „Gimnazjum”. Jako działacz związkowy jest wybierany do najwyższych władz, od czerwca 1934 do stycznia 1936 był wiceprezesem Zarządu Głównego Związku Nauczycielstwa Polskiego – najbardziej atakowanym przez klerykałów i narodowców przywódcą związkowym.

Po klęsce wrześniowej Drzewieski organizował szkolnictwo polskie – najpierw w Rumunii, potem we Francji. W Anglii pracował w różnych ministerstwach rządu emigracyjnego i wygłaszał po angielsku setki odczytów (przeciętnie po 20 odczytów na miesiąc – jak pisał do mnie w liście z Londynu) dla robotników; żołnierzy; uczniów i studentów. Po wojnie był (w latach 1945-1947) II sekretarzem Ambasady RP w Londynie, a od 1947 r. był pracownikiem UNESCO w Paryżu, gdzie zmarł jako emigrant polityczny.

O Drzewieskim ciepło pisali w swoich wspomnieniach jego uczniowie, m.in. z mojej klasy: Kazimierz Koźmiewski. Kazimierz Dębnicki, Jerzy Korkozowicz. Ja również kilkakrotnie publikowałem swoje wspomnienia o nim, usiłując ocenić, jak wiele mu zawdzięczam, m.in. w książce pt. Nauczyciele (Lublin 1981), poświęcam mu pierwszy rozdział (s. 35-76), w artykułach pt. Mój nauczyciel („Argumenty”, nr 21 z 27.05.1979), Stefan Drzewieski – nauczyciel i działacz społeczny („Człowiek i Światopogląd”, 1979, nr 12, s. 168-181), O wychowawczym promieniowaniu masonerii. Wzór osobowy nauczyciela-masona („Wolnomularz Polski”, nr 4, 1994, s. 10-12).

Do masonerii chciał wstąpić w czasie wojny. Datę inicjacji wyznaczono na 14.06.1940 w loży „Kopernik” w Paryżu, ale do Paryża wkroczyły wojska hitlerowskie. Przyjęty został dopiero 17.04.1950 r. (Paryż), a 2.10.1950 przeszedł do loży „Kopernik ” (Paryż).

Czy można o Drzewieskim powiedzieć, że był wzorem nauczyciela masona już w tym pięcioleciu (1932-1937), kiedy byłem jego uczniem, skoro do masonerii wstąpił formalnie kilkanaście lat później, kiedy od dawna już nie zajmował się działalnością nauczycielską? Sądzę, ze tak, ponieważ liczy się przede wszystkim rzeczywista treść jego działalności wychowawczej.

Lata wczesnej młodości zostały mu zatrute przez nikczemnych nauczycieli, zobowiązanych przez władze carskie do przeprowadzania akcji rusyfikacyjnej. Napisze o nich później, że byli „pijakami, łapownikami, szpiclami, nieukami, karciarzami”, „nieudolnymi, niedouczonymi popowiczami”, dążącymi do zabicia w uczniach „twórczej samodzielności umysłu” i do zniechęcenia ich do nauki.

Powstaje pytanie, jak w takiej szkole mogła się uformować osobowość przejęta ideami masońskimi. Drzewieski wskazuje na „instynkt samozachowawczy”, który go pchał „do buntu przeciwko spustoszeniom intelektualnym i moralnym”, jakie czyniła szkoła carska.

Zaczął od tego, że sam wybrał sobie nauczycieli, ludzi, którzy budzili jego szacunek i fascynowali go napisanymi przez siebie książkami. Tak się złożyło, że ci, których wybrał i którzy stali się – na całe życie – jego prawdziwymi nauczycielami, obaj byli m a s o n a m i. Jednym był wybitny polski filozof, psycholog i teoretyk socjalizmu bezpaństwowego, Edward Abramowski (1868-1918), drugim pionier krajoznawstwa łączącego gorące pragnienie dokładnego poznania ziem polskich z otwarciem na świat i uczuciami przyjaźni dla ludzi wszystkich ras, Aleksander Janowski (1866- 1944).

W dziełach Abramowskiego – jak pisał – fascynowała go idea „powszechnej zmowy przeciwko rządowi – ogólnej walki rewolucyjnej przeciwko caratowi”, będącej równocześnie „tworzeniem przez nas nowego życia społecznego, życia ludzi wolnych”. Janowski wskazywał w swoich pracach na wycieczki krajoznawcze po ziemiach polskich jako na częściowe przeciwdziałanie akcji wynaradawiania młodzieży przez szkołę. Dzięki tym wycieczkom Polska stała się dla Drzewieskiego „czymś, co ostało przez lata we krwi, czego już żadna siła z pamięci nie wyrwie”. Jeszcze po 30 latach od tamtych wycieczek, kiedy przymykał oczy, widział „tum płocki, katedrę we Włocławku, majestatyczne postacie gospodarzy w wiosce na przeciwległym brzegu Wisły, piaski i wrzosowiska kujawskie (…) gładką taflę Gopła”, puszcze jodłowe, piaski nadwiślańskie, ruiny zamków, ciężkie warunki pracy w fabryce przetworów chemicznych w Łowiczu i w Hucie Bankowej, „blade twarze dziewcząt w jakiejś wielkiej przędzalni Zawiercia”. Te wycieczki to była „żywa szkoła obywatelstwa”, którą uzupełniało rozczytywanie się w wielkiej poezji Mickiewicza, Słowackiego, Kasprowicza, Staffa, Wyspiańskiego, w powieściach Żeromskiego i Struga.

Spróbujmy teraz scharakteryzować najważniejsze treści jego działalności nauczycielskiej i wychowawczej.

Pierwszą zasadą w pracy nauczycielskiej był dla Drzewieskiego „szacunek dla osobowości dziecka”. „Nie wychowamy godności i dumy obywatelskiej, poczucia niezależności i odwagi cywilnej w uczniu tak długo, jak długo trwać będzie między nauczycielem a uczniem stosunek zwierzchnika do poddanego”. Protestował przeciwko traktowaniu uczniów jako „masy plastycznej, z której ulepić możemy to, co uznajemy sami za najlepsze”. Nauczyciel nie powinien narzucać młodzieży swoich poglądów. Młodzież broni swej samodzielności i przez przekorę wybierze inne poglądy, nieraz biegunowo przeciwstawne tym, które usiłuje się jej narzucić. Z drugiej strony młodzież „przy naturalnym pędzie do samodzielności, odczuwa wybitnie potrzebę pomocy, rady, kierownictwa (…) gdy znajdzie się wychowawca, który zdoła pozyskać zaufanie młodzieży”.

Na drugim miejscu postawić należy ideę „szkoły radosnej”. Należy zmienić atmosferę panującą w szkole – pisał Drzewieski. Szkoła nie powinna przypominać obozu karnego dla nieletnich przestępców. „W dobie obecnej – pisał – zachodzi bezwzględna sprzeczność między dotychczasowym systemem nauczania (…) a najpiękniejszym aktem dyplomatycznym wieku dwudziestego – Genewską Deklaracją Praw Dziecka”. „Szkoła niebaczna na mądrą naukę Spinozy, który głosi, że radość jest tym właśnie przeżyciem, dzięki któremu duch nasz osiąga wyższą doskonałość – zbyt często czyni wszystko, by w dziecku stłumić wszelki odruch pogody i radości (…) Nauczyciel wyrasta do rozmiarów potęgi obcej, wrogiej, przed którą należy się bronić”. Szkoła staje się dla dziecka „siedliskiem nakazów, zakazów, przymusu i kary (…) W duszy dziecka gromadzi się gorycz, żal, nieufność, zamiera wszelka chęć do pracy”. Streszczając można powiedzieć, że w szkole powinno być więcej radości, więcej śmiechu.

Po trzecie, Drzewieski uważał, że różnorodność jest wartością kulturalną. Niepokoiło go ujednolicające działanie szkoły, niwelujące pożądaną różnorodność uczniów. „Szkoła tradycyjna – pisał – zaciera różnice indywidualne między dziećmi, marnuje bogatą skalę tonacyj uzdolnień poszczególnych dzieci pod strychulec jednakowego programu i jednakowej metody, obowiązujących dla wszystkich dzieci bez uwzględnienia różnic zainteresowań czy uzdolnień”. W tej sytuacji obowiązkiem nauczycieli jest przeciwdziałanie czynnikom niwelacyjnym i wytwarzanie atmosfery sprzyjającej formowaniu się społecznie pożądanych zróżnicowań. „Dlatego właśnie – pisał – aktywny musi być stosunek nowego nauczyciela do doboru surowca – materiału naukowego. Aktywny musi być stosunek do doboru sposobów obróbki tego surowca – sposobów traktowania tego materiału. Nie z roku na rok to samo i tak samo – zabójcze dla nauczyciela, a pośrednio skutkiem tego i dla młodzieży. Od grupy do grupy, nieraz nawet od jednostki do jednostki, trzeba modyfikować materiał, różnicować metody jego traktowania (…) Nauczyciel ma być w mniejszym stopniu tym, który naucza, w większym zaś tym, który pomaga uczyć się”.

Po czwarte, czynnikiem wytwarzającym pożądane zróżnicowania, wyzwalającym inicjatywę uczniów i zapał do pracy, była dla Drzewieskiego „metoda projektów”. „Własne projekty ucznia – pisał – a nie te, które są własnością nauczyciela, ożywiają i koordynują czynność myślową (…) Projekt wytwarza sytuacje wymagające jak najwięcej myślenia. Myślenie to jest tym intensywniejsze, że skupia się dookoła celów własnych, a nie narzuconych. Projekt prowadzi do produktywnego wysiłku myślowego. Projekt prawdziwie interesujący znajduje oddźwięk w przeżyciach ucznia, wciąga do pracy nie tylko intelekt ucznia, ale porywa jego uczucia”.

Szkoła współczesna – twierdził Drzewieski – nastawiona jest jednostronnie na przekazywanie młodzieży określonej sumy informacji. Mniej dba o kształcenie sprawności intelektualnej i rozbudzanie potrzeby samodzielnego zdobywania potrzebnych wiadomości.

Po piąte, szkoła tylko wtedy spełni swoje zadania, gdy społeczeństwo odnosić się będzie z szacunkiem do pracy nauczycieli i wychowawców. „Należy otoczyć nauczyciela atmosferą szacunku i zaufania. Należy zagwarantować mu niezależność duchową i materialną”, bo„tylko Wolny Nauczyciel wychowa Wolnego Obywatela”.

Po szóste, osią programową wszystkich stopni szkoły ogólnokształcącej powinna być – według Drzewieskiego – Polska i jej kultura. Rozwijając i pogłębiając idee Aleksandra Janowskiego, Drzewieski postulował, aby wycieczki krajoznawcze stały się integralnym elementem wychowania i nauczania szkolnego, nie tylko w ramach geografii, ale także i przede wszystkim w ramach nauczania historii literatury polskiej. Opracował interesujący program „wycieczek autoroznawczych”, dzięki którym umiłowana przez niego literatura polska miała i nam „wejść w krew, serca i mózgi”. Domagał się więc, żeby uzupełnić przerabianie wierszy Słowackiego wycieczką do Krzemieńca, wierszy Mickiewicza – wycieczką do Wilna i Nowogródka, wierszy Krasińskiego – wycieczką do Opinogóry, powieści Orzeszkowej – wycieczką do Grodna i nad Niemen, a powieści Żeromskiego, wycieczką do Nałęczowa i Sosnowca. Przykładem tak pomyślanej wycieczki autoroznawczej może być – zapamiętany przeze mnie na całe życie – jednodniowy pobyt w Krakowie dnia 26 września 1935 r., który w intencji Drzewieskiego miał przede wszystkim uzupełnić naszą znajomość dramatów Wyspiańskiego. Oprowadzał nas po Wawelu, muzeach, kościołach, objaśniając to, co powinniśmy zapamiętać.

Przeprowadzając typologię nauczycieli języka polskiego i wyróżniając tych, którzy zwracają uwagę przede wszystkim na wartości estetyczne i tych, którzy na pierwszy plan wysuwają problemy psychologiczne, najwyżej cenił tych, którzy z analizowanych dzid starają się wydobyć problematykę społeczną i światopoglądową. Również i w programie wycieczek krajoznawczych nie zapominał o tym, żeby zwiedzać zakłady pracy, aby młodzież nabrała szacunku dla ciężkiej pracy górników, hutników, włókniarzy. Dla ludzi, którzy tę pracę wykonują i dla owoców ich pracy – co zwłaszcza aktualne jest dziś, gdy na każdym kroku widać ślady bezmyślnego wandalizmu (niszczenie pociągów i autobusów, tablic informacyjnych i aparatów telefonicznych, szpecenie wulgarnymi napisami świeżo odnowionych murów itd).

Włączając do programu poznawania ojczystego kraju zapoznawanie się z jego gospodarką Drzewieski pisał: „Polska niezależna politycznie, a broniąca w razie potrzeby tej niezależności orężem, prowadzić musi bardziej uciążliwą pracę na polu gospodarczym, by nie wpaść w zależność gospodarczą, a za tym idzie i w zależność polityczną od obcych”.

Po siódme, stosowanie rozmaitych środków wychowawczych mających na celu rozbudzenie i pogłębienie miłości Ojczyzny, rozmiłowania się wjej kulturze, łączył Drzewieski z postulatem szerokiego otwarcia szkoły na świat. „Już w szkole powszechnej – pisał – musimy umożliwić młodzieży zetknięcie się w sposób najbardziej przystępny z elementami kultury obcej”. Szkoła powinna wychowywać młodzież w duchu życzliwego zainteresowania odmiennością innych kultur, „w poszanowaniu i toleracji dla życia intelektualnego i uczuciowego innych jednostek czy zespołów ludzkich”. Drzewieski był zdecydowanym przeciwnikiem wszelkiego nacjonalizmu, fanatyzmu religijnego, klerykalizmu.

Po ósme, Drzewieski radził korzystać z doświadczeń postępowych pedagogów francuskich, którzy w programie wychowania obywatelskiego poświęcają każdy kolejny miesiąc na jeden problem, na przykład listopad – walce o Pokój i zgodne współżycie między narodami, maj – na świat pracy i robotników, luty – na „cudowne dzieła geniuszu ludzkiego”, na szczytowe osiągnięcia Nauki i Sztuki.

Uważał, że w szkole zaniedbana została sprawa kształcenia wrażliwości estetycznej, sprawa rozbudzania potrzeby częstego spotykania się z malarstwem rzeźbą i muzyką. Kiedy byłem po raz pierwszy w jego mieszkaniu, w połowie maja 1936 r. zapamiętałem przede wszystkim ogromne popiersie Beethovena w pokoju z regałami pełnymi książek. Drzewieski krytykował polonistów i historyków za to, że nie mówią młodzieży prawie nic o muzyce i wzywał: Miejmy „odwagę poddania się sugestii dźwięków (…) Sztuka oczarowuje dzieci. Miejmy tylko odwagę zetknięcia ich z wielkimi dzidami literatury, malarstwa, muzyki – zarówno czasów minionych jak może przede wszystkim! doby współczesnej”. Na lekcjach polskiego Drzewieski mówił o takich twórcach jak Prokofiew, Ravel, Richard Strauss, Bartok, Van Gogh, Cezanne, Leger, Picasso, Puvis de Chavannes, Walt Whitman, Edgar Allan Poe, Emile Verhaeren, Verlaine, Rimbaud, atakżeAleksiej Gastiew, autor Poezji ciosu robotniczego.

Po dziewiąte, pracę nauczycielską Drzewieski ujmował w sposób typowo masoński jako czynność budowania wspaniałych gmachów z ż y w y c h kamieni, czynność, która może zapewnić nauczycielowi nieśmiertelność. Zakończę te wspomnienia myślą, którą znalazłem w jednej z jego prac i którą umieściłem jako motto w mojej książce pt. Nauczyciele (Lublin 1981):

„Mistrz z doby Odrodzenia widział w swoim uczniu kontynuatora swoich trudów, w nim przeżywał siebie. Radował się widokiem postępów ucznia, bo one dawały niejako rękojmię, że w żywocie i pracach ucznia przetrwa mistrz sam i jego dzieła”.

Kolejny rozdział:

Dodaj komentarz