Filozofia masonerii: Zschokke

Filozofia masonerii: Zschokke

Poniżej zamieszczamy trzynasty rozdział książki Filozofia Masonerii u progu Siódmego Tysiąclecia prof. Andrzeja Nowickiego

Masoni - 555 ilustracji: Przedmowa Klausa Dąbrowskiego

Johann Heinrich Daniel Zschokke, ur. 22.03.1771 w Magdeburgu, zm. 27.06.1848 w swoim majątku Blumenhalde an der Aare. Studia wyższe ukończył na Uniwersytecie we Frankfurcie nad Odrą, tam się habilitował w 1792 r. W latach 1796-1798 kierował Zakładem Wychowawczym w Reichenau, później piastował różne funkcje jako urzędnik państwowy w Szwajcarii.

Do masonerii został przyjęty 28.03.1792 we Frankfurcie nad Odrą (loża Zum aufrichtigen Herzen). W 1810 przystąpił do organizowania loży w Aarau. Początkowo było to Stowarzyszenie Miłośników Kultury Ojczystej (Gesellschaft Jur vaterlandische Kultur), przekształcone 31.10.1811 w lożę, która przybrała sobie szwajcarskiego bohatera narodowego, Wilhelma Tella, za patrona. W tym samym czasie Zschokke opracował i opublikował rozprawę o dziejach masonerii w Szwajcarii. Ukazała się w wydawanym przez Friedricha Heldmanna czasopiśmie „Akazienbluthen aus der Schweiz”. Zastrzeżenia do stylu pracy loży spowodowały wystąpienie z niej 26.02.1812 r. Kiedy 27.02.1815 r. powstała w Aarau nowa loża „Zur Brudertreue ”, Zschokke zaczął ją odwiedzać i pozostał w niej do końca życia.

Podsumowaniem 72 lat jego życia jest dwutomowe Spojrzenie w siebie (Eine SelbJfstschau, Aarau 1842), liczące łącznie około 650 stron druku, podzielone na dwie niemal równe części. W pierwszej przedstawił Zschokke własne życie, w drugiej swój światopogląd.

Część pierwszą podzielił na 72 rozdziały. Tyle rozdziałów, ile lat opisanego życia. Część drugą na 120 rozdziałów. Cały materiał został wzorowo uporządkowany, dając nam wgląd w szwajcarską umysłowość, która przypomina doskonale funkcjonujące zegarki szwajcarskie.

Zacznijmy od części drugiej. Ma ona charakter podręcznika propedeu­tyki filozofii. W ośmiu działach omawiane są kolejno problemy: 1 – teorii poznania, 2 – natury i świata, 3 – materii, 4 – życia, 5 – psychiki, 6 – ducha, 7 – umysłu i 8 – Boga. Przez „umysł” (das Gemutfh) Zschokke rozumie Jedność tego, co duchowe i tego, co psychiczne” (t. II. s. 223) i w tym dziale znajduje się jedyny wątek związany z filozofią masońską, mam na myśli rozdział o postępie (rozdz. 107 – Fortschreiten der Menchheit, s. 258-260), w którym Zschokke wysuwa na pierwszy plan – jako najbardziej istotną cechę człowieczeństwa – „zdolność do doskonalenia” (eine Fehigkeit zur Vervollkonimnung, s. 259). Przysługuje ona wszystkim rasom ludzkim i wszystkim pokoleniom, niezależnie od wyznawanej religii: nie tylko wśród chrześcijan, także „wśród pogan, żydów, muzułmanów, braminów, buddystów” są tysiące ludzi, którzy wznieśli się ponad pierwotne barbarzyństwo i czynią dobro (die recht tun, s. 260). Dzieje ostatnich sześciu tysięcy lat dowodzą, że „postęp ludzkich duchów, rozwój wszystkich istot ku szczytom trudnej do wyobrażenia sobie doskonałości, wynurzanie się z ciemnej otchłani do cudownego rozświetlenia się (…) jest najbardziej powszechnym prawem świata” (s. 260).

Część pierwszą ujął Zschokke w pięć działów: 1 – dzieciństwo, 2 – la­ta wędrówki, 3 – lata rewolucji, 4 – lata męskie i 5 – wieczór życia. Z tej autobiografii dowiadujemy się, że matka jego zmarła, gdy miał 7 tygodni, a ojciec, gdy Zschokke miał 8 lat. Bardzo wcześnie więc został sierotą. Opiekę nad nim sprawował jego starszy brat, który – jak ojciec – wyrabiał i sprzedawał wełniane ręczniki, miał syna w jego wieku i chciał wykształcić bratanka na rzemieślnika.

Pewnego dnia jeden z kolegów przyniósł do klasy nietoperza, który bardzo narozrabiał. Wychowawca zażądał od uczniów, żeby wydali kolegę. Groził karami i obiecywał wysoką pieniężną nagrodę temu, kto poda jego nazwisko. W pewnym momencie powiedział:

– Zschokke, ty wiesz, kto przyniósł nietoperza. Powiedz.

Zschokke odpowiedział:

– Wiem, ale nie wydam kolegi. My uczniowie mamy więcej honoru od nauczyciela, który chce zapłacić talarem za donosicielstwo (t. I, s. 32).

W rezultacie Zschokke został wyrzucony ze szkoły i 22 stycznia 1788 r. udał się w świat i po dwuletniej tułaczce trafił do Frankfurtu nad Odrą. gdzie wstąpił na Uniwersytet. Rektor pragnąc wpisać jego nazwisko do rejestru studentów zapytał, co Zschokke chce studiować i usłyszał dość niezwykłą odpowiedź:

– Wszystko. Dopiero później wybiorę jedną z dziewięciu Muz (t. I, s. 45).

Rektor nalegał, żeby już teraz zdecydował się na wybór, więc Zschokke wybrał teologię i zabrał się z wielkim zapałem do pracy, studiując równocześnie z teologią prawo i filozofię, uzupełniając wiedzę czerpaną z wykładów pochłanianiem setek starych i nowych książek, wypożyczanych z uniwersyteckiej biblioteki. Od czasu do czasu jeździł z przyjaciółmi za Odrę do Polski (t. I, s. 47). W okresie studiów największy wpływ wywarł na niego profesor B e r e n d s, przed którym Zschokke otworzył swoje serce, mówiąc o własnych wątpliwościach religijnych i całkowitej dezorientacji w chaosie sprzecznych systemów filozoficznych. Na prośbę o radę Berends odpowiedział:

„Filozofii nie można się nauczyć, podobnie jak nie można się nauczyć poezji. Najlepiej zrób tak, jak ja to zrobiłem; zajmij się studiowaniem historii filozofii, czerpiąc treści filozoficzne bezpośrednio z dzieł wielkich myślicieli. Każdy powinien sam budować w sobie własną wiarę i własną wiedzę, jeśli nie chce mieszkać w cudzym mieszkaniu” (t. I, s. 51).

Drugi profesor, nazwiskiem Hausei, namawiał go do zakończenia studiów doktoratem. Wkrótce więc przyszedł dzień, w którym po trzygo­dzinnej dyspucie w języku łacińskim, przed ukończeniem 22 roku życia, Zschokke uzyskał tytuł doktora filozofii, następnie zdał wszystkie egzaminy z teologii, uzyskując prawo do wygłaszania kazań, a dwa dni później wstąpił we Frankfurcie nad Odrą do masonerii. Był to rok 1792. W czasie inicjacji rolę Brata Strasznego Eksperta odgrywał profesor W u n s c h, autor książki pt. Hermes (t. I, s. 53). Zschokke nie podaje nazwy loży, ale skądinąd wiemy, że był to warsztat „Zum aufrichtigen Herzeti ” (Pod szczerym sercem).

Przed wyjazdem z Frankfurtu Zschokke otrzymał zaszczytne wyróż­nienie: dyplom członka Królewskiego Towarzystwa Naukowego. Z okresu uniwersyteckiego pochodzą też pierwsze sukcesy z dziedziny literackiej: napisał dramat, którego bohaterem był głośny w owym czasie bandyta Abellino. Dramat nie tylko został szybko wydrukowany, ale także wystawiony w Szczecinie i na wielu innych scenach.

Następne pół roku spędził Zschokke u rodziny w Magdeburgu, wygła­szał kazania, a rodzina była dumna z doktora filozofii i kaznodziei w swoim gronie. Na początek roku akademickiego 1792 powrócił do Frankfurtu i jako prywatny docent rozpoczął wykłady. W ciągu trzech lat 1792-1795 wykładał historię powszechną i historię kościoła, prawo natury, egzegezę Nowego Testamentu, estetykę i etykę. Przychodziło wielu studentów.

Sprzeciw ministra von Wóllnera przekreślił starania o profesurę. Zschokke opuścił Niemcy i udał się do Szwajcarii, która go zachwyciła. Przybył tam we wrześniu 1795 r., po kilku miesiącach wyjechał do Paryża, gdzie zainteresowało go Sprzysiężenie Równych założone przez Babeufa, wybierał się do Włoch, ale ostatecznie pojechał do Szwajcarii, gdzie 9 grud­nia 1796 r. kupił dom, w którym założył własną szkołę z internatem dla przeszło 70 uczniów. Było to w miejscowości Reichenau. Mając 26 lat za­czął samodzielnie kierować utworzoną przez siebie placówką, zyskując opinię reformatora i nowatora, zwolennika Rewolucji Francuskiej. W lecie 1798 r. władzę w Reichenau objęła partia proaustriacka. Ludziom takim jak on groziła śmierć. Musiał uciekać i 9 sierpnia 1798 r. opuścił Reichenau i schronił się w Aarau, miejscowości, która wkrótce miała się stać jego miejscem pobytu na całe życie. Aarau była wówczas siedzibą najwyższych władz Republiki Helweckiej, a jeden z jej ministrów, nazwiskiem Stapfer, wziął sobie Zschokkego do pomocy, powierzając mu dział spraw kultural­nych. Zschokke zaczął wydawać niezależne pismo „Der Schweizerbote” i chociaż miało ono charakter umiarkowany, przedstawiciele partii pro-austriackiej okrzyknęli go „zbiegłym Prusakiem, przysięgłym wrogiem porządku i prawa, jakobinem i rewolucjonistą” (t. I, s. 124).

Kiedy wszystko uspokoiło się, Zschokke ożenił się 25 lutego 1805 r. z córką pastora i rozpoczął spokojne życie nauczyciela, dziennikarza i pisarza w Aarau. Pierwszą wielką pracą z tego okresu była książką Die Stundn der Andach, drukowana początkowo od stycznia 1808 r. w cotygodniowych odcinkach pod długim tytułem: Godziny pobożnych rozmyślań zmierzających do krzewienia prawdziwego chrześcijaństwa i domowej pobożności (Die Stunden der Andacht zur Befórderungwahren Christentums und hauslicher Gottesverehrung). Pisał tę książkę w pogodnym nastroju i w dobrych warunkach: nie mając sobie nic do wyrzucenia, jeśli chodzi o przeszłość, bez lęku o przyszłość, szczęśliwie żyjący z ukochaną żona i gromadą dzieci. „Prawdziwe chrześcijaństwo” było dla niego „religią naturalną”, dla której wszyscy ludzie, wyznawcy wszystkich religii, są „członkami jednej jedynej rodziny bożej, braćmi i siostrami”; powinni więc żyć w zgodzie i nie zwracać uwagi na różnice między poszczególnymi wyznaniami religijnymi, wytworzone przez teologów, uchwały soborów, dekretalia, edykty religijne, czy zarządzenia polityczne. Gdy ukazały się pierwsze odcinki, odezwały się od razu głosy oburzenia, że człowiek świecki, nie mający żadnych święceń, ośmiela się zabierać głos w sprawach religii. Mimo to Zschokke drukował nieprzerwanie kolejne odcinki swoich „pobożnych rozmyślań” przez osiem lat, a potem wydał je w formie książkowej. Książka miała wiele wydań i przekładów na obce języki; w krajach katolickich była zakazana, ponieważ papież Pius VII umieścił ją na papieskim indeksie ksiąg zakazanych, ale znaleźli się teologowie katoliccy, którzy sporządzili z niej wyciągi oczyszczone z miejsc budzących zastrzeżenia i drukowali odpowiednio spreparowane wydania dla katolików. Nie brak było i takich, którzy drukowali pamflety, nazywając Die Stunden der Andacht „dziełem Szatana” (s. 244-245).

W ten sposób czytając autobiografię Zschokkego, doszliśmy do rozdziału noszącego tytuł: Eine Freimaurerloge (loża masońska s. 246-251).

„Do moich bliskich przyjaciół – pisze Zschokke – należał od wielu lat Joseph von Ul n e r (zmarł w 1825 r.), tajny radca Wielkiego Księcia Badenii, człowiek kochany przez Niemców i Szwajcarów (…). Pewnego razu, w 1819 r., kiedy udałem się do F r y b u r g a Bryzgowijskiego, żeby go odwiedzić, odbyłem tę podróż w towarzystwie kilku panów z Aarau, którzy mieli uzyskać we Fryburskiej loży stopień mistrza. W czasie podróży rozmawialiśmy o masonerii, ponieważ oni wiedzieli, że od dawna należę do masonerii. We Fryburgu nie pomogły moje sprzeciwy, musiałem wziąć udział w uroczystej promocji moich towarzyszy podróży na mistrzów, chociaż po wyjeździe z Frankfurtu nie uczestniczyłem w zebraniach lóż i niewiele pamiętałem z rytuału.

Zapoznawczy się bliżej ze sobą, postanowiliśmy, że po powrocie do Aarau, będziemy odbywać cotygodniowe spotkania towarzyskie. Omawia­liśmy na nich sprawy polityczne i literackie, krajowe i zagraniczne oraz no­wości, które przynosił każdy dzień; omawialiśmy także sprawy masonerii. Nie ukrywam, że to, co się wówczas działo w różnych lożach, było dla mnie mało budujące; jedne z nich dostały się pod wpływ demagogów, inne – alchemików, jedne znajdowały upodobanie w tajemnicach teologicznych, inne ulegały rozmaitym szarlatanom. Każdy wkładał inną treść w stare sym­bole i puste formy masońskie; nie mogę zaprzeczyć, że czyniłem to samo, chociaż przypisywałem masonerii znacznie wyższe znaczenie, z czym zgadzali się tylko nieliczni. Stawiałem bowiem masonerię ponad takimi instytucjami jak kościół i państwo, a ściślej uważałem ją za ogniwo pośrednie, które może pogodzić kościół z państwem”.

„Mówiłem, że każdy z nas żyje równocześnie w dwóch różnych świa­tach, zewnętrznym i wewnętrznym czyli duchowym (…) W świecie zewnę­trznym, ziemskim, mamy wszyscy równe prawa i równe obowiązki, przy niejednakowych zdolnościach i siłach (…) Równość praw i obowiązków jest podstawą naszego braterstwa, natomiast wspomniana nierówność spra­wia, że jesteśmy sobie potrzebni, a nawet nieodzowni w życiu społecznym. W ten sposób powstały w sposób naturalny rodziny, hordy, narody, państwa, a pod wpływem różnych klimatów, obyczajów, interesów, namiętności oraz odmiennych czynników duchowych i moralnych, pierwotny stan ludzkości uległ tak wielu różnorodnym modyfikacjom, że wytworzyła się sytuacja niezgodna często z naturą i rozumem. Rody, hordy, państwa odnoszą się do siebie z nienawiścią, nie ma między nimi prawdziwego braterstwa; ludzie mają różne ojczyzny, a bracia dzielą się na panów i niewolników ”.

„Powstały także rozmaite religie, w obrębie religii rozmaite kościoły, w obrębie kościołów rozmaite sekty, a wraz z tymi podziałami wzajemne oskarżenia o herezje i nienawiść wyznaniowa”.

Widzimy więc przed sobą wielkie zadanie, „wprowadzenie pow­szechnego braterstwa, na podstawie uznania równych praw, obowiąz­ków i nadziei wszystkich ludzi bez względu na ich pochodzenie etniczne, ojczyznę, wyznawaną religię itd.; przywrócenie tych świętych więzi, które zostały zerwane przez różne formy państwowego i kościelnego przymusu, przez przesądy i namiętności”. Warto nawiązać do przykładu, jaki nam dali średniowieczni architekci, którzy wędrując od miasta do miasta w poszuki­waniu pracy, wszędzie byli traktowani przez miejscowych architektów jako bracia, adepci tej samej sztuki, tego samego rzemiosła, jako obywatele świata (als Weltbiirger) bez względu na to, z jakich stron pochodzili i jakim językiem mówili. „Prawdopodobnie to był właśnie zalążek później­szych organizacji wolnomularskich. Świadczą o tym także dzisiejsze formy pracy lóż. Ukazuje nam się w nich warsztat (die Bauhutte), jako symbol świata, w którym świeci światło, ze wschodu i w którym każdy, mimo róż­nic wynikających z pochodzenia, ojczyzny, stanu, bogactwa i wyznania reli­gijnego, traktowany jest jak brat, równy wszystkim innym braciom”. W ten sposób, wprawdzie tylko w małym kręgu, na terenie loży, realizowany jest „ideał Równości”; „tak w lożach żyje piękny i tajemniczy sens wolno­mularstwa”.

„Loża, wraz z całą swoją symboliką, jest tylko formą myśli masońskiej; podobnie państwo jest tylko formą społeczeństwa obywa­telskiego (Form der burgerlichen Gefsellschaft), a kościół tylko formą związku religijnego. Formy mogą być, jako coś zmysłowego, kształtowane w rozmaity sposób, natomiast tym, co  jedynie Istotne (einzfog das Wesenhafte) jest pierwotna Myśl czyli treść duchowa (das Geistige)”.

„Kościół jest instytucją ustanowioną w celu uzmysłowienia nam idei równości dzieci Bożych (…) Poza kościołem panuje w społeczeństwie nie­równość (. . .) ale w kościele, meczecie, synagodze – podobnie jak w loży masońskiej – należy o tej nierówności zapomnieć. Widać więc, że kościół i loża masońska są instytucjami bliższymi sobie, niż sądzi większość ludzi. Różnica jednak jest taka, że w loży nie bierze się pod uwagę przynależności ludzi do różnych kościołów, a więc w przeciwieństwie do kościoła nie ma w loży tej linii podziału między braćmi”. Podobnie nie bierze się w loży pod uwagę przynależności braci do różnych państw.

W tym duchu prawdziwego braterstwa – uznawania wszystkich ludzi za braci bez względu na ich pochodzenie, narodowość, wyznanie – „żyło i żyje tysiące szlachetnych ludzi, będących prawdziwymi masonami („achte Freimaurer ’’) nawet wówczas, jeśli nigdy nie znaleźli się w pomieszczeniu uznanej loży; z drugiej strony tysiące ludzi należą do lóż, chociaż nie są prawdziwymi masonami”. Podobnie można znaleźć ludzi będących prawdziwymi chrześcijanami, chociaż nigdy nie przekroczyli progu żadnej chrześcijańskiej świątyni i tysiące chrześcijan, którzy chodzą do kościoła i gorliwie służą kościołowi a wcale nie są prawdziwymi chrześcijanami. „Podobnie jak wielu ludzi bierze pozór (Schein) za istotę (Wesen) a środek (Mittel) za cel (Zweck) i klerykalizm za religię, nie brak też ludzi, którzy ceremonie lożowe (Logenbrduche) biorą za istotę masonerii”, (s. 250).

Gdy Zschokke rozwijał te myśli, jego przyjaciele – a w szczególności oficerowie von Hallwyl i von Schmiel, księgarz Remigius Sauerlander i profesor nauk politycznych Friedrich Heldman (s. 250) – zaczęli nalegać, żeby je spisał i pozwolił wydrukować. Ulegając ich prośbom, Zschokke uczynił to w Liście skierowanym do wspomnianego profesora Heldmanna (1776-1823), założyciela loży masońskiej „Zur Brudertrue” (Wierność Braterska) w Aarau. Heldmann opublikował ten list najpierw w wydanym przez siebie almanachu masońskim „Akazienbluten” (Kwiaty Akacji), a później w innych wydawnictwach.

Loża „Zur Brudertrue” trzymała się zasad, które sformułował Zschokke jako jej współzałożyciel. Została ona uznana przez dyrektoriat „Zreformowanego Wolnomularstwa Szkockiego” w Bazylei. Loża „Zur Brudertrue ” odrzuciła sprzeczny z zasadą równości podział masonów na kolejne, coraz wyższe stopnie wtajemniczenia i wypełniła puste formy rytuału (das gedatikenleere Formelwerk des Rituals) głębokimi treściami haseł Wolności, Równości i Braterstwa, uznanymi za istotę i ducha masonerii.

Związany przyjaźnią z lożą fryburską „Zur Edlen Aussicht” Zschokke wywarł wielki wpływ na Bronisława Trentowskiego (1808-1869), który przejął od niego fundamentalna zasadę podziału na istotę (Wesen) masonerii oraz nieistotne, zewnętrzne formy, stopnie, symbole, obrzędy.

Trwałym wkładem Zschokkego do filozofii masońskiej była także myśl, ze sama przynależność do loży masońskiej jeszcze o niczym nie świadczy, bo  można być prawdziwym masonem, chociaż nie należy się formalnie do masonerii, i, niestety, można do niej należeć, piastować w niej wysokie stanowiska, a mimo to nie być prawdziwym masonem.

Następny rozdział:

Dodaj komentarz