Masoni działali w Tczewie

BoSK: RSDiU a polityka

“Gazeta Tczewska”, 10.1.2004

Masoni - 555 ilustracji: Przedmowa Klausa Dąbrowskiego

Gdy ciemność zapada
I światła latarń zapłoną,
Wtedy wychodzą masoni
I słychać kielni stuk…
Prowadzą długie narady
Jak poobsadzać posady
I mówią, że nie ma Boga,
Jest tylko…

.

Wolnomularstwo lub inaczej masoneria to stare towarzystwo sięgające korzeniami bractw budowniczych epoki średniowiecza. Ujawnione w 1717 r. w Londynie swym zasięgiem objęło cały świat. W pierwszej połowie XVIII w. dotarło także do Polski. Klątwa Kościoła katolickiego nie zahamowała dalszej ekspansji wolnego mularstwa. Do Tczewa przybyło późno, bo pod koniec XIX w.

W 1880 r. wybitne osobistości Tczewa, takie jak Aleksander Preuss, Willy Muscate, Emil Wagner i inni powołali Klub Wolnomularski. Gdańska loża „Einigkeit” utworzyła tu w kwietniu 1889 r. kółko „Heinrich zum aufgeheden Licht” (Henryk pod Wschodzącym Światłem) pod przewodnictwem Heinricha Schmidta. Napływ kandydatów spowodował, że już 2 lata później, w marcu 1891 r., przekształcono je w lożę świętojańską „Friedrich zum unasloeschlichen Gedaechtniss” (Fryderyk pod Niewygasłą Pamięcią). Podległa Wielkiej Loży Prus w Berlinie, grupowała Niemców i zniemczonych Polaków z terenu Tczewa i okolic. Jej pierwszym Mistrzem przełożonym został Ludwik Dembski, burmistrz Tczewa, który swoje nazwisko zmienił na niemieckobrzmiące Eichhart. Swą funkcję szefa miasta i loży pełnił przez 30 lat. Gdy Polska odzyskała niepodległość, niemieckie loże powołały własną instancję kierowniczą – Związek Niemieckich Lóż Wolnomularskich w Polsce. Następcą na stanowisku Mistrza Katedry został dyrektor szkoły dr Max Guenther, następnie Alfred Schlesier, rolnik z Czyżykowa, a po nim stanowisko na początku lat 30. objął bogaty ziemianin z Bałdowa Max Ziehm. Tczewska farmazonia była jedną z najliczniejszych lóż na Pomorzu.

Należały do niej praktycznie najbardziej znane niemieckie osobistości z powiatu tczewskiego. Oprócz burmistrza Dembskiego, jej członkami byli: właściciel młyna Aleksander Preuss (jego brat Ludwig – znany lekarz i historyk – nie dożył powstania loży), fabrykanci: Willy Muscate, Hermann Hein wraz z synami, pedagog Emil Simon, kupcy: Carl Eisenack, Willy Klink, rzemieślnicy bracia Kurt i Bruno Friedrich, piwowar Oswald Fichtner, prezes ubezpieczalni „Vistula” Hermann Schienemann, dziennikarz i wydawca „Dirschauer Zeitung” Max Krull, dyrektor cukrowni Gustaw Pueschel, fabrykant z lisewa Karl Bruno Reichelt, pastor ewangelicki Berthold Harhausen, członek ewangelickiej rady parafialnej Ludwig Kuhlmann, właściciel gazowni i swego czasu przewodniczący rady miejskiej Gustaw Monath, także Polak Alfons Rutkowski oraz wielu innych.

bud_loza1976
Gmach loży tczewskiej przed remontem w 1976 r.

Siedziba loży „Fryderyka” mieściła się przy ul. Hallera 3 (dzisiejsza Westerplatte). Otoczona pięknym ogrodem ceglana kamienica miała osłonięte na czarno okna, aby niewtajemniczeni nie mieli wglądu do jej wnętrza. Wyposażenie budynku było iście imponujące i robiło wrażenie. Na podłogach leżały drogie dywany, na sufitach wisiały piękne żyrandole. Dębowe i sosnowe meble, pluszowe fotele oraz drogie zwierciadła świadczyły o wielkiej zamożności członków bractwa. Wiszące na ścianach portrety niemieckich cesarzy wskazywały na sympatie polityczne masonów. Na parterze budynku znajdowała się m.in. sala bankietowa z bufetem, sala zawiłych dróg (garderoba) oraz izba rozmyślań. Ta ostatnia miała czarne ściany, była też tam trumna ze szkieletem wewnątrz. W sali bankietowej odbywały się różne uroczystości, w trakcie których spożywano posiłki przy pomocy srebrnych sztućców. W nich udział brały też żony masonów i ich najstarsze córki z loży „siostrzanej”. W garderobie wisiała osłonięta czarnym całunem gablota z portretami członków loży. Na piętrze, obok pokoi bocznych, mieściło się najważniejsze lokum – świątynia, którą przeznaczano na odbywające się cyklicznie spotkania obrzędowe. Na jej wschodzie stał na podwyższeniu w półokrągłej, łukowej wnęce, tron Mistrza Katedry, a na nim biblia, cyrkiel, młotek i szpada.

kolumny2006
Charakterystyczne dwie kolumny na zewnętrznej ścianie budynku

Utrzymanie budynku sporo kosztowało i w związku z tym także składki członkowskie były wysokie. Organizacja przyjmowała w swe szeregi wyłącznie chrześcijan. Inicjacje na poszczególne stopnie przeprowadzane były za pomocą określonego obrzędu – w przypadku warsztatu tczewskiego był to rytuał Royal York zwany też obrządkiem Fesslera. Loża miała charakter symboliczny (świętojański lub błękitny), tzn. pracowała w stopniach ucznia, czeladnika i mistrza. Wyższy stopień “Brata Powiernika” nadawano natomiast w komórce zwanej Wewnętrznym Wschodem (Innerer Orient), który funkcjonował w Gdańsku przy wspomnianej loży “Eingkeit”. Lożą błękitną kierował Mistrz Katedry (Meister vom Stuhl), który wykonywał swe funkcje przy pomocy urzędników lożowych – dwóch dozorców (Aufseher), sekretarza (Schriftfuehrer), skarbnika (Schatzmeister), dwóch mistrzów ceremonii (Ordner), dwóch gospodarzy (Schaffner), mówcy (Redner), jałmużnika, (Pfleger) strażnika (Stellvertreter d. 2 Aufseher) oraz eksperta (Vorbereiten Bruder).

loza_od_wejscia
Przykładowe wnętrze świątyni loży świętojańskiej – widok od strony wejścia (zachodu), gdzie stoją po bokach dwie kolumny. Świątynia tczewska w odróżnieniu od tej miała wyżej położony sufit prawdopodobnie malowany na niebiesko, na którym widniały gwiazdy. Łuk nad tronem Mistrza miał kolor czarny.

Loża tczewska, podobnie jak całe niemieckie wolnomularstwo w Polsce, była podejrzliwie traktowana przez policję, której funkcjonariusze widzieli w niej organizację tajną i antypolską, stanowiącą zagrożenie dla państwa. Również działacze polityczni, zwłaszcza związani z endecją, uważali ją jako wroga chrześcijaństwa, obcą agenturę i burzyciela porządku społecznego. Negatywny wizerunek utrwalał odwieczny wróg masonerii – Kościół katolicki. Te i inne niesprzyjające okoliczności nie stanowiły jedynych przeszkód w działalności niemieckich lóż. Dojście do władzy Hitlera w 1933 r. spowodowało likwidację tamtejszej masonerii, a w Polsce odbiło się głośnym echem. Nastąpił znaczny odpływ członków od „Fryderyka”, a sytuacja finansowa placówki gwałtownie się pogorszyła. W 1934 r. długi hipoteczne zmusiły farmazonów do sprzedaży budynku i postawienia swej organizacji w stan likwidacji. Mistrz Katedry i likwidator Max Ziehm nie zdołał doprowadzić tej procedury do końca. Po ukazaniu się dekretu prezydenckiego z listopada 1938 r. o rozwiązaniu zrzeszeń wolnomularskich, budynek loży „Fryderyka” zajęła policja. Do lokalnej prasy przekazano spis członków stowarzyszenia. Kamienica stała się własnością niemieckiej spółki, w skład której wchodziła m.in. parafia ewangelicka św. Jerzego w Tczewie i Związek Kobiet Niemieckich. Ostatecznie „Fryderyk pod Niewygasłą Pamięcią” odszedł w niebyt w połowie grudnia 1938 r. Na pamiątkę po sobie masoni pozostawili w piwnicy stos białych rękawiczek. Budynek zaś po wojnie wywłaszczono, a w połowie lat 70. odnaleziono w murze dzban ze srebrnymi i złotymi monetami.

trumna
Symboliczne przedstawienie loży mistrza. Podczas prac na trzecim stopniu, na środku świątyni ustawiona była trumna, a przy drzwiach wisiał ludzki szkielet.

Innym stowarzyszeniem przypominającym masonerię był Niezależny Zakon Dobrych Templariuszy, który na początku XX w. zadomowił się także w Tczewie oraz w Kościerzynie. Był organizacją skautową, grupował dzieci, młodzież i dorosłych, za cel stawiał sobie działalność filantropijną, a wzorował się na dawnych rycerzach Templariuszach. Swoim członkom natomiast zabraniał spożywania napojów alkoholowych. Nasze miasto w latach 1921-24 było nawet siedzibą polskiej centrali tegoż, jakże nielicznego, związku. Mieściła się ona w zabytkowym dziś budynku przy ul. Kościuszki 4. Później Zarząd przeniesiono do Bielska. Organizacja podupadła po tzw. procesie grudziądzkim, gdzie oskarżono tamtejszych adeptów o działalność antypolską. Niedobitki towarzystwa działały aż do chwili wydania wspomnianego dekretu prezydenckiego.

Słowo masoneria u laika wywołuje często uczucie niepewności, kojarzy się z jakąś tajemnicą. Owa tajemniczość była często przyczyną ataku na wolnomularstwo i podejrzewania go o najgorsze zło i nieszczęścia. O ile nauka historyczna obaliła wiele wywodów na ten temat, to w ogólnej świadomości nic się nie zmieniło. W ludowej legendzie mason lub farmazon to pan w czarnym płaszczu i pelerynie, noszący na głowie czarny cylinder i fajczący drogie cygaro. Ów osobnik, dzięki zawarciu paktu z diabłem, miał dostęp do wszelkiego bogactwa, a obcowanie z ciemnymi mocami wyposażyło go w paranormalne zdolności, takie jak bilokacja czy jasnowidzenie. Sługę diabła miał strzec ogromny pies o płonących oczach, z którym to farmazon przechadzał się po swoim ogrodzie między zasadzonymi przez siebie 3. lipami. Nieposłusznemu freimaurowi wbijano szpilkę w jego portret, wówczas umierał w nieznanych okolicznościach. Oprócz tego istniała i nadal istnieje cała masa innych legend i półprawd. Prawdziwy natomiast i dziwny zarazem był sposób urządzania mieszkań przez farmazonów tczewskich. Pomalowane karminowym kolorem ściany, obijano czarną tapetą ze srebrno-złotymi wzorami, a funkcję grzewczą pełniły bardzo okazałe, posrebrzane piece. Tak np. wyglądało lokum na placu Hallera 1 (jubiler).

W dzisiejszym Tczewie nie ma masonów, najbliższa loża znajduje się w Gdańsku. W Warszawie swą siedzibę mają 3 obediencje (instancje kierownicze) masonerii – Wielka Loża Narodowa Polski (jej podlega loża gdańska „Eugenia pod Ukoronowanym Lwem”), Wielki Wschód Polski oraz Polska Federacja “Le Droit Humain” (przyjmuje osoby obojga płci). Najbardziej rozpowszechnionym rytem jest obrządek szkocki dawny i uznany liczący 33 stopnie. Na uwagę zasługuje też 99. stopniowy ryt egipski Memfis-Misraim, bardzo egzotyczny, aczkolwiek w Polsce obecnie nie stosowany.

Na zakończenie trzeba przyznać, że ostatnie naciski ze strony niemieckich organizacji wypędzonych zachęcają Niemców do odzyskiwania utraconego w Polsce mienia. Z pewnego źródła mam informację, że i budynek dawnej loży niemieckiej stanowi przedmiot zainteresowania potomków dawnych właścicieli. 15 grudnia 2003 r. minęło 65 lat od uśpienia „Fryderyka”. Kto wie, może pewnego dnia „freimaury” z powrotem zawitają do Tczewa…

*

Osoby szerzej zainteresowane tematem autor odsyła do swojego artykułu „Wolnomularstwo tczewskie w XIX i XX w.” (Kociewski Magazyn Regionalny nr 1/2003 i 2/2003) oraz do innych prac tematycznych dostępnych w Miejskiej Bibliotece Publicznej.

“Gazeta Tczewska”, 10.1.2004.

——————

* Artykuł – nieznacznie tylko poprawiony i uzupełniony przez autora – został umieszczony na WWW za zgodą Wojciecha Ałaszewskiego.