Loża Żałobna za Księcia Józefa Poniatowskiego

Bożena Mirosława Dołęgowska-Wysocka, 29.11.2010

palac_prezydencki

Z okazji 180 rocznicy tragicznej śmierci w nurtach Elstery księcia Józefa Poniatowskiego, w Polsce w roku 1993 miały miejsce liczne okolicznościowe uroczystości. W Bibliotece Narodowej oraz Muzeum Narodowym odbyły się stosowne wystawy, z uwagą odnotowane przez środki masowego przekazu. W tym samym roku wyszedł sygnalny numer „Wolnomularza Polskiego”, zaś numer pierwszy – w styczniu roku 1994, czyli równo 14 lat temu. Obok innych artykułów poświęconych historii i teraźniejszości wolnomularstwa w Polsce i na świecie, przyniósł on materiał pt. Książę Józef Poniatowski – wielki Polak i mason.

W słowie wstępnym redakcja przypomniała, że w księciu Pepim masoneria polska miała swego wybitnego reprezentanta. Książę Józef Poniatowski przez lat z górą dwadzieścia był członkiem warszawskiej loży „Świątynia Izys”. Sama loża narodziła się w kwietniu 1780 r. po podziale loży – matki „Katarzyna pod Gwiazdą Północną”, która skupiała w tym czasie ponad 70 adeptów. Powstały w ten sposób trzy, różnojęzyczne warsztaty: francuska (mówię oczywiście o języku, który posługiwano się w trakcie prac lożowych) „Bouclier du Nord”, czyli Gwiazda Północy, niemiecka „Gottin von Eleusis”, czyli Bogini z Eleusis i właśnie „Świątynia Izys”.

Zacytujmy w tym miejscu najwybitniejszego polskiego badacza dziejów wolnomularstwa, Ludwika Hassa, który w swej książce pt. „Sekta farmazonii warszawskiej. Pierwsze stulecie wolnomularstwa w Warszawie (1721 – 1821)” ocenia, iż : ”W tak przeprowadzonej reorganizacji szczególnie istotne było powołanie do życia placówki z językiem polskim jako urzędowym. Stanowiło to bowiem wyłom w dotychczasowej praktyce ruchu wolnomularskiego w Rzeczypospolitej, uznającej jedynie język francuski i niemiecki. Konsekwencją tego posunięcia było zmniejszenie się pewnej elitarności „sztuki królewskiej”. Przekład na język polski rytuałów i katechizmów lożowych poszerzał bazę werbunkową „sztuki królewskiej” o rzesze nie władające swobodnie obcymi językami, był pierwszym dużym krokiem ku unarodowieniu wolnomularstwa”.

Przez loże przewinęło się dziesiątki nazwisk, w tym wiele pamiętanych do dziś wybitnych Polaków, patriotów, w tym twórców Konstytucji 3 Maja. „Kochać ojczyznę swoją – czytamy w dokumentach lożowych – jest raczej przyrodzenia uczuciem aniżeli powinnością. Stać się Ojczyźnie swojej użytecznym, poświęcać się dobru powszechnemu, ten jest istotny wolnego mularza przymiot”.

Książę Józef Poniatowski miał w tej loży swoje poczesne miejsce, choć dla rzetelności nadmienimy, że nie miał zbytniego szczęścia w wyborach. Dwukrotnie – w latach 1811 i 1812 – przepadł, kandydując do najwyższych władz obediencji (raz startował nawet z miejsca drugiego!). Za to po śmierci został doceniony… Wolnomularskie uroczystości żałobne, które odbyły się w siedzibie Wielkiego Wschodu w Pałacu Mniszchów w roku 1814, były – jak pisze Ludwik Hass w cytowanym dziele – jednym z najwcześniejszych przejawów żywiołowo rozwijającego się kultu księcia Pepi, symbolu utraconej Niepodległości. Wierny ich opis dał wybitny przedwojenny badacz wolnomularstwa polskiego, Stanisław Małachowski-Łempicki (sam mason z Wielkiej Loży Narodowej) w artykule zatytułowanym: „Loża Żałobna mistrza Józefa Poniatowskiego”, napisanym według ceremoniału odnotowanego w zbiorach rękopiśmiennych Hipolita Skimbrowicza. Jego pierwodruk nastąpił w piłsudczykowskim piśmie „Droga” nr 8-10/1927.

Przenieśmy się zatem do Warszawy roku 1814 i wczujmy w atmosferę tamtych lat i wydarzeń:

„Wieczorem 18 marca 1814 roku w pałacu pod Sfinksem na Lesznie okna były zasłonięte czarną ciężką materią. Takąż materią obite były ściany największej sali pałacowej, jak również kolumny, ołtarz, tron i ławy.

Pośrodku loży, na tym miejscu, gdzie zazwyczaj leży kobierzec, stała trumna, a obok niej trzy lichtarze, spowite czarną krepą. W lichtarzach gorzały świece. Na wieku trumny w nogach leżał znak mistrza: cyrkiel połączony z węgielnicą, w głowach – czara z solą. Trumna ozdobiona była mitrą książęcą, buławą hetmańską, herbem Ciołek, pałaszem, fartuchem, kielnią, młotkiem, tablicą rysunkową i rękawiczkami. Przed trumną znajdował się trójnóg z żarzącym się węglem, wydzielającym wonny aromat.

Przy trumnie stało trzech braci ubranych czarno w kapeluszach z krepą na głowach. Obnażone szpady trzymali opuszczone ku ziemi. Brat stojący od wschodu miał na piersiach znak mistrzowski – cyrkiel połączony z węgielnicą, stojący od zachodu – znak czeladnikowski, ozdobną kielnię, a stojący od północy – kielnię uczniowską.

Na ławach siedzieli bracia. Wśród nich zwracali na siebie uwagę urzędnicy Wielkiego Wschodu we wstęgach fioletowych: namiestnik Wielkiego Mistrza Jan Potocki, wielcy dozorcowie: zasłużony Osiński i Zabłocki, wielki sędzia – stary generał Piotr Rezech i wielki mistrz ceremonii Fechner. Opodal siedzieli członkowie Kapituły Najwyższej: sędziwy Eliasz Aloy, były sekretarz legacji polskiej w Berlinie; generał Aleksander Rożniecki i senator- kasztelan Stanisław Małachowski.

Do loży wszedł mężczyzna w starszym wieku w płaszczu żałobnym i krzyżu złotym na piersiach.

Był to Najpotężniejszy Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu Narodowego Polskiego, Stanisław Kostka Potocki.

Wszedł bez zwykłych honorów, poprzedzony tylko przez mistrza obrzędów, trzymającego oznakę swojej godności – miecz, na dziś owinięty krepą. Wielki Mistrz wstąpił na stopnie ołtarza i siadł obok Przewodniczącego.

Przewodniczył uroczystości były szambelan Króla Stanisława Augusta, Najdoskonalszy Mistrz Katedry, Jerzy Wilczewski.

Przewodniczący zwrócił się do brata Stanisława Kłossowskiego, w znaczeniu światowym zarządzającego masą Króla Stanisława Augusta:

– Najpoważniejszy Bracie i Dozorco, gdzie się znajdujemy?

– W biegu czasu, Najdoskonalszy – odparł brat Kłossowski – gdzie każda upłyniona chwila przypomina nam wielką myśl przejścia do wieczności.

– Któż tego przejścia oczekiwać zdoła bez obaw? – spytał Przewodniczący.

– Wolny Mularz w swej doskonałości.

– Czy jesteś Wolnym Mularzem?

– Umiem czynić zewnętrzne znaki i staram się nim być rzeczywiście.

– Jaka jest powinność Wolnomularza, a szczególnie brata Dozorcy?

– Przekonać się, czy loża jest dostatecznie opatrzoną.

– Dopełnij bracie, twojej powinności.

Tu brat Kłossowski zwrócił się do brata Bonawentury Błażowskiego, w znaczeniu świeckim kasjera generalnego Królestwa Polskiego i rzekł:

– Przewielebny Bracie II Dozorco, światowi są oddaleni i loża w zupełnym jest bezpieczeństwie.

Słowa te powtórzył Błażowski bratu Kłossowskiemu, a ten ostatni Przewodniczącemu.

Tu Przewodniczący zstąpił z tronu i prowadzony przez obydwóch Stuartów stanął przy wielkim ołtarzu i, zapalając świecę, zaczął:

– Wszystko doczesne upada, sama tylko budowa wolnomularska jest wieczna…

Brat Kłossowski zapalił drugą świecę i ciągnął:

– …Oparta na sile wewnętrznej…

Brat Błażowski, zapalając świecę, skończył:

– …I niezgasłą pięknością przyozdobiona. Uczyniwszy znak świecami, zatknął je w ołtarzach i powrócili na swoje miejsca.

– Najpoważniejszy Bracie i Dozorco! – odezwał się z tronu Przewodniczący – gdzie Mistrz Katedry zasiada?

– Na Wschodzie u źródła światłości, skąd niewyczerpana jasność wypływa.

– Gdzie Bracia Dozorcowie?

– Na zachodzie, gdzie się wschodnie odbija światło.

– Przewielebny Bracie II Dozorco! Czym Wolny Mularz od światowego różnić się powinien?

– Nienagannym życiem, wierną przyjaźnią i uprzejmą miłością ku wszystkim ludziom, mianowicie zaś ku braciom swoim.

– Jakże więc żyć powinien?

– Godnym światła, które otrzymał.

– Jak ma umierać?

– Bez trwogi.

Rozległo się uderzenie zegara.

– Stuartowie podeszli do trumny i odsłonili portret wojskowego. Był to portret Józefa Poniatowskiego, Marszałka Francji.

– Która jest godzina? – ciągnął brat Wilczewski.

– Zachód słońca – odparł I Dozorca.

– Czy bracia zwykli zgromadzili się o tej porze?

– Nie, Najdoskonalszy, lecz jeden z nas spoczął na wieki, a Zachód dla wszystkich pozostał.

– Ponieważ więc jeden z braci spoczął na wieki, a Zachód wszystkich czeka, obudźmy pamięć spoczywających. Przewielebni Bracia Dozorcowie! Donieście w rzędach waszych, iż zamyślam stworzyć lożę żałobną ku pamięci tego, który nas do prawdziwego światła poprzedził.

– Ponieważ jeden spoczął – powtórzył brat Kłossowski – a Zachód wszystkich czeka, dla obudzenia pamięci spoczywającego Najdoskonalszy zamyśla otworzyć Lożę Żałobną ku pamięci tego, który nas do prawdziwego światła poprzedził.

Brat Błażowski powtórzył to samo.

– W imieniu Wielkiego Budownika Świata – rzekł Przewodniczący – otwieram Najsławniejszą i Wspaniałą Lożę Żałobną.

Najdoskonalszy trzy razy powolnie i cicho uderzył młotkiem, co kolejno powtórzyli dozorcowie. Obecni za Przewodniczącym uczynili znak i siedli bez oklasków.

– Poważny Bracie Sekretarzu! – odezwał się Najdoskonalszy — uwiadom nas o imieniu tego brata, który rozstał się z nami i przeszedł na łono wiecznego pokoju.

– Jest to Brat Mistrz Józef Poniatowski, członek honorowy Najsławniejszej i Wspaniałej Wielkiej Łożu Kapitularnej Braci Zjednoczonych pod Gwiazdą Wschodnią.

– Jakież były światowe i zakonne Brata tego zasługi, opowiedz nam, przewielebny Bracie Mówco!

Brat Józef Orsetti powstał ze swojego miejsca i, zasiadłszy w mównicy, zabrał głos. Mówił długo o wielkich czynach i wojennych zasługach zgasłego, jak również o jego cnotach mularskich.

Gdy mówca zamilkł, odezwał się Przewodniczący:

– Wielebny Bracie Sekretarzu, podaj Księgę Pamięci, abym w nią imię Zasłużonego Brata zapisał.

Brat Sekretarz podał księgę do ołtarza, Najdoskonalszy uderzył raz młotkiem, a dwaj dozorcy powtórzyli uderzenie.

– Przewielebni Bracia Dozorcowie i Doskonały Bracie Mistrzu Obrzędów! – rzekł Przewodniczący. – Wzywam was, abyście przynieśli do ołtarza tablicę rysunkową, na której wyryte imiona utraconych braci umieszczane są w Świątyni.

W przyległym pokoju odezwała się harmonia. Bracia dozorcy i mistrz obrzędów zbliżyli się wolnym krokiem do ołtarza i podpisali wraz z Najdoskonalszym Księgę Pamięci, po czym mistrz obrzędów zawiesił tablicę, a Najdoskonalszy i obaj dozorcy trzykrotnym uderzeniem młotka przybili gwóźdź.

Muzyka umilkła. Najdoskonalszy dał znak młotkiem. Znak powtórzyli dozorcy.

– Bracia nasi – odezwał się Przewodniczący – uczcijmy teraz pamięć spoczywającego.

Odezwała się harmonia. Brat Błażowski zbliżył się do trumny, wziął z rąk mistrza obrzędów wieniec laurowy i złożył go na jej rogu, mówiąc:

– Tobie, któryś znał, co jest pięknym i wielkim, Szlachetny Żołnierzu, składaniu ten wieniec z wawrzynu.

I dozorca złożył na drugim rogu trumny wieniec dębowy i rzekł:

-Tobie, któryś znał, co jest mądrym i prawym, Przyjacielu Ludzkości! Tobie ten wieniec dębowy należy.

Najdoskonalszy zstąpił z tronu, kładąc na trumnę wieniec akacjowy.

– Tobie, coś był Ojcem Ubogich, Prawdziwy Mularzu. Tobie tajemnicza Akacja i Nieśmiertelność.

Przewodniczący zasiadł znów na tronie. Brat Mówca Orsetti ukląkł i odmówił modlitwę, podczas której obecni bracia stali z odkrytymi głowami. Po dźwiękach harmonii rozpoczęła się procesja. Naprzód szedł najmłodszy brat uczeń. Orszak kończył Przewodniczący. Przewodniczący stanął przed trumną i uderzył w nią trzy razy młotkiem, mówiąc za każdym uderzeniem:

– Żegnamy Cię.

Następnie zasiadł na tronie i rzekł:

– Do porządku, Bracia. Czcigodny nasz Brat Józef Poniatowski już nie zjawi się między nami, a dusza Jego wróciła do swego niebieskiego początku.

Tu ukazał się transparent, przedstawiający Świątynię Nieśmiertelności.

– Najpoważniejszy Bracie I Dozorco! – odezwał się Przewodniczący – która godzina?

Rozległo się dwanaście uderzeń zegara.

– Na chwałę Wielkiego Budowniczego Świata zamykam Najsławniejszą i Wspaniałą Lożę Żałobną. Bracia moi, Loża jest zamknięta”.

Źródło: Wikimedia Commons, na licencji GNU

***

Tak się zakończyły uroczystości żałobne ku pamięci księcia Józefa Poniatowskiego. Loża „Świątynia Izys” tak jak i inne loże Królestwa Polskiego, zakończyła swój żywot w 1822 r. 13 maja książę namiestnik Konstanty wydał rozporządzenie zobowiązujące do złożenia deklaracji wszystkich pozostających na służbie państwowej, o przynależności do konkretnej loży i oświadczenie zobowiązujące składającego, do niewystępowania w przyszłości. Analogicznie postąpiono 7 maja z korpusem oficerskim. Kres istnienia masonerii na całym terytorium Rosji dało pismo carskie z 1/13 sierpnia 1822 r., likwidujące wszystkie loże. Odrodzenie wolnomularstwa na ziemiach polskich nastąpiło dopiero na początku XX wieku.

Powiedziałam.

Loża Prometea

Loża żałobna za księcia Józefa Poniatowskiego – ilustracja z książki “555 ilustracji masońskich”